Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arbus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arbus. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 listopada 2014

Diane Arbus. Biografia, Patricia Bosworth


Już dawno żadna lektura nie wywołała u mnie takiego "efektu wow!" jak biografia Diane Arbus! Super książka! Wypada ją docenić, zwłaszcza że autorka, patrząc przez pryzmat naszego rodzimego podwórka, podjęła się podwójnie, jeśli nie potrójnie trudnego zadania, pisząc o jednej z najwybitniejszych amerykańskich fotograficzek, której zdjęcia robią wrażenie na widzu także i dzisiaj, choć wydaje się, że w tych czasach, mało co jest już nas, w stanie zaskoczyć. 


Fotografie Arbus mają swoje korzenie w akwarelach Georga Grosza "surowe, okrutne, bezwzględne obrazy, przedstawiające zły, fantasmagoryczny świat" i malarstwie Goyi - "lubiła jego groźnych gigantów, garbatych karłów i demony". W swoich portretach ujawniała nieprzyjemną prawdę o swoich modelach, nieprzyjemną często dla nich ale jeszcze bardziej nieprzyjemną dla widzów. Tematyka jej zdjęć była "specyficzna: "hermafrodyci, kaleki, ludzie zdeformowani, zmarli, umierający: nigdy nie odwracała wzroku, co wymagało odwagi i niezależności" a w szczytowym w szczytowym okresie twórczości fascynowała ją "samotność, rzeczy odrzucone przez świat, odtrącenie, seks, ponura ironia i rozpacz".  








Kim była kobieta, która miała odwagę zmierzyć się z tak niewygodną rzeczywistością? Bosworth nie daje na to gotowej odpowiedzi. Daje opis, z którego samemu trzeba już wyciągnąć wnioski. Jej Arbus daleka jest od pomnikowej postaci, udowadnia, że bycie "pięknym, młodym i bogatym" nie zawsze oznacza bycie szczęśliwym. Jak wspomina sama Diane "Miałam w życiu wszystko, czego może zapragnąć kobieta, a byłam nieszczęśliwa. Nie wiedziałam dlaczego. Po prostu nie potrafiłam porozumieć się z rodziną. Czułam, że mąż i dzieci nie kochają mnie, i że ja nie potrafię ich kochać. Przestałam funkcjonować." Gdzie leżało źródło tego poczucia osamotnienia, czy w dzieciństwie, w którym brakowało jej tylko "ptasiego mleka" bo miała wszystko ... oprócz zwyczajnego, rodzicielskiego ciepła, a może to w niej tkwił jakiś "feler", który sprawiał, że zachowywała dystans wobec rodziców, siostry czy koleżanek i kolegów z dzieciństwa? 
 
"Żyła tak, by zaspokajać życzenia innych: miała robić to, czego chcieli rodzice, a jednocześnie spełniać oczekiwania Allana [męża] - i w końcu zatraciła zupełnie zdolność podejmowania decyzji, nawet w najdrobniejszych sprawach""w pogoni za artystyczną doskonałością Diane odcinała się coraz bardziej do ludzi. Była samotna, była sama i pogrążała się w rozpaczy".

Bosworth swoją książkę osadza trochę w nurcie gender, robi to, co tu dużo mówić, dosyć przekonująco, ale też nie dogmatycznie, choć zapewne sama Arbus mogłaby tym być trochę zaskoczona, bo o ile z jednej strony dostrzegała funkcjonowanie grup, których "siłą było wykluczanie innych i czerpanie satysfakcji z tych wykluczeń" i "rozkoszowała się takimi słowami jak quest [wędrówka w poszukiwaniu prawdy obfitująca w epizody i próby mitologicznej natury], "arystokracja", "rytuały", "legendy", "królestwo": zaczęła patrzyć na świat przez pryzmat mitów", to jednocześnie "miała mnóstwo pomysłów, ale potrzebowała jego aprobaty, potwierdzenia i pomysłów, i swej własnej wartości" a tego potwierdzenia poszukiwała u mężczyzn. Nie tylko u mężczyzn swojego życia, którzy ostatecznie zdecydowali się na życie bez niej ale także u kompletnie przypadkowych, z którymi "pieprzyła się w imię wyzwolenia", jak twierdzili niektórzy z jej znajomych, często zażenowani bezpośredniością jej wyznań.  

Gdy czyta się biografię Diane Arbus ma się wrażenie, że od samego początku, do dzieciństwa tkwił w niej zalążek samodestrukcji, a całe jej życie mimo okresów rodzinnego szczęścia i zawodowych sukcesów w gruncie rzeczy było jego rozwinięciem aż do samobójczej śmierci. Polecam!