wtorek, 14 października 2014

Wczorajsza młodość, Elżbieta Jackiewiczowa

Swego czasu w jednym z komentarzy u Natanny wytoczyłem ciężkie działa przeciwko "Wczorajszej młodości" bo też i widać w książce wyraźne skrzywienie propagandowe i o ile przed laty nie zwracałem na to uwagi to teraz te akcenty nieprzyjemnie zgrzytały i myślę, że to za ich sprawą książka po '89 roku już nie była wydawana. Trochę szkoda bo gdyby nie to, to byłaby to całkiem niezła "dziewczyńska" powieść.


Jej akcja rozgrywa się w okresie międzywojennym  i opowiada o młodej nauczycielce i jej pracy w kolejnych szkołach. Oparta jest na biografii autorki, która zaczynała pracę w Nieświeżu - powieściowym Świeżewie, przenosząc się następnie "za mężem" do Łukowa (w książce przedstawionym jako Łęgowo) i Tomaszowa Lubelskiego (Bartoszewa). Jackiewiczowa poruszyła wątek swego nieudanego małżeństwa choć na potrzeby książki zniekształciła go - Tadeusz, mąż głównej bohaterki ma cechy zarówno pierwszego jak i drugiego męża. Wykorzystała też autentyczną sprawę maturzysty Włodzimierza Stanika (w powieści Włodzimierz Iwaniuk), członka Komunistycznego Związku Młodzieży, który zastrzelił sekretarza rejonowego komitetu Komunistycznego Partii Polski Jana Machonia. Autobiograficznego charakteru powieści Jackiewiczowa zresztą nie ukrywa sama "demaskując" się, ustami jednego z uczniów, który odkrywa jest ona "z domu jakoś Terajewicz czy Ratajewicz, nie pamiętam. I ona urodzona w jakiejś wsi w Nowogródzkiem, wcale nie w Rzeszowie" (matka Jackiewiczowej była z domu Terajewicz ona sama urodziła się w Nowinkach na Nowogródzczyźnie).

Mimo, że akcja książki rozgrywa się na przestrzeni jedenastu lat (co jednak nie wynika bezpośrednio z powieści) odnosi się wrażenie, że czas jakby się głównej bohaterki nie imał, że ciągle ma się do czynienia z tą samą młodą nauczycielką stawiającą pierwsze kroki w swoim zawodzie. To postać w typie Siłaczki, z poczuciem misji, tyle, że w wersji soft, której wysiłki również, w ostatecznym rozrachunku kończą się porażką, aczkolwiek nie w takim wymiarze jak w przypadku Stanisławy Bozowskiej. Jest ona nieodmiennie jasnym punktem na tle środowiska, z którym się styka w każdej z kolejnych szkół, i jeśli nie jest jedyną sprawiedliwą to i tak stanowi spiritus movens pozytywnych zmian w nich zachodzących.

"Wczorajsza młodość" jest książką "szkolną" a rebours. Przedstawia problemy młodzieży widziane od drugiej strony, oczami nauczycielki, która jest jednocześnie jej powiernicą i mentorem. Mimo młodego wieku przemawia za nią już doświadczenie życiowe, tak że z pewną nutką wyższości może powiedzieć, że "Bardzo młodym ludziom wydaje się często, że miłość jest tylko jedna, że serce ludzkie jest w stanie tylko raz zaznać wielkich uniesień i raz mocno boleć. Ale wszędzie, gdzie człowiek walczy i pracuje, tam rodzi się miłość, życiu nadaj sens, czyni je pełnym uroku i wiecznie nowych, nie znanych dotąd wartości." Jednocześnie jednak wiara w ludzi, którą usiłuje zaszczepić swoim uczniom i którzy biorą ją do serca, wystawia ich samych na sztych prozy życia. Jak mówi jedna z uczennic: "Życie nie jest sielanką, a pani jest trochę za bardzo ufająca i wierząca. I to nawet niedobrze, że pani klasę tak przekonywała, że życie jest takie ciekawe i piękne, że trzeba kochać ludzi, że wszystko można osiągnąć. Tak nie jest. Ja o tym już wiem. Pani uczy zaufania do ludzi, do wszystkich ludzi a za to drogo trzeba będzie kiedyś zapłacić. Ale nie mam żalu do pani. Jeszcze i pani się od życia dostanie, jeszcze i pani sama się przekona, jaki naprawdę jest świat. Jaki piękny jest dla jednych i jaki podły, zły, okrutny dla innych."

I wszystko byłoby pięknie gdyby nie widoczne gołym okiem zaangażowanie polityczne głównej bohaterki. Pół biedy jeszcze z tym, że będąc polonistką "kochała Mickiewicza, ale nie pielgrzyma i mistyka - ale przywódcę młodzieży, Mickiewicza, który wojował z Bogiem, szarpał papieża za ręce i krzyczał o prawach paryskich robotników" ale gdy okazuje się, że rząd Polski stoi w jednym szeregu z Włochami Mussoliniego i Niemcami Hitlera - "W Polsce pułkownicy głosili teorię "zamordyzmu", zamykali w więzieniach i Berezie, umiejętnie flancowali na rodzimy grunt metody zagranicznego faszyzmu" - robi się dziwnie. Myślący uczniowie "nienawidzili obszarników i sanacji, klęli Piłsudskiego i jego klikę" a ci mniej inteligentni byli zwolennikami endecji. Księża roszczą sobie prawo do niepodzielnego rządu dusz, zawodowa armia niszczy ludzi, a "jaśnie oświeceni" "robią sobie zabawki z ludzi, upokarzają ich, ośmieszają". Owszem fakt, że książka po raz pierwszy ukazała w 1955 roku wyjaśnia dużo ale przecież nie wszystko. A to mogła być całkiem fajna książka. Szkoda.

7 komentarzy:

  1. Szkoda, że tak ją skaziła tą propagandą, ale widocznie sama tak czuła. Inaczej to trudno wytłumaczyć.
    Ja czytałam jej książki z lat 60-tych, ale w sumie już poza tytułami nic nie pamiętam. Od tamtych lat dzieli mnie prawie, że pół wieku.
    Gdybym miała więcej czasu na czytanie to może sięgnęłabym po młodzieżówkę z lat 60-tych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po "Wczorajszą młodość" sięgnąłem po ponad 30 latach. Dla mnie to zawsze dylemat czy tkwić w młodzieńczej ułudzie czy sprawdzić ile książka jest naprawdę warta.

      Usuń
    2. Ja tam nie tkwię w żadnej ułudzie.
      Przeczytałam i odłożyłam. Wracam do niewielu.
      Ale faktycznie masz rację, że czytało się kiedyś naszą młodzieżówkę i wówczas oczywiście nie wyłapywało się tych, że tak powiem socjalistycznych podtekstów. Może dlatego, że miało się to na co dzień i nie zwracało się na to takiej uwagi lub indokrynacja robiła swoje..

      Usuń
    3. Ja lubię powiedzieć "sprawdzam" książkom po latach, z różnym skutkiem bo okazuje się, że to czym zachwycałem się jako nastolatek jest takie sobie, a z kolei to przez co nie mogłem przebrnąć jest świetne.

      Usuń
    4. A to już jest uważam całkiem zrozumiałe.
      Na co innego uwagę zwracało się w młodości a na co innego teraz.
      Po prostu do pewnych lektur się dojrzewa..

      Usuń
    5. Oczywiście nie mam na myśli tylko lektur szkolnych.

      Usuń
    6. Zdarza się, że i do lektur szkolnych trzeba dojrzeć.

      Usuń