Moja znajomość z prozą Doctorowa datuje się od czasów liceum i lektury "Witajcie w Ciężkich Czasach". Kontynuowałem ją z różną intensywnością przez późniejsze lata i z różnym powodzeniem, większym w przypadku "Ragtime'u", "Billy'ego Bathgate'a", "Wystawy światowej" i "Rezerwuaru", mniejszym w przypadku "Księgi Daniela", "Jeziora Nurów" czy "Miasta Bożego".
Do trzech pierwszych mam szczególny sentyment, niezależnie od tego, że były lekturami czasów młodości a te zwykle mile się wspomina, choć powraca się do nich z różnym skutkiem - były wydane w PIW-owskiej serii "Współczesna proza światowa", która obok Klubu Interesującej Książki była literackim oknem na świat. Sporo tam było literatury z tzw. demoludów, która stanowiła równowagę dla pisarzy z Zachodu, którzy przeszli do historii literatury światowej i nadawali jej ton - Bellow, Cortazar, Eco, Grass, Heller, Kesey, Marquez, Nabokov, Vian, Vonnegut czy White, itd., itd., itd. Doctorow to może nie ta kategoria ale z pewnością pierwsza liga.
W pierwszej lidze mieści się też "Billy Bathgate", na którego podstawie został też nakręcony film pod tym samym tytułem i pewnie dlatego książka książka kojarzy mi się z "Dawno temu w Ameryce" (a i "Hoodlum gangster" za sprawą postaci, które występują zarówno w powieści jak i w filmie, zresztą nie najwyższych lotów mimo pierwszorzędnej obsady) ale także z "Manhattan Transfer" Dos Passosa. Jest to bowiem zarazem opowieść o inteligentnym i wrażliwym chłopcu, który odrzuca perspektywę, którą wieszczy swoim kolegom - "Przypisuję was na zawsze do wynajętych pokoi, wrzeszczących bachorów i nie rozgarniętych żon, skazuję na powolną śmierć w nieprawdopodobnym zniewoleniu, na drobne przestępstwa i nędzne zarobki, na oglądanie rzędu cel w bloku więziennym do końca waszych dni" na rzecz przynależności do świata gangów i jednocześnie portret Nowego Jorku lat 30-tych ubiegłego wieku.
Powieść Doctorowa w porównaniu z tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni przez polskich autorów, którzy wzięli za bohaterów swoich książek, chłopców w okresie dorastania znacząco się różni, co wynika zapewne w dużej części z tego, że adresowana jest do dorosłego czytelnika w przeciwieństwie do powieści Żeromskiego, Parandowskiego czy Nowakowskiego. Tam mamy chłopców tkwiących w dzieciństwie z problemami klasycznymi dla "rytuału przejścia", tu przedwczesną dorosłość i próbę odnalezienia się "w rozległym, ziejącym pustką świecie dorosłości, gdzie króluje przerażenie." Wejście w ten świat oznacza konieczność sprostania jego wymaganiom bez żadnej taryfy ulgowej, z obowiązkami dorosłego, bez praw dziecka i zgodę na utylitarne traktowanie, gdzie ocenia się go tylko z punktu widzenia przydatności w rozgrywkach świata dorosłych.
Ale to nie są dla Billy'ego wady, on akceptuje te prawidła - "cała sprawa polega na tym, że gdy już należysz, to nie lękasz się gwałtownej śmierci, w jej obliczu zwijasz się tak, jak nigdy by nie zdołał zwykły śmiertelnik", wszak alternatywa jest tak niepociągająca... Zresztą chce podbić świat - "żywił przekonanie, że nie powinien odczuwać wdzięczności za to co go spotyka, tylko brać, co dają, bo to mu się należy" i chociaż już wie, co wcale nie jest takie oczywiste w jego wieku, że "wszystko ma swoją cenę, i ponieważ nie wyrównałby rachunku nawet płacąc życiem, postanowił wykorzystać dany mu czas".
Chroni go inteligencja i wrażliwość, której wyznacznikiem jest miłość do dwóch kobiet jego życia: cierpiącej na zaburzenia psychiczne matki i kochanki gangsterów. To co sam mówi o swoim przyjacielu, patologicznym zbieraczu śmieci w jakimś sensie odnosi się do niego samego - "Kochać to, co zepsute, obdarte, uszkodzone. Kochać to, co nie działa. Kochać to, co pogięte, wyszczerbione i zdekompletowane. Kochać to co śmierdzi i nikomu by się nie chciało tego oczyścić z brudu, żeby ustalić, czym właściwie jest. Kochać to co ma nieokreślony kształt, niewiadomy cel i nieodgadniętą funkcję. Kochać i nie porzucić." Bo obie kobiety mają "feler" - matka jest chora psychicznie, a z kolei Drew Preston - nierozważnie dobiera sobie towarzyszy pozamałżeńskich przygód, mówiąc bardzo oględnie. Billy, obie te kobiety kocha i nie porzuca, co więcej, naraża życie by ocalić Drew (jedną z ciekawszych postaci książki), kobietę która "ma zbyt niezależny charakter i żyje samotnie wśród własnych tajemnic; taka już jest, wyłącznie sama decyduje i sama ze sobą rozmawia, bez względu na to, jak ponętnie blisko znajduje się w danej chwili." Ale wydaje mi się, że to tylko pozorna wolność, w gruncie rzeczy bowiem jest ograniczona przez mężczyzn nadających ramy jej życiu, choć decyzja co do tego czym i jak je wypełni pozostawiona jest już jej samej.
Świetna książka, polecam.
W pierwszej lidze mieści się też "Billy Bathgate", na którego podstawie został też nakręcony film pod tym samym tytułem i pewnie dlatego książka książka kojarzy mi się z "Dawno temu w Ameryce" (a i "Hoodlum gangster" za sprawą postaci, które występują zarówno w powieści jak i w filmie, zresztą nie najwyższych lotów mimo pierwszorzędnej obsady) ale także z "Manhattan Transfer" Dos Passosa. Jest to bowiem zarazem opowieść o inteligentnym i wrażliwym chłopcu, który odrzuca perspektywę, którą wieszczy swoim kolegom - "Przypisuję was na zawsze do wynajętych pokoi, wrzeszczących bachorów i nie rozgarniętych żon, skazuję na powolną śmierć w nieprawdopodobnym zniewoleniu, na drobne przestępstwa i nędzne zarobki, na oglądanie rzędu cel w bloku więziennym do końca waszych dni" na rzecz przynależności do świata gangów i jednocześnie portret Nowego Jorku lat 30-tych ubiegłego wieku.
Powieść Doctorowa w porównaniu z tym, do czego jesteśmy przyzwyczajeni przez polskich autorów, którzy wzięli za bohaterów swoich książek, chłopców w okresie dorastania znacząco się różni, co wynika zapewne w dużej części z tego, że adresowana jest do dorosłego czytelnika w przeciwieństwie do powieści Żeromskiego, Parandowskiego czy Nowakowskiego. Tam mamy chłopców tkwiących w dzieciństwie z problemami klasycznymi dla "rytuału przejścia", tu przedwczesną dorosłość i próbę odnalezienia się "w rozległym, ziejącym pustką świecie dorosłości, gdzie króluje przerażenie." Wejście w ten świat oznacza konieczność sprostania jego wymaganiom bez żadnej taryfy ulgowej, z obowiązkami dorosłego, bez praw dziecka i zgodę na utylitarne traktowanie, gdzie ocenia się go tylko z punktu widzenia przydatności w rozgrywkach świata dorosłych.
Ale to nie są dla Billy'ego wady, on akceptuje te prawidła - "cała sprawa polega na tym, że gdy już należysz, to nie lękasz się gwałtownej śmierci, w jej obliczu zwijasz się tak, jak nigdy by nie zdołał zwykły śmiertelnik", wszak alternatywa jest tak niepociągająca... Zresztą chce podbić świat - "żywił przekonanie, że nie powinien odczuwać wdzięczności za to co go spotyka, tylko brać, co dają, bo to mu się należy" i chociaż już wie, co wcale nie jest takie oczywiste w jego wieku, że "wszystko ma swoją cenę, i ponieważ nie wyrównałby rachunku nawet płacąc życiem, postanowił wykorzystać dany mu czas".
Chroni go inteligencja i wrażliwość, której wyznacznikiem jest miłość do dwóch kobiet jego życia: cierpiącej na zaburzenia psychiczne matki i kochanki gangsterów. To co sam mówi o swoim przyjacielu, patologicznym zbieraczu śmieci w jakimś sensie odnosi się do niego samego - "Kochać to, co zepsute, obdarte, uszkodzone. Kochać to, co nie działa. Kochać to, co pogięte, wyszczerbione i zdekompletowane. Kochać to co śmierdzi i nikomu by się nie chciało tego oczyścić z brudu, żeby ustalić, czym właściwie jest. Kochać to co ma nieokreślony kształt, niewiadomy cel i nieodgadniętą funkcję. Kochać i nie porzucić." Bo obie kobiety mają "feler" - matka jest chora psychicznie, a z kolei Drew Preston - nierozważnie dobiera sobie towarzyszy pozamałżeńskich przygód, mówiąc bardzo oględnie. Billy, obie te kobiety kocha i nie porzuca, co więcej, naraża życie by ocalić Drew (jedną z ciekawszych postaci książki), kobietę która "ma zbyt niezależny charakter i żyje samotnie wśród własnych tajemnic; taka już jest, wyłącznie sama decyduje i sama ze sobą rozmawia, bez względu na to, jak ponętnie blisko znajduje się w danej chwili." Ale wydaje mi się, że to tylko pozorna wolność, w gruncie rzeczy bowiem jest ograniczona przez mężczyzn nadających ramy jej życiu, choć decyzja co do tego czym i jak je wypełni pozostawiona jest już jej samej.
Świetna książka, polecam.