Narzekałem wraz z Lirael na brak dramatów na książkowych blogach ale chyba nasze marudzenie nie było do końca uzasadnione bo przecież wcześniej szlaki przecierała Anka w swoich czytankach "Domem lalki" Ibsena, której należy oddać sprawiedliwość i palmę pierwszeństwa.
Jakkolwiek by jednak nie było po "Rewizorze" i "Ożenku" Gogola, szkolna tradycja poznawania dramatu w wersji książkowej wzięła mnie chyba na dobre. Tym razem padło na "Wizytę starszej pani". Usłyszałem o niej po raz pierwszy na wykładzie nieżyjącego już profesora Stycznia (o którym w żartach powiadano, że to przez niego Karol Wojtyła został papieżem by on mógł po nim objąć Katedrę Etyki), to zresztą jedna z niewielu rzeczy, którą zapamiętałem z jego wykładów.
Jakkolwiek by jednak nie było po "Rewizorze" i "Ożenku" Gogola, szkolna tradycja poznawania dramatu w wersji książkowej wzięła mnie chyba na dobre. Tym razem padło na "Wizytę starszej pani". Usłyszałem o niej po raz pierwszy na wykładzie nieżyjącego już profesora Stycznia (o którym w żartach powiadano, że to przez niego Karol Wojtyła został papieżem by on mógł po nim objąć Katedrę Etyki), to zresztą jedna z niewielu rzeczy, którą zapamiętałem z jego wykładów.
"Wizytę starszej pani" określa się jako tragikomedię nawiązującą do dramatu antycznego, mam jednak co do gatunku literackiego bo niczego zabawnego w niej się nie dopatrzyłem. Nie ma natomiast wątpliwości co do czerpania z kultury antyku. Odniesień do niej nie sposób nie zauważyć, bo już choćby tytułowa bohaterka Klara choć pod względem ilości mężów może konkurować może z całkiem współczesną z Zsa Zsą Gabor, to przede wszystkim wygląda "jak Parka, grecka bogini przeznaczenia. Powinna nazywać się Kloto, a nie Klara, można by uwierzyć, że przędzie nici żywota." Nawiasem, mówiąc Dürrenmatt'owi coś się poplątało bo to Rzymianie czcili Parki, Grecy zaś Mojry.
Ale skojarzeń z antycznym dramatem jest więcej (pomijam już wykorzystanie w sztuce chóru) bo tytułowa Starsza Pani przypomina bowiem Erynie. Wyrządzona krzywda nie uległa zapomnieniu "Życie popłynęło dalej, ale ja wszystko pamiętam" a złożona mieszkańcom podupadłego miasteczka oferta: "Dam wam miliard i chcę sobie za to kupić sprawiedliwość", nie jest poszukiwaniem sprawiedliwości lecz zemsty. Sama zresztą przyznaje - "Świat zrobił ze mnie dziwkę, teraz ja zrobię z niego burdel." I to się jej udaje.
W ostatecznym rozrachunku jedynym sprawiedliwym w miasteczku okazuje się sprawca jej krzywdy, w którym zachodzi przemiana. Od niezgody na wyrok jaki na niego wydała Klara i strachu "Miasto przygotowuje się do uroczystości zamordowania mnie, a ja zdycham z przerażenia." po zrozumienie, że postawa człowieka zależy w gruncie rzeczy zawsze tylko od niego i nikt nie może uwolnić go od odpowiedzialności za własne czyny.
Widać to gdy mówi obywatelom miasteczka, że "Przecież wszystko jest konsekwencją mego czynu (...). Nie mogę już pomóc ani sobie, ani wam." Tylko on zdaje sobie sprawę z konieczności stawienia czoła własnym wyborom i ich konsekwencjom "Poddam się waszemu wyrokowi, jakikolwiek by nie był. Dla mnie będzie on wymiarem sprawiedliwości, czym będzie dla was, tego nie wiem. Daj Boże, żebyście sami zdołali się wobec niego ostać. Możecie mnie zabić, nie skarżę się, nie protestuję, nie bronię się, ale nie mogę wam oszczędzić działania."
Choć wydaje się, że piekło urządzają nam inni, tak jak Alfredowi, gdy skarży się Klarze, że odkąd go opuściła jego "życie stało się piekłem", to okazuje się, że piekło tkwi w samym człowieku, wie to Klara - "sama stałam się piekłem", dowiaduje się tego o sobie także Ill od Pastora - "piekło jest w panu".
Widać to gdy mówi obywatelom miasteczka, że "Przecież wszystko jest konsekwencją mego czynu (...). Nie mogę już pomóc ani sobie, ani wam." Tylko on zdaje sobie sprawę z konieczności stawienia czoła własnym wyborom i ich konsekwencjom "Poddam się waszemu wyrokowi, jakikolwiek by nie był. Dla mnie będzie on wymiarem sprawiedliwości, czym będzie dla was, tego nie wiem. Daj Boże, żebyście sami zdołali się wobec niego ostać. Możecie mnie zabić, nie skarżę się, nie protestuję, nie bronię się, ale nie mogę wam oszczędzić działania."
Choć wydaje się, że piekło urządzają nam inni, tak jak Alfredowi, gdy skarży się Klarze, że odkąd go opuściła jego "życie stało się piekłem", to okazuje się, że piekło tkwi w samym człowieku, wie to Klara - "sama stałam się piekłem", dowiaduje się tego o sobie także Ill od Pastora - "piekło jest w panu".
Co ciekawe, i on i mieszkańcy akceptują ofertę Starszej Pani ale z jakże odmiennymi skutkami. Alfred rozumie ją jako odpłatę za wyrządzoną krzywdę, oni zaś stawiają się w tej samej pozycji co on przed laty i dokonują podobnego wyboru jak on przed laty, a kiedy Klara brutalnie podsumowuje starania mieszkańców o uratowanie miasteczka "Wasza nadzieja była szaleństwem, wasza wytrwałość nonsensem, wasza ofiarność głupotą, zmarnowaliście życie bez najmniejszego pożytku." to jednocześnie dokonuje oceny ich gotowości do poświęcenia życia człowieka dla własnej korzyści. Widząc dramat jednego spośród siebie niczego się nie nauczyli.