piątek, 21 września 2012

Co Pan Samochodzik widział w Malborku? - Pan Samochodzik i Templariusze, Zbigniew Nienacki

Jeszcze jeden remanent ... Pierwsze wydanie "Pana Samochodzika i templariuszy" Zbigniewa Nienackiego ukazało się w 1966 r. Dzisiaj jego książki mocno "trącą myszką" i trzeba mieć do nich naprawdę dużo sentymentu żeby dobrnąć do końca, ja do niektórych mam - zwłaszcza do "Templariuszy" a to za sprawą i samej książki i serialu, który został nakręcony na jej podstawie, a który znacznie lepiej przetrwał próbę czasu. Akcja powieści, jak wiadomo, częściowo rozgrywa się w Malborku (tu był też kręcony film, kręcono go także m. in. w Radzyniu Chełmińskim, Okoninie, jak również na pozostałościach dawnej "berlinki" na trasie Malbork-Tczew).


Nie będę znęcał się na niedostatkami powieści, są dostatecznie znane: schematyzm, dydaktyzm i moralizatorstwo, ale wszystko to jest nieważne wobec faktu, że akcja "Pana Samochodzika i Templariuszy" toczy się w moim rodzinnym mieście. I to nie tylko w zamku, w którym pewnie każdy choć raz w życiu był ale właśnie w samym mieście.

Ciekawym motywem "zamkowym", który nie znalazł odzwierciedlenia w serialu jest opisywany przez Nienackiego epizod dotyczący znajdującego się w Muzeum Narodowym w Warszawie ołtarzyka Ulricha von Jungingena, choć chodzi najprawdopodobniej o relikwiarz komtura Dagistra von Lorich, który znajduje się z kolei w Muzeum Wojska Polskiego, co trochę przypomina anegdotkę o rozdawaniu samochodów na Placu Czerwonym.


Opisy miejskie są równie rzetelne co wiadomości historyczne Nienackiego. Zaczyna się od "zagadki" - "Minęliśmy Olsztyn. Potem Elbląg. W przydrożnym lesie rozbiliśmy namioty. Nazajutrz w Malborku skierowałem od razu wehikuł na znajdujące się w pobliżu zamku nad Nogatem pole namiotowe i camping turystyczny". Zostanie już tajemnicą Nienackiego, gdzie między Elblągiem a Malborkiem Pan Samochodzik znalazł las, ale na zdjęciu poniżej bez trudu można wypatrzyć pole namiotowe, o którym wspomina, a które istniało jeszcze w latach 70-tych. Nawiasem mówiąc, ujęcie które na tym zdjęciu widać sugeruje, trzymając się książki, że Pan Samochodzik nadłożył drogi bo przyjechał do Malborka z Elbląga okrężną drogą przez Nowy Dwór Gdański, podczas gdy istnieje krótsza, bezpośrednia o kilkanaście kilometrów krótsza. Gdyby z kolei trzymać się filmu, to kierunek jazdy byłby zupełnie absurdalny, jadąc bowiem z Radzynia Chełmińskiego musiałby mocno się wysilić by przyjechać do Malborka z terenu Żuław.  


Zareklamowana została też restauracja "Nad Nogatem" - Pan Tomasz mówi bowiem, że "o drugiej poszliśmy na obiad do restauracji "Nad Nogatem"" a przesiedział tam z chłopcami dwie godziny, bo stwierdza, że "gdy wyszliśmy z restauracji, była czwarta po południu". Jedzenie musiało tam Panu Samochodzikowi smakować gdyż następnego dnia znowu zaproponował - "chodźmy (...) na kolację do restauracji "Nad Nogatem". Zjemy coś dobrego (...)." Restauracja istnieje zresztą do dzisiaj (od 1928 r.), swego czasu był to najbardziej "szykowny" lokal w mieście, co do jakości serwowanych potraw się nie wypowiadam bo od lat tam nie byłem. 

Pan Tomasz coś niecoś zauważył też z miasta: "okrążając ulicą zamek, pomaszerowaliśmy w stronę obozowiska. Mimo dość późnej pory świeciło się jeszcze wiele okien w nowoczesnych blokach mieszkaniowych zbudowanych w pobliżu średniowiecznego zamku, na miejscu starego miasta zburzonego podczas wojny. Jedyną pozostałością po starym mieście był piękny, zabytkowy ratusz, położony przy drodze z zamku do miasta". I to koło niego spotyka jedną z bohaterek powieści, która zapewniała go: "mieszkam w tym wielkim bloku. Na kilka dni wynajęłam pokoik w prywatnym mieszkaniu. Blok numer 4, a mieszkanie numer 10". Bloki stoją jak stały (z tą wielkością to lekka przesada), w miejscu przedwojennej zabudowy, z której cegły pojechały, podobno, na odbudowę stolicy, a uważny czytelnik bez większego trudu zauważy, na zdjęciu (poniżej) gotycki ratusz.


Pomijam fakt, że Pan Samochodzik szedł z zamku na pole namiotowe nad Nogatem jakąś dziwną, a ściśle rzecz biorąc wymyśloną przez siebie, drogą ale ciekawa może być reakcja mieszkańców dawnego osiedla XX-lecia PRL 4/10, gdy dowiedzą się, że Nienacki zakwaterował u nich któregoś lata, prawie 50 lat temu, panią redaktor z Warszawy. Według dzisiejszych kryteriów Nienacki chyba naruszył przepisy ustawy o ochronie danych osobowych ... ale może zostanie my to wybaczone. W każdym razie jak na kogoś, kto mieszkał od Malborka nie tak znowu daleko bo w Jerzwałdzie pod Iławą mógł się wykazać większą znajomością zamku i miasta ... 

36 komentarzy:

  1. A mnie zawsze fascynują formy wizualizacji tego cudnego pojazdu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już historia - ten który był w "Templariusza" spalił się.

      Usuń
  2. Nienacki wyczuł literacki potencjał templariuszy wiele lat przed Danem Brownem,. :)
    W dzieciństwie lubiłam czytać książki o panu Samochodziku, ale jakoś nigdy nie nęciły mnie powtórki i obawiam się, że tak już zostanie. Jedyna postać, która wywołała we mnie żywsze uczucia to był niejaki Bigos, ale to w "Niesamowitym dworze".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba nie warto psuc wrażenia jakie zostało w pamięci :-), Bigosa pamiętam a "Niesamowity dwór" był pierwszą książką w której "usłyszałem" o wolnomularzach :-)

      Usuń
    2. A ja wolnomularzy zupełnie nie pamiętam, skupiłam się wyłącznie na współczesnych sensacjach. :)

      Usuń
    3. W "Tajemnicy tajemnic" byli jeszcze różokrzyżowcy :-) bardzo lubiłem jego książki - w wieku 10 czy "-nastu" lat obok Niziurskiego to był kanon, który znałem na wyrywki :-).

      Usuń
    4. Ja aż tak nie, ale czytałam z przyjemnością.

      Usuń
    5. I tak jestem zaskoczony, że czytałaś :-) nie sądziłem, że dziewczyny czytały Nienackiego, tak jak chłopaki nie czytali Siesickiej :-)

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. A chłopaki nie zaśmiecają sobie głowy :-) Niziurski i Nienacki - wiadomo - podstawa :-) po latach "odkryłem", że niektóre z jego książek to rodzaj "produkcyjniaków" :-) ani za Bahdajem ani Wernicem nie przepadałem, wolałem "Tomków" Szklarskiego, chociaż nie do wszystkich jego części dopchałem się w bibliotece. Z pań lubiłem Ożogowską za "Ucho od śledzia", próbowałem też sił z Musierewiczową ale jakoś nie po drodze nam było :-)

      Usuń
    8. Czytały. :) Niziurskiego i Bahdaja też. Moja ulubiona powieść Ożogowskiej to "Dziewczyna i chłopak, czyli heca na 14 fajerek". :) Też byłam fanką Tomka Wilmowskiego, ale już do grobowców faraonów z nim nie pojechałam. :)

      Usuń
    9. "Dziewczynę i chłopaka" wolałem jednak w wersji filmowej, może dlatego że książkę przeczytałem już jako dorosły :-) Co do "Tomków" to też nie zaliczyłem wszystkich części :-)

      Usuń
    10. Właśnie wczoraj obejrzałam sobie kilka fragmentów na YouTube i muszę powiedzieć, że film miło mnie zaskoczył. To dziwne, że nie zalicza się do elitarnej grupy nieustannie powtarzanych seriali. :)

      Usuń
    11. "Templariusze" i ekranizacja "Wyspy złoczyńców" to jedyne udane próby przeniesienia powieści Nienackiego na ekran, chociaż "Wyspa" i tak jest znacznie gorsza od "Templariuszy". Nie liczę "Akcji Brutus" na podstawie "Worka Judaszów" bo tam dobra władza ludowa walczy ze złym zbrojnym podziemiem - ale trzeba oddac też sprawiedliwośc, że aktorstwo "wyciągnęło" film i nie ogląda się go tylko jako politycznej "agitki".

      Usuń
  3. Z niejakim zdziwieniem odczytuję te zarzuty - pomijając już sympatię, którą darzę cały cykl, to jakoś zupełnie nie mieści mi się w głowie, by pisarza obarczać dbałością o topograficzne czy inne szczegóły - zawsze wydawało mi się, że na kanwie mniej albo bardziej mętnego wspomnienia, snuł swoją historię, która działa się sama, nieco przeciw rzeczywistości, i nigdy nie dbałam o zgodność fikcji z tym co naprawdę jest ;) Ot, prawo literatury

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dużej mierze zgadzam się z Tobą, ale z drugiej strony, kiedy widzę ewidentny błąd w realiach, coś zaczyna zgrzytać i to zgrzytanie uświadamia mi, że to jednak zmyślona historia. Co rzecz jasna jest prawdą, ale te chwile ułudy są takie przyjemne. :)
      Oczywiście zupełnie inaczej jest w przypadku utworów fantastycznych czy realizmu magicznego, ale to zdecydowanie nie Samochodzik.
      Ja na pewno poczułabym się dziwnie czytając książkę realistyczną, której akcja rozgrywa się w moim mieście, w której bohaterowie wędrowaliby po nieistniejących ulicach.
      Od wielu lat mam nadzieję, że sobie powędruję z "Lalką" w ręku po Warszawie. Przypuszczam, że u Prusa nic nie zazgrzyta. :)

      Usuń
    2. W odniesieniu do topografii to nie tyle zarzuty co ciekawostki - i tak miło, że zechciał "uwiecznic" miasto w książce, zarzutem co najwyżej mógłby byc passus dotyczący "ołtarzyka" von Jungingena. Od Nienackiego nie wymagam zbyt wiele, nie ma jednak co ukrywac jego książki były/są źródłem wiedzy - ja dowiadywałem się z nich o istnieniu templariuszy, wolnomularzy, ikon etc. a w tej części bazował na wiadomościach "przewodnikowo-encyklopedycznych".

      Usuń
    3. I jeszcze o zamkach nad Loarą można się było dowiedzieć ("Pan Samochodzik i Fantomas"), pamiętam, że dla mnie to było objawienie.

      Usuń
    4. Dla mnie Francja wówczas to była zbyt duża abstrakcja - wolałem te części, w których akcja rozgrywała się w regionach będących w zasięgu możliwości :-)

      Usuń
  4. Kochałam, ba wręcz wielbiłam Pana Samochodzika i nadal kocham:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle kochałem :-) co był moim idolem :-) ale było - minęło :-)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Samochodzik też był ormowcem :-). Nienacki był członkiem PRON, przy bliższym poznaniu okazywał się mało ciekawą postacią.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Bo kto wówczas z nas zwracał uwagę na takie "pierdoły" :-) był też "społecznym inspektorem służby ruchu" jeśli nie pomyliłem tytułu :-)

      Usuń
    4. Pan Samochodzik nie był ormowcem, na pewno szkalujesz go:):):):)

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Był, był :-) w starszych wydaniach "Księgi strachów" ale przyznaję jakoś mi to wówczas gdy zaczytywałem się jego przygodami nie przeszkadzało :-) a i dzisiaj to już tylko anachronizm i ciekawostka :-)

      Usuń
    7. Każdy bywa omylny, popełnia błędy nawet Pan Samochodzik:)

      Usuń
    8. Grunt, że zawsze w końcu wygrywał :-)

      Usuń
  6. Ja z tym tomem przygód Pana Samochodzika wiążę miłe wspomnienia - przeczytałam książkę podczas pewnych wakacji, na które pojechałam z babcią. Pogoda jakoś nie dopisywała, deszczowo, zimno... Wszystkie przywiezione ze sobą książki szybko pochłonęłam i na nowo zaczęłam się nudzić. Okazało się, że w jakiejś położonej niedaleko wsi była biblioteka dla dzieci i młodzieży - pamiętam dość długi spacer, jaki musiałyśmy wykonać żeby tam dotrzeć (może i taki długi nie był, tylko nogi krótkie). Kiedy już się w owej bibliotece znalazłyśmy, pani bibliotekarka nie chciała nam wypożyczyć książki, jako że nie byłyśmy zameldowane w żadnej z pobliskiej miejscowości. Ale niekiedy przepisy łatwiej było obejść w dawnych czasach, niż obecnie, więc jednak dała się jakoś przekonać ;-) I właśnie wybrałam tam sobie do czytania "Pana Samochodzika i Templariuszy" (oraz jeszcze parę innych przyjemnych lektur), co umiliło mi wakacyjny pobyt w zimnym domku letniskowym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo też i tonacja "Panów Samochodzików" wakacyjna, zwłaszcza że częśc rozgrywa się w czasie wakacji :-). Dla mnie książką, którą pamiętam z wakacji jest "Orle gniazdo", legendy wielkopolskie z ilustracjami Szancera, niektóre pobrzmiewają jak baśnie braci Grimm.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Widzę, że muszę zrewidować swoje błędne stereotypy co do "dziewczyńskich" książek :-). W tamtych latach ja bym go czytał nawet wówczas gdyby było coś innego :-)

      Usuń
  7. swego czasu się zaczytywałam w Panu Samochodziku :D ja mam całą serię ze Świata Książki w takich kolorowych okładkach. pewnie teraz bym już taka zachwycona nie była, ale ech, tak to jest, jak się wraca do czegoś po latach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto z nas, mając kilkanaście lat zwracał uwagę na detale :-) Książki dla młodzieży z czasów "komuny" w większości niestety kiepsko zniosły próbę czasu, książki Nienackiego także.

      Usuń