środa, 25 lipca 2012

Po stokroć Hermanowicz!

I znowu poniekąd kłania się mi molierowski Pan Jourdain ... . Swoim Henrykiem Hermanowiczem (1912-1992) chwaliłem się, a jakże (wiadomo - "lepiej mówić dobrze o sobie niż źle o innych"), przy tej okazji ale dopiero kilka dni temu uświadomiłem sobie, że moje spotkanie z jego fotografią zaczęło się znacznie, znacznie wcześniej.


Mój szkolny wysiłek został doceniony przez Rodziców i dostałem jako nagrodę album "Kraków" ze wstępem Janusza Roszko (1973) ale że z mojego rodzinnego miasta do Krakowa daleka droga a i refleksja nad sztuką nie była cechą charakterystyczną mojego ówczesnego wieku więc co tu dużo mówić nie bardzo byłem w stanie docenić urody jego fotografii. Dopiero oferta jaką dostałem rok, może dwa lata temu zwróciła mi uwagę na to co traciłem.


Jego "Kobietę z zamkniętymi oczami"  przeciwstawiano fotografiom Man Ray'a - być może słusznie. Dla mnie jednak bardziej adekwatne byłoby zestawienia z pracami z "Camera Work" A. Stieglitza, którego mogłaby być ozdobą gdyby nie to, że ukazała się 20 lat po ukazaniu ostatniego numeru pisma (co zresztą pokazuje generalnie pewne zapóźnienie polskiej sztuki fotograficznej). "Socjalistyczne w treści" "Oczyszczanie błotniarek" (1949) kojarzy się ze wszystkim tylko nie z socrealizmem. Ale nie ma się co dziwić - Hermanowicz uchodzi za najlepszego ucznia Jana Bułhaka, przy czym bez większego ryzyka można powiedzieć, że tym razem uczeń pobił mistrza. 


Widać naturalnie wpływ Jana Bułhaka, czego dowodem może być "Na skrzyżowaniu dróg. Okolice Krzemieńca" (1938) ale już "Cień na murze. Florencja" (1957) kojarzy się bardziej z francuskimi mistrzami fotografii niż programem "fotografii ojczystej". 


Tak na prawdę jednak Hermanowicz znany jest przede wszystkim jako fotograf Krakowa a to jednak, co by nie mówić, nie Paryż i tematyka nie tak bogata. Pewnie dałoby się co prawda i tu zaobserwować świat a raczej półświatek ale czasy były mało sprzyjające i tego typu zdjęcia nie miały w Polsce żadnych szans. Pozostało więc do fotografowania to co widać na codzień a tu już łatwo można zostać zaszufladkowanym bez widoków na większy rezonans twórczości i pozostać tylko miejscową sławą tak jak to przydarzyło się tylu innym na prawdę niezłym krakowskim fotografom jak I. Krieger, S. Mucha czy S. Kołowca. 


Henrykowi Hermanowiczowi udało się wyjść z krakowskimi tematami poza krakowskie opłotki. Mimo, że miasto jest na nim rozpoznawalne to jednak jego obraz odbiega od tego do czego przyzwyczaiła nas sztampa widokówek (dowód powyżej).

fotografie pochodzą ze strony www.dylag.pl

Album z wprowadzeniem Anny Baranowej "Hermanowicz na nowo odkryty", który został wydany przy okazji wystawy, jaka miała miejsce w Galerii Dyląg w Krakowie w 2009 r. ma nieco mylący tytuł. Owszem jeśli chodzi o wybór artysty, wszystko się zgadza - Po stokroć Hermanowicz! ale jeśli chodzi o zawartość to już nie bardzo, bo naliczyłem nieco ponad 100 fotografii. Nie byłbym też sobą, gdybym przy tej okazji trochę nie ponarzekał. Jak na gust zwolennika staromodnej fotografii "przedstawiającej" trochę za dużo w albumie prac z cyklu "Szuflada" i "Horrible sensu", z drugiej strony prace piktorialne pokazują, że kierunek był ślepą uliczką nawet dla takiego mistrza jak Hermanowicz. Do reszty, czyli tak na prawdę do zdecydowanej większości wyboru nie ma się o co przyczepić, uznanie należy się zwłaszcza za pokazanie prac "socjalistycznych w treści", które znakomicie się obroniły i przemawiają do widza także i dzisiaj. Kolejna lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcą zobaczyć jak wygląda prawdziwa fotografia.

12 komentarzy:

  1. Świetne prace! Cień na murze jest mistrzowski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się podoba, a ile możliwości interpretacji :-)

      Usuń
  2. Bezrobotna mnie uprzedziła - "Cień na murze" z sylwetką pana jest świetny. No własnie, ile możliwości interpretacji - ja już sobie kilka dopowiedziałam ;-). Nie mówiąc już o tym, że zdjęcia panów z czasów "okołowojennych" (1920 - 1960)zawsze "łapią" mnie za serce. Mam kilka zdjęć własnego taty z czasów jego młodości - i uwielbiam te fotografie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie najlepsza jest jednak "Kobieta z zamkniętymi oczami" - nie wiem czemu ale kojarzy mi się z głową Niobe z Nieborowa, choć to przecież zupełnie inne ujęcie i zupełnie inne uczucia.

      Usuń
  3. I tutaj się z Tobą zgodzę - z przedstawionych przez Ciebie "Kobieta z zamkniętymi oczyma" jest najlepsza. Mi się akurat ona kojarzy ze zdjęciami Chinek - kiedyś oglądałam świetną wystawę fotograficzną przedstawiającą sylwetki pierwszych chińskich osadników w SF - i śmiało to zdjęcie mogłoby się też tam znaleźć. Ale jednocześnie pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, jak spojrzałam na tę fotografię, to było: rzeźba antyczna ;-). Czyli coś w tym Twoim skojarzeniu musi być ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło wiedzieć, że nie jestem sam :-) również "Oczyszczanie błotniarek" kojarzy mi się z "wyższą sztuką" i mam wrażenie, że widziałem już coś co mogło być inspiracja dla Hermanowicza, tylko co to mogło być ... ?! :-) Chyba rzeczywiście czas przejść z masła na margarynę :-).

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o pierwsze skojarzenia, niekoniecznie związane ze "sztuką", to "Oczyszczanie błotniarek" w pierwszej sekundzie skojarzyło mi się z filmami walki wschodniej, jak chociażby z "Wejściem smoka" (czy ktoś jeszcze ten film pamięta?).

      Usuń
    3. A jakże! niektórzy z moich kolegów chodzili na niego prawie codziennie dopóki grany był w kinie :-) W warstwie "werbalnej" kojarzy mi się raczej z kołem Iksjona ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że kiedyś coś podobnego widziałem - i nie daję głowy, czy nie była to jakaś socrealistyczna rzeźba w jakimś urzędniczym gabinecie :-).

      Usuń
    4. To ciekawie postrzegasz pracę fizyczną - jako katusze. Obecnie wielu panów oddałoby duszę diabłu za takie mięśnie ;-) (chociaż dla mnie siłownia to też takie koło Iksjona).

      Usuń
    5. To dlatego, że nie jestem stworzony do pracy i nie umiem pracować - jakoś zaraz się pocę i męczę :-)

      Usuń
    6. To ja też tak mam, i chyba większość ludzkości (no, może tylko niektórzy nie chcą się do tego przyznać otwarcie ;-), a inni robią z tego cnotę, jeszcze innym wyznawane zasady na poły religijne zabraniają inaczej myśleć).

      Usuń
    7. Na całe szczęście Henrykowi Hermanowiczowi chciało się pracować :-)

      Usuń