czwartek, 26 lipca 2012

Najlepsze "czytadła"


Zaproszony przez Guciamal do zabawy, która wbrew pozorom wcale nie okazała się taka prosta, miałem ciężki orzech do zgryzienia. To co wybrałem, to raczej nie są czytadła w całym tego słowa znaczeniu - nie mają szans na pierwsze miejsce bestsellerów, a i okładki też za dobrze nie rokują dla miłośników tego typu literatury. A jednak ... - we wszystkich nich w jakimś stopniu występuje wątek "damsko - męski" co chyba jest warunkiem koniecznym by zaliczyć książkę do czytadła, i co równie ważne ze względu na wakacyjną porę zdecydowałem się na te pozycje, które przynajmniej ja w różnych okresach czytałem jednym tchem.

1. "Stara baśń" J. I. Kraszewski. Powieść ma, moim zdaniem niezasłużoną opinię ramoty. Dużą krzywdę książce zrobił też film J. Hoffmana "Kiedy słońce było bogiem" (2003) - żenujący knot. Warto przeczytać choćby dlatego by przekonać się, że nie bez powodu "Stara baśń" ma tyle wydań i uważana jest za najlepszą powieść Kraszewskiego.



2. "Niecierpliwość serca" S. Zweig. Na książkę trafiłem za sprawą filmu E. Molinaro o tym samym tytule (1979)  i jest ona z zestawu wybranego przeze mnie chyba najbliżej statusu "czytadła" w całym tego słowa znaczeniu. Na pewno jest na plus należy zaliczyć jej walory literackie, które w tej kategorii raczej nie występują a i fakt, że ciągle od czasu do czasu jest wznawiana też coś znaczy.  



3. "Pani Bovary" G. Flaubert. Jeszcze jedna książka może nie tyle będąca romansem co udowadniająca, na ich przykładzie, że nie tylko mężczyźni nie wiedzą czego chcą kobiety ale i one same tego nie wiedzą. 



4. "W 80 dni dookoła świata" J. Verne. Chyba najsłynniejsza powieść J. Verne - jak przygody to wiadomo, że dla chłopaków ale że jest i wątek romansowy, choć potraktowany z typowo brytyjską flegmą, jak na Anglika, którym jest główny bohater, przystało więc i dziewczynom nie zaszkodzi przeczytać. 



5. "Popioły" S. Żeromski. "Ogary poszły w las" - czy jest ktoś kto tego nie zna? Dla panów wojna i bitwy dla pań romanse. Jeśli przeczyta się książkę to jasne będzie dlaczego Żeromski był kandydatem do literackiej nagrody Nobla.



6. "Buddenbrookowie" T. Mann. Klasyka powieści. Co prawda nie ma tu happy end'u ale czego można się spodziewać po kimś kto napisał "Czarodziejską górę" i "Doktora Faustusa". I tak należy się cieszyć, że w tym przypadku w porównaniu z nimi to na prawdę "kaszka z mleczkiem".



7. "Czarnoksiężnik z Archipelagu" U. Le Guin. Chyba najgłośniejsza książka Le Guin i obok "Lewej ręki ciemności" najlepsza. Wspaniały klimat, którego długo się nie zapomina.



8. "Klub włóczykijów" E. Niziurski. Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza książka klasyka literatury dla męskiej części młodzieży. Dla tych, którzy kiedykolwiek "zawadzili" na dłużej w Pułtusku albo w Górach Świętokrzyskich lektura obowiązkowa a przy tym zabawna, łatwa i przyjemna. Nie wiem co prawda jak zniosła próbę czasu ale warto dać jej szansę. 



9. "Duma i uprzedzenie" J. Austin. Nie wiem czy książkę trzeba przedstawiać. Była moim "odkryciem" na długo zanim zyskała popularność w Polsce, kiedy trochę przypadkiem natknąłem się w biblioteczce Rodziców na pierwsze polskie wydanie (1975), do którego sentyment mi pozostał do dzisiaj. Ekranizacje trochę, tę zdecydowanie najlepszą powieść Jane Austen "wyświechtały" i warto samemu przekonać się jak to było na prawdę z Elizabeth Bennet i Fitzwiliam'em Darcy.



10. "Portret damy" H. James. To dowód na to, że "kobiety nie da się przekonać ale czasami można ją namówić". Z pojedynku film - książka, ta druga wychodzi zwycięsko ale tylko z niewielką przewagą. Warto obejrzeć zarówno film J. Campion jak i przeczytać powieść Henry'ego James'a. Zarówno miłośniczki romansów jak i którzy lubią się wysilić przy lekturze z pewnością będą usatysfakcjonowani. 



Uwaga - w niektórych z nich można się natknąć na "treści intelektualnie nośne" co na plaży jest raczej nie wskazane ale autorzy gwarantują dobry warsztat literacki więc tę niedogodność da się przy minimalnym wysiłku ze strony czytelnika pokonać. 

46 komentarzy:

  1. Widzę, że masz dosyć oryginalny pogląd na "czytadła" :). Większość tych książek to pozycje, z którymi na pewno się kiedyś zapoznam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żebym nie czytał książek dla facetów :-) Forsytha, Ludluma czy MacLeana zdarzyło mi się nawet, o zgrozo :-), przeczytac "Kod Leonarda da Vinci" ale jest napisany tak naiwnie, że nie ośmieliłbym się go polecic nikomu - chyba, że jako przestrogę :-)

      Usuń
    2. Tak też myślałam, dlatego "Kodu..." nigdy nie czytałam i nie zamierzam :)

      Usuń
    3. Eee ... czasami warto poznać, co nie znaczy polubić :-) czym się ludzie (niektórzy) fascynowali :-)

      Usuń
    4. O matko, dobrnęłam do 170 strony i nie dałam rady, tak że podziwiam samozaparcie :p

      Usuń
    5. Ja dobrnąłem do końca ale z każdą stroną moje "zadziwienie" wzrastało :-)

      Usuń
  2. Dość ciekawy zestaw ;-). I pomysleć, że wszystkie te książki czytałam, i wiele z nich właśnie latem (zamiast plaży - był koc na trawie albo hamak ;-), ale było to wieki temu. Nawet książki dla męskiej młodzieży kiedyś pochłaniałam (mam brata starszego o rok). Jak miło się było cofnąć w czasie, widząc Twoją listę, ze znajomymi okładkami. Ja do tej listy dorzuciłabym "Czerwone i czarne", "Annę Kareninę" oraz "Wojnę i pokój" - po raz pierwszy przeczytałam je właśnie w okresie wakacji letnich.
    Dziękuję za przypomnienie reżyserki J. Campion - jakiś czas temu miałam ochotę na obejrzenie "Jaśniejsza od gwiazd" - a potem zupełnie o tym zapomniałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znamy to, znamy ... i też czytałem je lata temu :-) coś jednak musiałem wybrac bo jak to zwykle bywa lista miała składac się z 10 książek. Niestety nie zawsze udało mi się znaleźc okładki wydań, które czytałem, bo J. Verne był w edycji "Biblioteka Płomyka" z 1952 r., a "Niecierpliwośc serca" w tej samej serii PIW-u, z której jest okładka "Dumy i uprzedzenie", "Stara baśń" z ilustracjami Boratyńskiego ale cóż - nie zawsze mamy to co chcemy :-). Dla mnie J. Campion, to przede wszystkim "Fortepian" w jej "Portrecie Damy" nie wszystko mi się podoba, co nie zmienia faktu, że to dobry film :-).

      Usuń
    2. Dla mnie Campion to też przede wszystkim "Fortepian" - wczoraj, widząc nazwisko u Ciebie, ponownie go obejrzałam. A filmu wymienionego jeszcze nie znam, ale ma dużo lepsze recenzje niż chociażby "Portret Damy", więc muszę nadrobić zaległości i sama się przekonać.
      Ja też nie czytałam wszystkich tych książek dokładnie w tym wydaniu, co przedstawiłeś - jednakże będąc częstym gościem w bibliotece poznało się różne okładki ;-). A seria PiW-u ("Duma i uprzedzenie") oraz styl Wydawnictwa śląsk z lat 60tych (wydanie "Klubu włóczykijów")zawsze będzie mi się kojarzył z dzieciństwem.

      Usuń
    3. "Portet Damy" (film) nie jest znowu taki zły - mnie zaskoczyły w nim "efekty" techniczne, które moim zdaniem psuły tylko narrację. To masz całkiem niezłe skojarzenia :-). To były bardzo dobre roczniki :-).

      Usuń
    4. Ja nie piszę, że "Portret Damy" jest złym filmem (udział Malkovicha mówi sam za siebie ;-), ale "Fortepian" porusza bardziej i głębiej ;-).
      A dzisiaj znalazłam, że również "Czerwone i czarne" zostay zekranizowane dla TV, i to dawno temu - ponoć piękny film. Muszę go zdobyć ;-).

      Usuń
    5. Film oglądałem dawno, dawno temu więc się nie wypowiadam bo niewiele z niego pamiętam :-) za to książka podobnie jak "Pustelnia parmeńska" ciągle się trzyma. Jeśli już zeszliśmy na sfilmowaną "taką" literaturę, to dla mnie jedna z lepszych ekranizacji to "Niebezpieczne związki" a i książką mimo, że pisana w formie listów grubo ponad 200 lat temu ciągle świetnie się czyta.

      Usuń
    6. Uśmiechnęłam się na Twoje słowa "taką" literaturę. Stokroć bardziej wolę czytać i oglądać ekranizacje "takiej" literatury, niż "takiej" współczesnej "literatury", jak chociażby Wiśniewskiego "Samotność w sieci" ;-).
      A akurat ekranizacja "Niebezpiecznych związków" z Malkovichem, Close i Pheiffer jest super. Książka też. A lato sprzyja "takiej" literaturze ;-).

      Usuń
    7. Oj, obawiam się że na ten temat byśmy nie porozmawiali, mam co prawda kolegę o tym nazwisku ale nie sądzę by popełnił "W sieci" :-), jest za to niezły film o tym samym tytule z D. Moore i M. Douglas'em i o, a jakże, związkach "damsko-męskich" w pracy (dla odmiany).

      Usuń
  3. Klub włóczykijów się niestety zestarzał, ale mogę być nieobiektywny, bo nie przepadałem za nim. Nieustająco wolę Księgę urwisów - mimo wszystkich socrealistycznych naleciałości, tyle że faktycznie nie ma tam romansu:) A ten romans u Verne'a to taki bardziej angielski: zawsze miałem wrażenie, że Fogg ożenił się z Audą "bo tak wypadało":P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie zaskoczyłeś ale od lat młodości nie zaglądałem do niego więc, póki co :-) trudno mi się wypowiadac - ja mam sentyment do "Klubu ..." bo w czasie wędrówki przez Góry Świętokrzyskie trafiłem na miejsca, które opisuje w książce a i wreszcie zobaczyłem jak wyglądają dziwiecsiły, no a żeby zobaczyc kolumnę Zygmunta zrobioną ze zlepieńca cechsztyńskiego z Zygmuntówki wystarczy, że wsiądę w 180 :-). Fakt - romans Fogga był bardzo angielski, w sumie wahałem się czy nie wybrac romans Axel'a Lindenbroka, choc i on nie był zbyt gorący :-) ale jednak "W 80 dni ..." ostatecznie wygrało bo było pierwszą książką Verne'a, którą czytałem.

      Usuń
    2. W kwestiach romansowych już chyba lepszy Fogg niż Axel:PP Wróciłbym sobie do Buddenbrooków, kiedyś zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Właściwie to nic nie stoi na przeszkodzie, żebym do nich wrócił:P

      Usuń
    3. Ja wróciłem :-) - jakiś rok temu, to samo wrażenie jak wówczas gdy czytałem ich pierwszy raz, jednak co mistrz to mistrz. Zbieram się za to by wreszcie obejrzec film ale słabo mi to idzie :-).

      Usuń
    4. To ja ich sobie zdejmę z półki i położę gdzieś na wierzchu:)

      Usuń
    5. Na pewno nie będziesz żałował a trochę ruchu im się przyda :-)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy zestaw. Dziękuję o przypomnienie o Zweigu. Ja też czytałam "Niecierpliwość serca" zachęcona przez film, ale to było już dawno, chyba czas na powtórkę. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w "ramach" sentymentu do autorów sięgnąłem po jego "Dziewczynę z poczty" ale z "Niecierpliwością serca" też na pewno się przeproszę :-).

      Usuń
    2. Już zapisuję "Dziewczynę..." na listę książek do przeczytania. :-)

      Usuń
    3. Wydany jest w "Nowym kanonie" WAB-u, znam z niego tylko "Życie i los" W. Grossmana ale że seria wygląda nobliwie więc chyba można zaryzykowac. Dojechałem do 14 strony :-) na razie trochę kafkowskie klimaty :-). Tłumaczką jest Karolina Niedenthal, żona Chrisa nad którego "Zawód: fotograf" niedawno trochę się znęcałem - jaki ten świat jest mały :-).

      Usuń
  5. Po pierwsze cieszę się, że udało mi się ciebie namówić do udziału w zabawie. Po drugie - jak widzę, każdy z nas uczestników przyjął własne kryterium czytadła, co dziwne mnie nigdy nie kojarzyło się z wątkiem romansowym, ale coś w tym jest. Po trzecie odnosząc się do pozycji, które znam -Pani Bovary- kobiety zdecydowanie zbyt często nie wiedzą, czego chcą, a Emma doprowadzała mnie do pasji i zamiast oceniać książkę, oceniałam jej bohaterkę. - Verne też bardzo lubiłam i z przyjemnością przeczytałam W 80 dni dookoła świata, Popioły - owszem, Jane Austin- też myślałam, aby uwzględnić na mojej liście ulubionych książek - jest chyba wzorcowym czytadłem. Pozostałych książek nie czytałam. Po czwarte - żadne przestrzeganie mnie przed Kodem - nie wywarłoby skutku, najczęściej przestrogi skutkują odwrotnie :) Po piąte muszę wreszcie przeczytać Starą baśń, kiedy przeczytałam już tyle różniej wartości J.I.K-ów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego na wszelki wypadek wziąłem czytadła w cudzysłów :-). Próbowałem kilku JIK-ów, "Stara baśń" jest zdecydowanie najlepsza. Jeśli chodzi o "Kod ..." nawet nie próbowałem Cię odwodzic od niego - jak wiadomo "kobiety nie da się przekonac, czasami można ją tylko namówic" :-). Sam czytałem i zachodziłem w głowę jak czymś tak naiwnym ludzi mogli się fascynowac - ale że jest sugestywnie napisana to fakt :-). I jeszcze raz dziękuję za zaproszenie :-)

      Usuń
  6. Tak, każdy z nas pozostanie przy swoim zdaniu i to jest piękne, że potrafimy tak ładnie różnic się między sobą. Po Starą baśń sięgnę na pewno, tylko muszę trochę oderwać się od JIK-a w przeciągu roku przeczytałam w ramach wyzwania 15 pozycji różnej wartości, od - moim zdaniem całkiem przeciętnych czytadeł do naprawdę ciekawych powieści historycznych (można i zawierających pewne przeinaczenia, ale czytanych z dużą przyjemnością). Liczę, że i w przyszłości dasz się namówić na jakąś blogową zabawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pod autentycznym wrażeniem jeśli chodzi o JIK-a - przemęczyłem "Królewskich synów" ale każda kolejna książka, do której się zabierałem "Waligóra", "Bruhl" i "Dziecię Starego Miasta" pokonały mnie :-)

      Usuń
  7. Mój Mąż powiedział, że przy odrobinie wysiłku można też tych treści intelektualnie nośnych nie zauważyć ;)
    "Starą baśń" chciałabym kiedyś przeczytać, czytałam "Dziecię Starego Miasta" i podobało mi się, ale mnie nie zachwyciło. Zastanawiam się też, czy jeśli się nigdy nie czytało "W 80 dni...", to czy warto czytać teraz, jako dorosła osoba, czy to już nie to? "Tajemnicza wyspa" to jedna z lepszych książek mojego dzieciństwa, ale po inne jakoś nigdy nie sięgnęłam.

    P.S. Przeczytałam nowszego Le Clezio, jeszcze muszę swoje myśli ogarnąć i ubrać w słowa i będą refleksje na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Stara baśń" to po prostu romans historyczny na przyzwoitym poziomie do dzisiaj spokojnie dający się czytac, a jeśli chodzi o Verne mam wrażenie, że jego książki były adresowane głównie do chłopców. Ja sięgam do tego typu literatury wyłącznie przez sentyment a i on nie zawsze pomaga :-) tak że sporo "ryzykujesz" jeśli chcesz teraz zabrac się za jego książki :-)

      Usuń
  8. Czy czytałeś Żeromskiego jako dorosły człowiek tj. po zakończeniu edukacji?;) Pytam, bo ostatnio często słyszę głosy, że jego powieści pod względem stylistycznym nie są najlepsze. Nad pierwszym zdaniem "Popiołów" pastwiła się m.in. Szymborska - jaki las? czyje ogary? po co poszły?;) Niemniej jest to chyba jedno z najbardziej znanych "pierwszych zdań" w lit. polskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od ostatniego sam na sam z "Popiołami" trochę czasu upłynęło ale na pewno było to już po "zakończeniu edukacji" choc ciągle się czegoś uczę :-). Przez długi czas była to jedna z moich ulubionych książek więc patrzę na nią trochę przez różowe okulary ale wygląda teraz na to, że z Twojego poduszczenia :-) przeproszę się chyba z nimi. Za to stosunkowo niedawno wróciłem do "Syzyfowych prac" - czar trochę prysł, ma się wrażenie, że momentami rwie się "łącznośc" pomiędzy poszczególnymi rozdziałami, nawet do tego stopnia przy odrobinie wysiłku możnaby je traktowac jako odrębne opowiadania.

      Usuń
    2. Czyli coś jest na rzeczy? Mnie kusi od jakiegoś czasu powtórka "Przedwiośnia", ale jest tyle ciekawych rzeczy na półkach, że jeszcze się wstrzymam.
      Nasza koleżanka tu rozprawiła się z "Wierną rzeką".

      Usuń
    3. Zajrzałem :-) "Wiernej rzeki" nigdy nie lubiłem ale to zawsze rzecz gustu ale też i jej argumentacja co do zestawu lektur mnie nie przekonuje. Łatwo można wpaśc w przesadę w drugiej strony dowód załączam - http://w-zaciszu-biblioteki.blogspot.com/2012/07/wpywy.html :-). A metoda Szymborskiej ... , kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem :-) - w ten sposób można wyśmiac i wyszydzic każdy utwór - także i jej :-).

      Usuń
    4. Zgadza się, u każdego znajdzie się jakaś wpadka - ludzka rzecz. Wracając do ogarów - można wyjść z założenia, że to zdanie jest świetne, bo: krótkie, wrzuca czytelnika w środek akcji, na dodatek z impetem, brak szczegółów zaciekawia.
      Schemat od Zbyszka chyba sobie wydrukuję dla lepszej analizy.;) Swoją drogą człowiek ma nieznośną przypadłość porównywania rzeczy nowych do tych dobrze znanych, może posądzenia o wpływy są krzywdzące? Trudno jest chyba pisać jak XY, tj. podrabiać styl.

      Usuń
    5. Mój zarzut wobec tego schematu nie dotyczył nawet "wpływu" ile bardziej subiektywności wyboru i łagodnie rzecz ujmując niekompletności oraz nieadekwatności :-). Wiadomo, że mimo istnienia "globalnej wioski" w naszym kręgu kulturowym kanon autorów wyglądałby trochę inaczej.

      Usuń
    6. I to by było dopiero ciekawe: porównać np. schemat polski, angielski, rosyjski i niemiecki.

      Usuń
  9. Myślę, że samopoczucie byłoby lepsze, może nie tyle ze względu na większą obecnośc Polaków - bo tu zmian pewnie by nie było ile z powodu poczucia bliskości i ciągłości, bo literatura nie zaczynałaby się od Cervantesa ale jeśli już to miałby swój wywód "genealogiczny" poprzez Ariosta i Tassa do Wergiliusza i Homera :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę się tylko z tym zgodzić.;)

      Usuń
    2. No nie wierzę ... !!! :-)

      Usuń
    3. Aż tak???;) Wydawało mi się, że często mamy zbieżne poglądy.;)

      Usuń
  10. Przyznaję, w tym zalewie książkowego badziewia w sieci, miło wiedziec, że nie jest się samemu :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się Twoje zestawienie. Szacunek dla mężczyzny, który docenił Dumę i uprzedzenie:)

    OdpowiedzUsuń