środa, 4 września 2013

Gruby. Aleksander Minkowski

Znajomość z "Grubym" Aleksandra Minkowskiego zacząłem od końca, czyli od przypadkowo obejrzanego jednego z odcinków serialu nakręconego według jego książki. W porównaniu z "Samochodzikiem i templariuszami" czy "Podróżą za jeden uśmiech" i "Wakacjami z duchami" co prawda wypada on "tak sobie", nie mniej jednak daje się go oglądać. Minkowski miał zresztą szczęście do X muzy. Lubiłem zwłaszcza jego obraz Polski prowincjonalnej w "Układzie krążenia" a i pierwszy odcinek "07 zgłoś się" i "Szaleństwa Majki Skowron" można obejrzeć także i dzisiaj bez wielkich wewnętrznych wzdragań, choć już przy "Dyrektorach" mogą rozboleć zęby.  


Tematyka "Grubego" jak na blisko półwiekową książkę dla dzieci i młodzieży jest dzisiaj zaskakująco trendy. To opowieść o odrzuceniu i inności oraz potrzebie akceptacji. Pewnie każdy w szkole w jakiś sposób z tym problemem się zetknął, choćby jako jego świadek. A nie daj Boże, jeśli ktoś miał nieszczęście być rudy, gruby, nosić okulary to zapewne nie raz usłyszał z tego powodu złośliwe przytyki.

W książce Minkowskiego nie ma modnego sztafażu i ideologicznego zadęcia tylko zranione uczucia chłopca niemogącego pogodzić się z odrzuceniem z powodu swej tuszy. Pisarz pokazuje zresztą różne "pola", na których występuje wykluczenie; jest więc niemieckie dziecko, na którym po swojemu bierze "odwet" jego polski rówieśnik, kaleki chłopiec, no i tytułowy bohater oraz całą gama dziecięcych postaw; od szykan do współczucia. A że główny bohater chodzi do siódmej klasy więc pojawiają się też nieśmiało pierwsze "kłopoty sercowe".

To wszystko w przygodowym sztafażu: dywersji Werwolf'u i tajemnicy dawnego klasztoru zamienionego w szkołę, w której piwnicach szabrownicy ukryli m.in. ukradzione z miejscowego muzeum obrazy (przy tej okazji pojawia się chyba obowiązkowy punkt książek dla młodzieży tamtych lat - encyklopedyczne wiadomości - w tym przypadku poświęcony malarstwu Gauguin'a). Nie obyło się bez wpadek bo dowiadujemy się, że klasztor w stylu gotyckim zbudowany został w ... XVII wieku. Choć to nic w porównaniu z tym, kiedy w pierwszym, zresztą autobiograficznym rozdziale, z przejmującymi opisami doznawanego przez dziecko głodu, czytamy, że gdy żołnierze radzieccy prowadzili bohaterskie boje z hitlerowskim najeźdźcą, to m.in. lekarze i inżynierowie rąbali drzewo w tajdze na potrzeby frontu, co aż prowokuje do postawienia pytania, skąd oni się tam wzięli i dlaczego ich umiejętności nie były wykorzystywane w szpitalach i fabrykach. Takich ideologicznych wstawek jest zresztą trochę - nie obyły się bez nich nawet wykopki, choć za moich czasów były to już tylko wykopki a nie solidarność z głodującymi mieszkańcami miast.

Trudno oczywiście uniknąć porównania książki i filmu, którego niewątpliwym atutem są plenery Mieroszowa i który tylko w ogólnym zarysie trzyma się swojego literackiego pierwowzoru (w książce nie ma m.in. scen z jeziorem, poszukiwanie skarbu jest motywem drugo-, jeśli nie trzeciorzędnym, znacznie naturalniej następuje akceptacja Maćka). Wydaje mi się, że to książka z tej konfrontacji wychodzi zwycięsko jako że daje pełniejszy obraz dziecięcych uczuć, które także dzisiaj, nawet dla dorosłego czytelnika pobrzmiewają zadziwiająco poważnie. 

56 komentarzy:

  1. lubiłem tę powieść. Ale Cię wzięło na klasyki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dawno oglądałem "Grubego" i byłem ciekaw jak w zestawieniu z serialem wypada książka - teraz już wiem - lepiej :-)

      Usuń
  2. Ten pierwszy rozdział, z Syberią, i tak mi się wydawał nader śmiały, jak na epokę, chociaż faktycznie mnóstwo w nim przemilczeń i niejasności. Grubego lubiłem, serial też, chociaż za Minkowskim ogólnie nie przepadałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle go nie znałem, a na serial trafiłem dopiero kilka lat temu. Fakt, aż dziwne że przeszło pisanie o głodzie wśród "uchodźców" na Syberii nawet w tej całej otoczce. Mnie "kupił" jednak czymś innym - jest w książce opis wielkiego, starego klucza (jest także w filmie) - pamiętam to, bo sam kiedyś miałem takie cudo w ręku, co prawda z XIX w. od drzwi do sali kapitulnej w zamku w Malborku :-).

      Usuń
    2. Czyli dla każdego coś miłego:)
      Dziecięciem będąc, sprawdzałem, czy Republika Komi faktycznie istnieje, więc i pożytek geograficzny wyniosłem.

      Usuń
    3. Mnie z kolei zaciekawił rysunek Paula Gauguin'a w mieście, które leży u podnóży Beskidu Śląskiego :-).

      Usuń
    4. Sztuka nie zna granic ni kordonów, miejscowy dziedzic zapewne był koneserem:)

      Usuń
    5. Koneserami byli chyba też szabrownicy :-) Zastanawia mnie położenie tego miasteczka, jeśli było u podnóży Beskidu Śląskiego to raczej należało do Polski także przed wojną a tu okazuje się, że to "Ziemie Odzyskane".

      Usuń
    6. Może miejscowość leżała w Niemczech przed wojną, nie pamiętam, jak tam przebiegała granica.

      Usuń
    7. Ja w ogóle jestem słaby z tego regionu, Mieroszów z filmu za to bardzo się wpasował, tyle że nie ma już kościoła z wieży które chłopaki obserwowali strzelaninę (sceny nie zresztą w książce).

      Usuń
    8. Pogrzebałem trochę w historii, ale wychodzi, że Beskid Śląski był podzielony między Polskę a Czechosłowację. Tyle że podczas wojny włączono go do Rzeszy, więc te Ziemie Odzyskane to taki skrót myślowy może być.

      Usuń
    9. Pewnie tak, na mnie jednak takie niedociągnięcia działają rozczarowująco - zawsze filmowi albo książce dodaje smaczku możliwość odniesienia ich do rzeczywistych miejsc i ich porównania. A tu wygląda na to, że nic z tych rzeczy.

      Usuń
    10. Może to jakiś ślad po zmianie koncepcji. Właśnie się doczytałem, że rozdział pierwszy jest oparty na wspomnieniach Minkowskiego.

      Usuń
    11. Tak, też na taką informację trafiłem ale ogranicza się właśnie tylko do pierwszego rozdziału. Pewnie się już nie do wiemy, co było pierwowzorem miasta z książki ale myślę, że dam radę jakoś z tym żyć :-).

      Usuń
    12. Dam radę, zwłaszcza że mam cel - napisać post o "Biesach" :-)

      Usuń
    13. Wcale nie jakieś nadzwyczajne :-) opowieści o nieprzystępności prozy Dostojewskiego uważam za mocno przesadzone :-).

      Usuń
    14. Dlatego swego czasu mówiłem o nudziarstwie:P Zresztą mnie odstraszało głównie rozgrzebywanie psychiki, za czym nie przepadam.

      Usuń
    15. No tak, ale w przypadku Dostojewskiego jest to clou programu nie do przeskoczenia :-)

      Usuń
    16. Dlatego zaprzestałem prób skakania:)

      Usuń
    17. Ja za to się zawziąłem :-) i nie żałuję :-)

      Usuń
    18. Też mu pewnie w końcu dam szansę, no bo jak to tak żyć bez Dostojewskiego:)

      Usuń
    19. O to to już chyba musisz zapytać miłośników "50 twarzy Grey'a" i "Trędowatej" :-) myślę, że oni doskonale radzą sobie bez niego :-)

      Usuń
    20. Trędowatej się nie czepiaj, to jest rozkoszne dziełko:)

      Usuń
    21. Nic na ten temat nie wiem bo szybko mnie przy niej zemdliło :-) myślę, że "50 twarzy ..." za sto lat też będzie taką klasyką i będzie miało swoich obrońców :-) pewnie zresztą już dzisiaj ma :-)

      Usuń
    22. O 50 twarzach pamięć zaniknie za góra dwa lata, a Trędowata pozostanie jako symbol:)

      Usuń
    23. No nie wiem, wydaje mi się, że ona jest symbolem dla pokolenia obecnych 40-latków i starszych, kiedy za młodu tego rodzaju literatura miała swój "smaczek" bo wcale nie było tak łatwo trafić na "wyciskacze łez" i tego rodzaju symbole są wypierane przez "godnych następców". Ale może masz rację :-) nie przebrnąłem ani przez jedno ani przez drugie więc się będę wymądrzał :-).

      Usuń
    24. Być może wkrótce pamięć o tym symbolu zaginie, ale jest już na pewno utrwalony w kulturze, w ilu to książkach Trędowata występuje, w serialu nawet:)

      Usuń
    25. A to prawda, chociaż ja tylko kojarzę film, na którym moja mama łzy lała :-)

      Usuń
    26. Ale żadna z wersji filmowych nie ma uroku oryginału:)

      Usuń
    27. Nie dość, że nie czytałem to jeszcze i nie oglądałem tego. Wytrzymywałem po paręnaście minut więc też się nie wypowiadam na temat walorów wersji filmowych :-)

      Usuń
    28. To wyszedłem na miłośnika szmiry, którym zresztą jestem (w pewnych granicach:P).

      Usuń
    29. Ja tam nie wiem :-) kiedy wreszcie przeczytam "Trędowatą" to wcale nie znaczy, że będę jej miłośnikiem :-)

      Usuń
    30. Może lepiej nie czytaj, bo przecież się Mniszkówna w grobie przewróci, jak ją ocenisz:)

      Usuń
    31. Zaryzykowałbym twierdzenie, że niekoniecznie byłaby zaskoczona rzetelną oceną :-) to że ktoś pisze takie szmiry wcale nie znaczy, że nie zdaje sobie sprawę z ich wartości :-) Może się kiedyś do niej przymierzę ale jak pomyślę, że to dwa tomy to mając wybór chyba zdecyduję się na "Braci Karamazow" :-)

      Usuń
    32. Chyba bym jednak wolał powtórkę Trędowatej:) Ale widzę, że wciągnęło Cię w Dostojewskiego.

      Usuń
    33. Tak :-) ale po "Braciach" dam sobie już na wstrzymanie :-)

      Usuń
    34. To i tak będziesz miał najważniejsze tytuły zaliczone.

      Usuń
    35. Nie tak do końca, do kompletu zabraknie mi "Idioty" i "Wspomnień z domy umarłych" ale to już kiedyś, kiedyś bo psychicznie nastawiam się już na "Cichy Don" i "Wojnę i pokój" :-).

      Usuń
    36. Niedawno obejrzałem film i jestem w szoku, oczywiście można mu wiele zarzucić; teatralną grę aktorów, wyidealizowane kostiumy i charakteryzację ale mimo, że oczywiście jest w nim poruszony wątek rewolucji nie dopatrzyłem się jakichś wołających o pomstę do nieba przegięć biorąc pod uwagę rok powstania filmu (1958). Powiem więcej, może nie wcisnął mnie w fotel :-) ale obejrzałem go z ciekawością i wcale nie byłem znudzony. Tak, że najwyższa pora na pierwowzór :-).

      Usuń
    37. No to nastrój się odpowiednio i czytaj, ja potem chętnie poczytam o wrażeniach.

      Usuń
    38. Łatwo powiedzieć - nastrój się :-)

      Usuń
    39. Wiem, bo sam się nastrajam od dwóch lat, odkąd skrytykowałem Los człowieka:P

      Usuń
    40. No nie ... ! Film oglądałem ze dwa lata temu i ... podobał mi się :-) więc sądziłem, że książka co najmniej nie gorsza - a tu proszę! A mi to mówisz, że się czepiam :-)

      Usuń
    41. Książka była idealnie nijaka, o ile pamiętam:P Ale poczytaj, to niegrube, i porównamy wrażenia.

      Usuń
    42. Jak niegrube to spoko, mogę zaryzykować :-) - najwyżej będzie na Ciebie :-)

      Usuń
    43. Tyle już razy było na mnie, że przywykłem i zobojętniałem :P

      Usuń
    44. To przynajmniej co do jednego się zgadzamy - wskazania ewentualnego winnego :-).

      Usuń
    45. Skoro już musi być winny, to mogę być ja, nie krępuj się:)

      Usuń
    46. Wiesz jak to jest, wskazujesz winnego i od razu problem się sam rozwiązuje :-) nie mówiąc już o lepszym samopoczuciu :-).

      Usuń
    47. Dlatego czasem warto się poświęcić dla lepszego samopoczucia bliźniach:P Od razu człowiek się czuje szlachetniejszy,o.

      Usuń
  3. z sentymentem wspominam książki dziecięce i młodzieżowe sprzed lat. Bardzo je lubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, chociaż po ponownej lekturze w wielu przypadkach sentyment nie pomaga i czar pryska.

      Usuń