Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jakubski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jakubski. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 marca 2013

W krainach słońca, Antoni Jakubski

Jeszcze jedna książka z "wykopalisk", tym razem klasyka polskiej literatury podróżniczej -"W krainach słońca. Kartki z podróży do Afryki Środkowej w latach 1909 i 1910" Antoniego Jakubskiego, która  doczekała się przed wojną dwóch wydań, pierwszego w 1914 r, i drugiego poszerzonego, w 1923 r. 


Autor to postać dzisiaj zapomniana ale warta przypomnienia bo to sylwetka niebanalna. Antoni Władysław Jakubski urodził się 28 marca 1885 r. we Lwowie, był zoologiem, zwanym trochę żartobliwie "twórcą polskiej szkoły czerwcowej", za sprawą monografii poświęconej, czerwcowi polskiemu - gatunkowi owadów z rodzaju pluskwiaków.

W latach 1903-08 studiował nauki przyrodnicze na Uniwersytecie Lwowskim u prof. J. Nasbauma-Hilarowicza, który napisał potem wstęp do jego wspomnień z wyprawy do Afryki i u Benedykta Dybowskiego. Po ukończeniu studiów początkowo pracował jako nauczyciel w gimnazjach w Stanisławowie i Lwowie, a w 1912 r. objął stanowisko asystenta Zakładu Histologii na Uniwersytecie Lwowskim. W 1917 r. habilitował się z zoologii i anatomii porównawczej. W okresie I wojny światowej służył w Legionach i do 1920 r. był oficerem sztabu jednostek Wojska Polskiego. Był czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych i otrzymał też Krzyż Virtuti Militari V klasy. 

Po wojnie, w 1919 r. objął stanowisko profesora nadzwyczajnego (w 1921 r. otrzymał tytuł profesora zwyczajnego) anatomii porównawczej i biologii na Uniwersytecie Poznańskim. W 1922 r., organizował Morskie Laboratorium Rybackie na Helu i był współzałożyciele Polskiego Towarzystwa Zoologicznego (1937 r.). W czasie II wojny światowej został aresztowany i przebywał w kilku obozach koncentracyjnych. Po wyzwoleniu wyjechał do Włoch, gdzie wstąpił do II Dywizji Pancernej w randze podpułkownika i był organizatorem polskiego szkolnictwa w II Korpusie. Po wojnie wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie pracował w British Museum a po przejściu na emeryturę zamieszkał w Pernhos, w ośrodku dla emerytowanych oficerów polskich. Zmarł 20 maja 1962 r. w Londynie.

zdjęcie okładki i strony tytułowej ze strony www.atticus.pl

Jakubski w okresie od sierpnia 1909 do marca 1910 roku odbył wyprawę na tereny ówczesnej Niemieckiej Afryki Wschodniej. Wyprawa składała się z dwóch osobnych tras. Pierwsza prowadziła z Kilosy (na zach. od Morogoro) nad jeziora Rukwa i Niasa, druga zaś z Bujko (na płn.-zach. od Mombo) na Kilimandżaro (tej części poświęcił niewielką publikację "Wyprawia na Mont Kilimandżaro", Kraków 1926), którego był pierwszym polskim zdobywcą, choć tak na prawdę ze względu na załamanie pogody nie dotarł na sam szczyt, doszedł bowiem do wysokości 5830 m n.p.m. (wysokość Kilimandżaro - 5895 m n.p.m.) na brzeg krateru szczytowego Kibo. 

"W krainach słońca" do dzisiaj zachowały swoje walory literackie, nic zresztą dziwnego skoro pisane mającą do czynienia na co dzień ze słowem pisanym, choć trochę specyficznym bo w książce wyraźnie  widać naukowe zainteresowania autora bo tak jak Czekanowski w swoich "W głąb lasów Aruwimi" sporo miejsca poświęca zagadnieniom antropologicznym, tak u Jakubskiego widoczne są jego zainteresowania przyrodnicze.

figurka przywieziona przez A. W. Jakubskiego z wyprawy

W przeciwieństwie jednak do postaci Jana Czekanowskiego, z "W krainach słońca" nie wyłania się zbyt sympatyczny obraz ich autora. W sumie niezbyt daleko mu do bohaterów kongijskich opowiadań Conrada, bo swoich tragarzy traktuje jak niewolników wymuszając posłuszeństwo przemocą nie stroniąc przy tym od bicia (chociaż chyba nie dokonywanego osobiście). Ale w sumie nie budzi to zaskoczenie, skoro dla Jakubskiego to Murzyni to "czarne małpy" i "ludzie pierwotni". "Europejczyk w obcowaniu z murzynami musi się uzbroić w cierpliwość, ale i stanowczość jest konieczną. Murzyn powinien wierzyć Europejczykowi, powinien wiedzieć, że postanowienia jego są nieodwołalne, ale i sprawiedliwe.  Ludzkie obchodzenie się z czarnym, staranie o dobre dlań pożywienie, jak i utrzymanie wesołego nastroju w pracującej gromadzie - to są warunki pomyślnej współpracy. Murzyn ma w sobie coś z dziecka i starca. Wesoły, lekkomyślny i gadatliwy, przepadający za wesołą kompanią w którejby przy pełnych garnkach piwa "pombe" można było całą noc pośpiewać i różnych opowieści się nasłuchać - rankiem już niestrudzony zabiera się ochoczo do pracy. Na ból są srodze wytrzymali. Bicie odczuwają mniej jako cierpienie, raczej jako pohańbienie."

Wygląda na to, że Jakubski mógłby zrobić karierę w państwie Leopolda II, swoją drogę ciekawe jako co on by odbierał bicie. Niejako dla równowagi dostaje się też osadnikom niemieckim. Widać zresztą niezbyt ukrywaną niechęć do Niemców przy okazji wzmianek o krwawo stłumionych powstaniach plemion, które usiłowały wyzwolić się spod ich panowania.

Oczywiście, nie jest to dominujący w książce motyw, znaczna jej część poświęcona jest myśliwskim przygodom i codziennym trudom wędrówki, którą mógł je przepłacić życiem a co najmniej trwałą utratą zdrowia, jak to zdarzyło się jego współpasażerom podróży do Afryki.  w czasie której zrobił zupełnie zaskakujące znajomości. O ile poznanie w Mombassie "Wasserpolaka" Schwentawsky'iego może jeszcze niespecjalnie zdumiewa to już spotkanie z Mojżeszem Goldsmithem "nowoczesnym Srulem z Lubartowa" w miejscu odległym od wiele dni wędrówki od wybrzeża już tak. "Urodzony w Warszawie, gdzie do szóstego roku życia przebywał, wspomina jeszcze teraz Syreni gród, jako wzór elegancji i wytworności. Dotychczas nie zapomniał zupełnie polskiej mowy, owszem zna nawet piosenkę "Mama sze gniewa, roczkamy macha", poczem następują dźwięki najzupełniej dla ucha polskiego niezrozumiałe. Poczciwe Żydzisko - więcej sobie przypisuje, niż wie: ma naturalnie i swoje wady, ale z gruntu serdeczny i usłużny". Na drodze Jakubskiego staje też niemiecki kapral o swojsko brzmiącym nazwisku - Brzezynski.

Dzisiaj pewnie Jakubskiego nie ominęłoby napiętnowanie bo opowieści Cejrowskiego w porównaniu z jego wspomnieniami to wzór poprawności politycznej, tyle "W krainach słońca" przedstawiają obraz autentycznej Afryki i jej mieszkańców a nie kolorowych, egzotycznych obrazków.