Niedawno przy okazji postu na temat "Anny Kareniny" wspominałem o biografii jej autora. Trafiła mi się tylko jedna - wydana przez W.A.B. Co tu dużo mówić wydawnictwo zdecydowało się na ryzykowny krok - wydało bowiem pozycję par excellance radziecką i która w Polsce, wydana była, wbrew temu co twierdzi wydawca, że to pierwsze wydanie, przynajmniej dwukrotnie; w 1982 i 1967 roku a oryginał ujrzał światło dzienne w 1963 r.
Pojawiła się zatem podstawowa wątpliwość, co do wartości pozycji, która miała za sobą pełne namaszczenie ówczesnych decydentów "od kultury" i to w dodatku tych zza wschodniej granicy, ale że pieniądze już wydałem więc doszedłem do wniosku, że skoro powiedziałem A należy powiedzieć również B.
Cóż ... , biografię kończyłem z tak zwanymi mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, wypada oddać autorowi sprawiedliwość - to zaskakująco sprawnie napisana książka. Na pewno nie jest nudna, zwłaszcza rozdziały poświęcone schyłkowi życia Tołstoja i opis jego stosunków rodzinnych czyta się nieomal z zapartym tchem. Z drugiej jednak strony, zawiera ona wszystkie te mankamenty jakich się obawiałem, a które nie są zaskoczeniem, tym bardziej, że tłumaczką była sama Romana Granas, bo tak jak u Mrożka żyrafa nie mogła istnieć jeśli nie wspominali o niej Marks, Engels ani ich "wielcy kontynuatorzy" tak i biografia Tołstoja powstała za czasów ZSRR nie mogłaby istnieć bez Lenina, nie obyło się zresztą również i bez jego poprzedników. Dzisiaj tego typu zabiegi w najlepszym wypadku śmieszą, ale jak na mój gust tych obligatoryjnych wtrętów, uwzględniając nawet specyfikę ówczesnych lat, jest zdecydowanie za dużo. Odniosłem też wrażenie, że w ideologicznym zapale Szkłowski chwilami usiłował wypromować na następcę Tołstoja ... Gorkiego, usiłując wyeksponować znajomość obu pisarzy.
Drugi poważny mankament to "brązownictwo" - co jakiś czas, pojawia się w biografii wzmianka o genialności Tołstoja, na czym jednak jego genialność miałaby polegać - nie wiadomo. Owszem to świetny pisarz z ekscentrycznymi pomysłami, głoszonymi m. in. w "Annie Kareninie" przypominającymi zawracanie Wisły kijem ale stąd do genialności jeszcze bardzo daleka droga. Nie ma co się chyba jednak specjalnie dziwić bo wiadomo "Tołstoj wielkim pisarzem był".
W tym klimacie "brązownictwa" trafiają się rzeczy, które sprawiały że szeroko otwierałem ze zdumienia oczy w trakcie lektury. Moją uwagę zwróciły dwie kwestie. Pierwszą z nich można chyba zaliczyć do formy "leczenia" europejskich kompleksów. Jeśli ktoś sądził, że to Polska stanowiła "antemurale christianitas" a za jej wschodnimi granicami rozpościerała się, kultura z europejskością niewiele mająca wspólnego choć do niej pretendująca, chwilami z powodzeniem, to jest w błędzie, bowiem według Szkłowskiego ośrodkiem, który stanowił centrum wymiany kultury europejskiej i azjatyckiej był uniwersytet w ... Kazaniu. Druga kwestia dotyczy twórczości Tołstoja, Szkłowski dokonuje zdumiewającego zabiegu, z jednej strony wyraźnie widać w jego książce, że bohaterowie utworów Tołstoja mieli cechy postaci z którymi pisarz się stykał z drugiej zaś Szkłowski, powtarza z uporem godnym lepszej sprawy, że były to twory od początku do końca oryginalne.
Te mankamenty książki Szkłowskiego niewątpliwie mogą drażnić i podważają jej wartość nie mniej jednak nie da się zaprzeczyć, że jeśli przymknie się na nie oczy, to pozostaje czytelnikowi niezła biografia, trzymająca się tematu, przedstawiająca życie i twórczość dziwaka, który nie za bardzo umiał znaleźć język z własną rodziną, potępiającego "miłość cielesną" a którego żona 15 (słownie: piętnaście) razy była w ciąży, upatrującego w kolejach żelaznych przyczyn klęsk ekonomicznych Rosji, "geniusza", który nie potrafił dojść do ładu i składu z najbliższymi, który popularnością przebijał w Rosji wszystkich pozostałych twórców pióra, którego poglądy omalże nie doprowadziły do założenia związku wyznaniowego i które szybko i brutalnie zweryfikowało życie.
W ostatecznym rozrachunku można więc przeczytać biografię Szkłowskiego z nadzieją, że jednak nie jest to ostatnie słowo na temat Tołstoja, jego życia i twórczości.
Cóż ... , biografię kończyłem z tak zwanymi mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, wypada oddać autorowi sprawiedliwość - to zaskakująco sprawnie napisana książka. Na pewno nie jest nudna, zwłaszcza rozdziały poświęcone schyłkowi życia Tołstoja i opis jego stosunków rodzinnych czyta się nieomal z zapartym tchem. Z drugiej jednak strony, zawiera ona wszystkie te mankamenty jakich się obawiałem, a które nie są zaskoczeniem, tym bardziej, że tłumaczką była sama Romana Granas, bo tak jak u Mrożka żyrafa nie mogła istnieć jeśli nie wspominali o niej Marks, Engels ani ich "wielcy kontynuatorzy" tak i biografia Tołstoja powstała za czasów ZSRR nie mogłaby istnieć bez Lenina, nie obyło się zresztą również i bez jego poprzedników. Dzisiaj tego typu zabiegi w najlepszym wypadku śmieszą, ale jak na mój gust tych obligatoryjnych wtrętów, uwzględniając nawet specyfikę ówczesnych lat, jest zdecydowanie za dużo. Odniosłem też wrażenie, że w ideologicznym zapale Szkłowski chwilami usiłował wypromować na następcę Tołstoja ... Gorkiego, usiłując wyeksponować znajomość obu pisarzy.
Drugi poważny mankament to "brązownictwo" - co jakiś czas, pojawia się w biografii wzmianka o genialności Tołstoja, na czym jednak jego genialność miałaby polegać - nie wiadomo. Owszem to świetny pisarz z ekscentrycznymi pomysłami, głoszonymi m. in. w "Annie Kareninie" przypominającymi zawracanie Wisły kijem ale stąd do genialności jeszcze bardzo daleka droga. Nie ma co się chyba jednak specjalnie dziwić bo wiadomo "Tołstoj wielkim pisarzem był".
W tym klimacie "brązownictwa" trafiają się rzeczy, które sprawiały że szeroko otwierałem ze zdumienia oczy w trakcie lektury. Moją uwagę zwróciły dwie kwestie. Pierwszą z nich można chyba zaliczyć do formy "leczenia" europejskich kompleksów. Jeśli ktoś sądził, że to Polska stanowiła "antemurale christianitas" a za jej wschodnimi granicami rozpościerała się, kultura z europejskością niewiele mająca wspólnego choć do niej pretendująca, chwilami z powodzeniem, to jest w błędzie, bowiem według Szkłowskiego ośrodkiem, który stanowił centrum wymiany kultury europejskiej i azjatyckiej był uniwersytet w ... Kazaniu. Druga kwestia dotyczy twórczości Tołstoja, Szkłowski dokonuje zdumiewającego zabiegu, z jednej strony wyraźnie widać w jego książce, że bohaterowie utworów Tołstoja mieli cechy postaci z którymi pisarz się stykał z drugiej zaś Szkłowski, powtarza z uporem godnym lepszej sprawy, że były to twory od początku do końca oryginalne.
Te mankamenty książki Szkłowskiego niewątpliwie mogą drażnić i podważają jej wartość nie mniej jednak nie da się zaprzeczyć, że jeśli przymknie się na nie oczy, to pozostaje czytelnikowi niezła biografia, trzymająca się tematu, przedstawiająca życie i twórczość dziwaka, który nie za bardzo umiał znaleźć język z własną rodziną, potępiającego "miłość cielesną" a którego żona 15 (słownie: piętnaście) razy była w ciąży, upatrującego w kolejach żelaznych przyczyn klęsk ekonomicznych Rosji, "geniusza", który nie potrafił dojść do ładu i składu z najbliższymi, który popularnością przebijał w Rosji wszystkich pozostałych twórców pióra, którego poglądy omalże nie doprowadziły do założenia związku wyznaniowego i które szybko i brutalnie zweryfikowało życie.
W ostatecznym rozrachunku można więc przeczytać biografię Szkłowskiego z nadzieją, że jednak nie jest to ostatnie słowo na temat Tołstoja, jego życia i twórczości.