poniedziałek, 9 grudnia 2013

Tuwim. Wylękniony bluźnierca, Mariusz Urbanek

Za sprawą Książkowca, której jeszcze raz, korzystając z okazji, dziękuję trafiła do mnie najnowsza biografia Urbanka. Po słabym "Brzechwie nie dla dzieci" podchodziłem do niej z pewnymi obawami ale jak się okazało, na szczęście nie uzasadnionymi. Nie jest to może książka rzucająca na kolana ale niewątpliwie przykład dobrej, popularyzatorskiej biografii bez zbędnego teoretycznego zadęcia, wystarczającej dla czytelnika amatorsko interesującego się literaturą i jej historią.


Jak to u Urbanka, nie jest to biografia pomnikowa choć pisana z niewątpliwą sympatią do jej bohatera. Może to właśnie z tego powodu nie nazywa alkoholizmu Tuwima po imieniu (inna sprawa, że nie przybrał on takiej postaci jak u Broniewskiego czy Gałczyńskiego) a jedynie jakby mimochodem, między wierszami można wysnuć wniosek, że poeta "lubiał wypić".

Pewien niedosyt pozostawia wewnętrzny portret Tuwima a właściwie jego brak. Bo Urbanek opisuje poetę niejako "zewnętrznego", takiego jakiego widzieli go inni w życiu w jakimś stopniu publicznym - jaki był prywatnie, tak naprawdę nie wiadomo, ale nie musiał to być ten sam człowiek, którego znali inni. Taka wątpliwość nasuwa się choćby po tym jak Julian i Irena odmiennie przedstawiają atmosferę domu rodzinnego. Ma się wrażenie, że te wszystkie anegdoty, bon moty, które Autor bierze za dobrą monetę miały na celu budowanie wizerunku Tuwima a niekoniecznie wiele wspólnego z rzeczywistością. A rzeczywistość chwilami brutalnie "skrzeczy". Urbanek gładko przechodzi na przykład nad bardzo dwuznaczną, okazywaną poniewczasie troską o matkę pozostawioną na łasce obcych ludzi w okupowanej Polsce, mimo że "Książę poetów" przewidywał, jak sam twierdził, los Żydów, co jednocześnie wydaje się być potwierdzeniem "wylęknienia" poety. Po takich drażliwych kwestiach Urbanek wyraźnie się "ślizga" być może niechcąc zbytnio obciążać "hipoteki" Tuwima, która i tak dostatecznie była zaszargana jego stosunkiem do nowego, powojennego porządku w Polsce.

W porównaniu z nim Miłosz czy Szymborska, których ostatnimi czasy lustruje się na okoliczność stalinowskich koncesji, to uosobienia niezależności i wolności myśli. Nie udało się Autorowi dociec co było przyczyną takiej postawy poety. Nie można wykluczyć, że był to zwykły oportunizm, chęć odcinania kuponów od popularności, co było niemożliwe do zrealizowania na emigracji a z kolei oferowane na tacy przez komunistów - tak jak to miało miejsce w przypadku Słonimskiego czy Wańkowicza. Być może była to też w jakimś stopniu chęć "odkucia się" za napastliwe antysemickie ataki, których celem był w latach międzywojennych, "pokazania" i wzięcia rewanżu za wcześniejsze upokorzenia.

Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że na tle osiągnięć naszego literaturoznawstwa w postaci postulatu badania metryk urodzenia, o co pośrednio niedawno upomniała się dr Elżbieta Janicka (Instytut Slawistyki PAN), przy okazji swojej wypowiedzi na temat "Kamieni na szaniec" - "przez 70 lat do powszechnej świadomości nie przebiła się informacja o żydowskim pochodzeniu innej ważnej dla pokolenia Kolumbów postaci z tej szkoły - Krzysztofa Kamila Baczyńskiego", że to właśnie dzięki antysemityzmowi prasy endeckiej  do powszechnej świadomości przebiła się informacja o pochodzeniu Tuwima.

Ale już bardziej serio - nie bagatelizując znaczenia tych napaści i ich odbioru przez poetę, który przecież miał poważne problemy psychiczne, to wydaje się, że niektóre zarzuty, które w książce przedstawione są jako przejawy antysemityzmu są, łagodnie mówiąc, mocno przesadzone. Chodzi przede wszystkim o utrącenie członkostwa w Polskiej Akademii Literatury z powodu pochodzenia Tuwima. Moim zdaniem, stawiany w tym kontekście zarzut instytucjonalnego antysemityzmu (członkowie PAL byli powołani przez Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego) słabo się broni ponieważ żydowskie pochodzenie jakoś nie było przeszkodą w uzyskaniu takiego członkostwa przez Juliusza Kleinera nie mówiąc już o Bolesławie Leśmianie. Zresztą musiałby to być szczególnego rodzaju antysemityzm skoro w tym samym czasie wiersze Tuwima były już szkolną lekturą (też przecież administracyjnie zadekretowaną) a Tuwim otrzymał Złoty Wawrzyn Akademicki (o czym zresztą Urbanek wspomina).

Innego rodzaju mankamentem są powtórzenia, nie są one zbyt częste ale jednak zdarzają się m. in. tak jak chociażby to dotyczące wydania "Balu w operze" i w niezbyt w końcu obszernej książce są jednak widoczne. Nie są to jednak wady, które rzutowałyby na całościowy obraz "Wylęknionego bluźniercy", moim zdaniem, napisanego z "iskrą Bożą", co sprawia, że książkę czyta się nieomalże z zapartym tchem. Polecam.

70 komentarzy:

  1. Książkę czyta się znakomicie, ale ogólne wrażenie u mnie jest negatywne, właśnie dlatego, że Urbanek najważniejszych kwestii nie wyjaśnia, nic nie drąży, że właśnie się ślizga po temacie, co sam zauważyłeś. Odczuwam totalny niedosyt. Przecież książka Broniewskiego też ma charakter popularyzatorski, mimo to jest bardziej pogłębioną analizą życiorysu i dorobku tego twórcy niż w przypadku Tuwima. Może autor za bardzo się spieszył? Bo zauważyłam, że wydaje książki w dużym tempie (dopiero co opublikował o Brzechwie). Wydaje mi się, że więcej minusów niż plusów wymieniłeś, więc śmiem twierdzić, że bardziej cię rozczarowała niż zachwyciła :) Nawiązując do Twojej opinii, że książka nie ma charakteru pomnikowego, muszę napisać, iż mam odmienne odczucie. Uważam, że laurkowe podejście Urbanka w przedstawianiu sylwetki autora "Balu w operze" przeszkadzało mu w owym pogłębieniu jego wizerunku, pokazaniu jego rozterek wewnętrznych związanych z jego ogromnym zaangażowaniem w komunizm i skutków takiej postawy itd. Zabrakło determinacji w rozwijaniu kluczowych wątków. Porusza też problem jego wiary lub niewiary w Boga, ale właśnie tylko w formie anegdoty, czyli znowu takie ślizganie się po temacie. Dużo wad ma ta książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie "Tuwim" lokuje się pomiędzy "Broniewskim" i "Brzechwą", wady o których piszę moim zdaniem nie przesłaniają podstawowej zalety książki jaką jest przybliżenie postaci w ujęciu nazwijmy to popularnym. To nie jest monografia par excellance więc nie mam wobec niej nadmiernych oczekiwań. Tak jak pisałem Urbanek podchodzi z dużą życzliwością do Tuwima ale książki laurką jednak bym nie nazwał bo kontrowersji wokół poety jednak nie przemilcza - inna rzecz, że i niezbyt je akcentuje.

      Usuń
    2. Miałam większe oczekiwania i pewnie stąd rozczarowanie. Ciekawa jestem, jaka jest Twoja ocena Tuwima i jego twórczości. Szokujące są rozmiary jego zaangażowania w komunizm, które zaczęło się jeszcze w trakcie wojny... Zupełnie nie wzruszał go (humanistę!) ogrom pomordowanych przez hołdowany przez niego sowiecki reżim czy nie chciał o tym wiedzieć?

      Usuń
    3. Jego politycznego wyboru ani nie chcę ani nie próbuję bronić bo są nie do obrony ale przecież nie za to Tuwima cenimy. Moim zdaniem to książka "na początek", "na zanętę". Dla bardziej zaawansowanych jest chyba "Twarz Tuwima" Piotra Matywieckiego, do której się szykuję a pewnie gdyby nie biografia Urbanka pewnie bym się nią nie zainteresował.

      Usuń
  2. Czytałam już recenzje o tejże książce, ale Twoja jest bardzo rzetelna, co do książki to chętnie bym się skusiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, moim zdaniem, książka warta jest spędzonego z nią czasu więc raczej nie będziesz żałowała chociaż Beata, jak widać wyżej, chyba żałuje :-).

      Usuń
    2. Widocznie inaczej ją zinterpretowała, każdy ma do tego prawo, ale myślę, że ja będę zadowolona :)

      Usuń
    3. W zasadzie nie żałuję :) Mimo wad. Warto po nią sięgnąć, choćby po to, by samemu wyrobić sobie zdanie.

      Usuń
  3. Trochę u siebie już kiedyś napisałam i dalej trudno mi przejść obojętnie obok tej pozycji. Szkoda, że nie okrasiłeś notki cytatami, które może ostudziłyby pęd do twórczości poety. Mną wstrząsnęły już juwenilia, gdy w "Fallicznej pieśni" opisywał akt seksualny, rozwarte kobiece uda i "męskości świętą doskonałość" [s.24]. A "Wiosna" staje się hymnem na cześć rui. Nic dziwnego, że studentki zbierały podpisy pod protestem przeciwko "ohydnym w swym wyuzdaniu elaboratom poetyckim p.Tuwima". Jak kobieta - również dzisiejsza - może pisać o szacunku wobec kogoś, kto opisuje ją jako samicę częstującą samców? Zbrodnie, chuć, gwałt, wyuzdanie i dzieciobójstwo - tak Polska uczyła się nazwiska Tuwima. Jak spędzał czas "wylękniony"? - kabaret, operetka, kawiarnie, wieczory autorskie, redakcje, tłumaczenia... Ciężkie życie na dodatek atakowane wciąż i wciąż przez tych obrzydliwych endeków. Ta książka jest jednym wielkim atakiem na narodowców. A potem wojna i lata po - Urbankowa ślizgawka! Nie doczytał o współtworzeniu siatki ruchu komunistycznego w USA? O udziale w kłamstwie katyńskim? O oczernianiu i zdradzie nowojorskich przyjaciół? Jakoś rozmyło się wszystko.
    Wydaje mi się, że to książka dla już przekonanych (tak kiedyś pisałeś o Cenckiewiczu i jego Wałęsie). Bo mnie nie ujęła, a wręcz przeciwnie:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei byłym zaskoczony, że to Tuwim jest autorem "Chrystusie ..." z "Czyhania na Boga", a że pisał bardzo śmiałe erotyki cóż - nie on pierwszy nie ostatni - Fredro nie takie rzeczy pisał ale cenimy go raczej za "Zemstę", "Śluby panieńskie" czy "Damy i huzary".

      To że postawa Tuwima jako człowieka była daleka od ideału to prawda ale wcale nie przekreśla to jego twórczości, z powodu jego komunizmu "Lokomotywa", "Ptasie radio" i "Rzepka" nagle nie przestaną bawić dzieci.

      Usuń
    2. Czytałam dosadniejsze erotyki, ale chciałam pokazać, że od tej strony wielu go nie zna. No i Urbanek rozwodzi się na kilkudziesięciu stronach o podobnych tekstach twierdząc, że to z tego powodu rozpętała się czytelnicza nagonka "wściekłych" endeków na biednego poetę. Jeden wiersz o Chrystusie i jeden telefon do Bieruta w sprawie kolegi po piórze nie zmienią człowieka w człowieku. I chyba nie za "Lokomotywę", "Ptasie radio" i "Rzepkę" ustanowiono Rok Tuwima. W uchwale sejmu możemy przeczytać o kształtowaniu "wyobraźni społecznej i wrażliwości wielu pokoleń Polaków". To pewnie tę aktywność komunistyczną mieli posłowie na myśli.

      Usuń
    3. Książkowcu, trochę się pogubiłem - chyba nie zarzucasz Tuwimowi, że Urbanek pisze o nagonkach narodowców, których zresztą z palca przecie sobie nie wyssał. Kiedy wspominasz protest studentek przeciwko wierszowi - mi kojarzy się to z propagandą homoseksualizmu przez Teletubisie i okultyzmu (albo czegoś w tym rodzaju) przez Harrego Pottera, zresztą kurs przeciwko Tuwimowi jest dalej utrzymywany bo okazało się, że "Murzynek Bambo" to pochwała rasizmu i kolonializmu. Jego opowiedzenia się po stronie komunistów nikt nie broni, bo to jak wspomniałem wcześniej, rzecz nie do obrony.
      A co mieli posłowie na myśli - to kto ich tam wiem - sprawdziłem nikt nie głosował przeciwko uchwale.

      Usuń
    4. Zarzucam Urbankowi, nie Tuwimowi, że kipi jadem w stosunku do narodowców. Nie wiem, ile było tych ataków w prasie, ale proporcje w książce prawdopodobnie nie są zachowane. Druga sprawa - dziś pornografia wyziera zza szyby w każdym kiosku, ale to było dwudziestolecie. Na dodatek nie chodzi o samą erotykę, tylko wulgarność i niechęć do kobiet (delikatnie nazywając). Pomija się w dyskusji drugie określenie - "bluźnierca". Czy postawę Tuwima wobec Sowietów autor rozłożył na części pierwsze? Czy każdy zna wspomniane fakty? Nie sądzę, a sięgając po biografię ma się takie oczekiwania. Same sensacyjki plus wierszyki dla dzieci to ma być cały Tuwim? To ja dziękuję.
      Pewnie wiedza posłów też nie wyszła poza "Murzynka Bambo".

      Usuń
    5. Jadu nie zauważyłem ale niechęć rzeczywiście tak, ale i też nic w tym dziwnego bo trudno powiedzieć by postawa wobec Tuwima budziła sympatię. Nie wiem jakie każdy ma/miał oczekiwania wobec biografii Urbanka - mogę pisać tylko o swoich, dla mnie był on przede wszystkim autorem wierszy dla dzieci (ale to też dlatego że poezją się nie interesuję) a że do Wikipedii nie zaglądałem więc byłem i tak zaskoczony jego stosunkiem do komunistów, alkoholizmem czy tym że był przedmiotem ataków prasy endeckiej. Tak jak wspominałem, odpowiadając na inny post, od Urbanka nie oczekuję wyczerpującej monografii na temat poety raczej zarysu przybliżającego sylwetkę i moim zdaniem taką rolę "Wylękniony bluźnierca" spełnia. To że wymaga on uzupełnienia to zupełnie inna sprawa i kwestia dalszych poszukiwań.

      Usuń
    6. Czyli wniosek dla ciekawych - trzeba przeczytać samemu. Każdy ma swoje zdanie i nie chodzi tu o przekonywanie się, ale przyszły czytelnik niech wie, czego może się spodziewać.

      Usuń
    7. Książkowcu, "trafiłaś w sedno tarczy" cytując klasyka - to, że nie jest to książka dla zaawansowanych "w Tuwimie" to nie ulega wątpliwości.

      Usuń
  4. Też jestem zdania, że Tuwim lokuję się gdzieś między "Broniewskim" a "Brzechwą. Teraz podczytuję "Tyrmanda" zobaczymy...

    Faktycznie mało tego Tuwima w Tuwimie - trochę powierzchowne spojrzenie, ale całość się broni. No i rzeczywiście widać, że Urbanek lubi swojego bohatera. Ewidentnie.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałbym, że jeśli to ma być książka dla kogoś, kto kojarzy Tuwima, przede wszystkim z "Lokomotywy", tak jak ja, na początek jest nieźle. Dla osób zaawansowanych na pewno może pozostawiać duże poczucie niedosytu ale też Urbanek chyba nie miał ambicji wyczerpania tematu. Pozdrawia :-).

      Usuń
  5. Naczytałam się różnych recenzji i stwierdzam, że dawno książka nie zbierała tak skrajnych ocen. Tyle, że nie do końca wiem czy to o Tuwima chodzi czy o sposób w jaki został zaprezentowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałem się koncentrować na książce :-), Tuwima komunizującego chyba nikt nie broni - także i Urbanek, ale z powodu jego politycznego wyboru raczej nikt nie zakaże dzieciom czytać "Lokomotywy".

      Usuń
    2. Co najwyżej dlatego że jest Żydem i nakłania do niesłuchania rodziców ale to kózkę chodziło ;-)
      Dla mnie była dobra i nie mam większych zastrzeżeń ale ja podobnie jak Marlow zbyt głęboko w biografii i twórczości pisarza jeszcze nie grzebałam. "Broniewski" czeka więc nie porównam niestety.

      Marlow
      Jeśli chodzi o temat alkoholizmu to faktycznie Gałczyński miał dużo większy problem z tego co pamiętam to wpadał w tzw. ciągi i wtedy faktycznie było kiepsko , tułał się szukali go itd. choć trochę próbowała Go bronić Kira Gałczyńska w swoich książkach. Co do Tuwima niestety nie wiem ale chyba nie było aż tak zle ? Choc już sam fakt choćby zakomunikowania nam "lubienia" jest tropem że jednak problem był i to spory. Nie jesteśmy społeczeństwem abstynentów i sam fakt wypicia alkoholu jest tak naturalnie odpierany jak wszystko inne nie trzeba by było o tym pisać.

      Usuń
    3. Moleslaw, to wcale nie jest takie zabawne - przed wojną były głosy, że "Słoń Trąbalski" to "książeczka niby wesoła, niby barwna, z miłymi ilustracjami, jakie lubią dzieci, ale wszystko po to, by tym bardziej perfidnie oddziaływać na dziecięce umysły bolszewickimi piśmidłami" a w szczególności dostało się kózce co skakała i cioci z "Grzesia kłamczucha". Co do alkoholizmu Tuwima - Urbanek tak tego nie określa ale z kontekstu ewidentnie wynika, że była to częstotliwość i ilość przekraczająca "średnią krajową", no i widzę powodu dla którego alkoholizm Tuwima miałby być przemilczany skoro wspomina o problemach Gałczyńskiego, któremu zresztą Tuwim niejednokrotnie pomagał.

      Usuń
    4. Wiem , Grześ nakłaniał do kłamania a kózka do nie słuchania rodziców. Bardziej chodziło mi o zaznaczenie że nie są to argumenty które można traktować poważnie, choć jak widać do dziś niektórzy się ośmieszają. Choćby tymi wspomnianymi przez Ciebie w innej wypowiedzi Teletubisiami czy ostatnio Hello Kitty czy Kucyki Pony. Najgorsze jest to że znajdują się osoby biorące to na poważnie.

      Usuń
    5. Ale to pokazuje, że w gruncie rzeczy nie jest to wymysł naszych czasów i zawsze byli ludzie "kreatywni" :-). Żeby nie było tak śmiesznie - czym różni się poszukiwanie podtekstów w Teletubisiach od poszukiwania podtekstów w "Murzynku Bambo"? a jednak jedne bzdury są traktowane z politowaniem a drugie znajdują miejsce publikacji w poważnych periodykach. O tempora! o mores! :-)

      Usuń
  6. w ubiegłym tygodniu rozmawiałyśmy z koleżanką o wierszu tuwima"a pocałujcie wy mnie wszyscy w dupe",dziewczyna cytowała całe fragmenty(nauczyła się go na pamięć"i tak słuchając jej przyszło mi do głowy takie pytanie,czy była jakaś grupa ludzi,do której tuwim odnosił się z szacunkiem,których szczególnie cenił,którym nigdy by nie powiedział-a pocałujcie wy mnie...-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia i w książce Urbanka też nie znajdzie się na to pytanie odpowiedzi ale tak jak wspomniałem "nie za to cenimy Tuwima" :-) Natomiast ciągle ktoś uczy się na pamięć jego wierszy - a to coś znaczy.

      Usuń
  7. rozumiem,kiedyś przypadkiem znalazłam ten fragment w internecie i zapisałam sobie,bo mi się spodobał,a pan co o nim sądzi?-anna

    Pozwalam sobie dodać jedną z kilku publikacji sięgającą być może do genezy utworu :"Myślał, a może obiecywał, że jeszcze się kiedyś rozsmuci. Nie zdążył. Opowiadał Roman Brandstaetter o jednym ze swoich spotkań z Tuwimem. Obydwaj poeci wybrali się na kawę. - Panie Brandstaetter! - Tuwim zadał pytanie. - Czy Chrystus istniał? - Musiał istnieć - odpowiedział Roman. - To dobre! On musiał istnieć. Może byśmy wypili na to konto - odrzekł Tuwim. Rozmowa potoczyła się dalej. Po kilku godzinach poeci się rozstali. Tuwim wsiadł do "taksówki". Brandstaetter poszedł pieszo. Odpowiedź nawróconego żyda - Brandstaettera musiała mocno zapaść żydowi ateiście - Tuwimowi w sercu. Po przejechaniu kilku metrów polecił kierowcy zatrzymać samochód. Uchylił szybę i krzyknął do przyjaciela: - Panie Romanie, to było bardzo dobre! On musiał istnieć! Tuwim umarł na serce. Roman Brandstaetter był na jego pogrzebie. W trakcie wynoszenia trumny z willi, w której zmarł Tuwim, podszedł do Brandstaettera właściciel zakładu pogrzebowego. - Proszę pana, co ja mam zrobić? Mam tylko trumnę z krzyżem na wieku - powiedział. Mam go zostawić, czy zerwać? Brandsaetetter nic nie odpowiedział. Ktoś za niego zdecydował. Krzyż zerwano. Ale wieko trumny było pokostowane. Został na nim ślad krzyża. Problem Jezusa nie opuszczał go przez całe życie. Jakoś go Chrystus prześladował. Wiele razy przed nim stawał. Nigdy jednak nie opowiedział się w sposób widoczny dla innych po stronie Chrystusa. Nie przyjął chrztu. Nie zdążył."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fragment z Urbanka. Jedna z tych anegdot, które sprawiają, że książkę czyta się z zainteresowaniem i dzięki którym Tuwim schodzi z pomnika ale które traktuję z przymrużeniem oka. Może brzmi ona i nieźle ale że tak powiem jest "nie priczom" - bo niby dlaczego Tuwim miał zostać katolikiem?

      Usuń
  8. nie wiem kim był,ja w swoim dorosłym życiu nauczyłam się,na pamięć,tylko jednego wiersza tuwima"jeszcze się kiedyś rozsmucę",czasami go sobie powtarzałam w myślach,zastanawiając się,kim był człowiek,który napisał te słowa,a co urbanek pisze o stosunku tuwima do religii?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz usłyszałem go dawno temu w kościele, też zapadł mi w pamięć choć nie miałem wówczas pojęcia, że to Tuwim jest jego autorem. Oprócz tego, że został obrzezany i tej historii z Brandstaetterem - nic, ale ślub brał w synagodze w Łodzi więc przynajmniej wówczas ateistą nie był.

      Usuń
  9. jeszcze jedno,ciekawi mnie kto z ludzi był tuwimowi,w ostatnich latach,szczególnie bliski,z kim najczęściej przebywał,z kim czuł się najlepiej-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego też nie wiadomo - na pewno przyjaźnił się ze Staffem i Gałczyńskim, pojawia się też Ficowski (na okoliczność Cyganów) ale jak bliskie były to relacje z książki nie wynika, tak że sam mam trochę rozbudzony apetyty i szykuję się na "Twarz Tuwima" ale to już pewnie w następnym roku :-)

      Usuń
  10. prawdziwie ciekawy człowiek,nie ośmieliłabym się go oceniać i ostatnia refleksja,daj boże każdemu ateiście popełnić,chociaż raz w życiu,takie"jeszcze się kiedyś rozsmucę"-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem, dzieło odrywa się od twórcy i można być "małym" człowiekiem a wielkim poetą a za tekstami religijnymi nie takie podteksty się kryją jak w tym przypadku żydowskość i ateizm (?) Tuwima. Przecież Feliński "Boże coś Polskę" napisał za pieniądze księcia Konstantego ku czci cara i jakoś to nikomu nie przeszkadza.

      Usuń
  11. wiem,że ma pan rację ale skoro jest tak wiele rzeczy,których o tuwimie nie wiadomo,to ja na swój własny,prywatny użytek,pozwolę sobie wierzyć,że ten uważany za ateiste człowiek,nim nie był a każdym razie nie do końca-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc szczerze nie jest kwestia, która spędzałaby mi sen z powiek :-) ale odnosiłem wrażenie, aczkolwiek tylko intuicyjne, że był "wierzący ale niepraktykujący" a po dyskusji czuję się zainspirowany do dalszych poszukiwań. Bardziej niż religijność Tuwima mnie z kolei interesowała religijność Szaniawskiego - to jest dopiero terra incognita.

      Usuń
  12. kiedyś w nocy,na tvp kultura,był program poświęcony tuwimowi,mówiono też o biografii urbanka,wiele ciekawych rzeczy się dowiedziałam,co nie znaczy,że nie mogę spać,ha ha ha,po prostu jestem ciekawa-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, szkoda że książki a la Urbanek nie ukazywały się "za moich czasów" bo niezależnie od zarzutów, mniejsza o to słusznych czy niesłusznych, "ożywiają" swoich bohaterów, którzy w szkole kojarzyli się tylko z nudziarzami, bo jakże by inaczej, skoro znaleźli się w podręcznikach :-)

      Usuń
  13. właśnie czytam tę biografię, i mam podobne zdanie, biografia popularyzatorska, dla osoby słabo znającej Tuwima - czyli w sam raz dla mnie ;) dzięki za zwrócenie uwagi na książkę "Twarz Tuwima", zupełnie o niej zapomniałam, będzie następna lektura!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po dyskusji, "Wylęknionego bluźniercę" traktuję jako lekturę "na zaostrzenie apetytu" boję się tylko trochę, że książka Matywieckiego to niestety literaturoznawstwo par excellance a moje doświadczenia ostatnio z tą dziedziną nie są najlepsze :-)

      Usuń
  14. Ja mogę tylko powtórzyć za Przedmówczynią - jeśli to biografia dla "początkujących w Tuwimie", to chętnie przeczytam, pomimo wytykanych w komentarzach mankamentów (pewnie i tak ich nie zauważę :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w każdym razie się podoba a biorąc pod uwagę, że o Tuwimie nic wcześniej nie wiedziałem :-) więc i od tej strony jest to dla mnie "wartość dodana" :-)

      Usuń
  15. Moja znajomość Tuwima to także dziecięce wierszyki, no i jeszcze obejrzany w teatrze Bal w Operze, a zatem jestem dobrym odbiorcą -przyszłym odbiorcą biografii i podobnie, jak Ty przed literaturoznawcą i jego dziełem mam pewne obawy, czy będzie nam razem po drodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz :-), mi w łącznym rozrachunku Urbanek się podobał, tak że mogę go polecić. A nawet gdyby Ci się nie spodobał to nie zmarnujesz dużo czasu bo bardzo dobrze się go czyta i w dwa wieczory spokojnie się z nim uporasz.

      Usuń
  16. Czy Urbanek poświęca choć trochę uwagi siostrze Tuwima? Bardzo ją polubiłam po "Łódzkich porach roku".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilkukrotnie tylko oddaje jej głos - życie rodzinne, prywatne Tuwima jest potraktowane po macoszemu i to jest moim zdaniem najsłabszy punkt książki.

      Usuń
  17. A ja tam wygrałem u bookfy tomik Tuwima i się cieszę, bo jakoś mało poezji w moim życiu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gałczyńskiemu na pewno by się nie spodobał, to co wypisywał w "Prosto z mostu" na temat poezji Tuwima to jeszcze dzisiaj masakra (zresztą Urbanek przytacza niektóre passusy) - co prawda jego alkoholizm dużo tłumaczyć bo pisał tekst chyba na niezłej bani.

      Usuń
    2. Jak byłem duuuuużo młodszy i wieczorami, po zakrapianej posiadówce, korzystając z resztek ciepła kaflowego pieca stojącego w pokoju, pisałem chwiejnym pismem mądrości mające zbawić świat, to zawsze z ich ogłoszeniem temuż światu czekałem do rana. Rany, czytane rano (coś strasznie dużo tych ran), jawiły się takim paździerzem, że jeszcze dziś mi wstyd. Wielcy Poeci widać nie stosowali tej metody. Druga sprawa, nie bywałem, tak jak oni, na bani permanentnej :P

      Usuń
    3. Na bani musiała być chyba też i redakcja, która to puściła - chyba, że byli to goście, którzy lubili strzykać jadem i żółcią.

      Usuń
    4. Obaj pisali na bani;) Pod choinką mam znaleźć Arno i jej "Niebezpiecznego poetę". Uwielbiam Gałczyńskiego (mimo wszystko;) i nie mogę się doczekać gwiazdki. Że Gałczy sprzyjał narodowcom - wiem, ja znowu swoje - to wiadomo. Ciekawa jestem spojrzenia kolejnej dziennikarki GW;)

      Usuń
    5. Nie podejmuję się rozstrzygnięcia, który z nich był większym poetą i który pisał na większej bani :-), do tego grona na pewno można zaliczyć też Broniewskiego - wygląda na to, że to ogólniejsza przypadłość poetów. To jego sprzyjanie narodowcom okazało się jakiejś kiepskiej próby zważywszy na to co wypisywał za "jedynie słusznej władzy" żeby tylko wspomnieć "Umarł Stalin", w tej kategorii też widać, że szedł "łeb w łeb" z Tuwimem.

      Usuń
    6. W młodości wena sama przychodzi, a potem trzeba się wspomagać;)
      Tuwim był nudnie jednolity, a Gałczyński najpierw wysławiał ONR, a dopiero potem się zbiesił, więc różnica zasadnicza. Cała trójca sławiła Stalina, więc sama myślę, dlaczego czuję sympatię do Broniewskiego czy Gałczyńskiego, a do Tuwima nie. Dwaj pierwsi byli liryczni, a Tuwim tylko poezjował. Chyba lektura materiałów z międzywojnia jest ciekawsza. Będę specjalistą w nowym roku;)

      Usuń
    7. Takie zmiany zawsze prowokują u mnie pytanie o szczerość postawy (poprzedniej i następnej), to że Tuwim "poezjował" (?) dla geszeftu co mu zresztą zarzucał Gałczyński w paszkwilu jaki zamieścił w "Prosto z mostu" po ludzku wydaje się bardziej zrozumiałe niż najpierw stanie na straży wartości narodowych, a gdy wiatr zawiał inaczej, opowiedzenie się po stronie tych, którzy te wartości deptali. I pomyśleć, że jako zdradzając te wartości miał czelność sam pisać coś takiego jak "Poemat dla zdrajcy". Oczywiście nie za to cenimy Gałczyńskiego :-) ale alergicznie reaguję na tego rodzaju postawę.

      Usuń
    8. To chyba choroba czasów. Brzechwa też zaliczył panegiryczną drogę od Marszałka do Stalina :P

      Usuń
    9. Tyle że była to choroba, na którą chorzy zapadali z własnej woli, twierdząc na dodatek, że ci którzy się jej nie poddali, mają poważne kłopoty ze zdrowiem.

      Usuń
  18. pytanie nie na temat ale jestem bardzo ciekawa,wczoraj wspomniał pan o szaniawskim,spojrzałam do wikipedii i czy pan może wie jaka cholera zmusiła,tego starszego już pana,do małżeństwa z Anitą Szatkowską,chyba zatracił na starość instynkt samozachowawczy,ha ha ha -anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szaniawski w ogóle był bardzo specyficzny jeśli chodzi o podejście do kobiet - wcześniej była głośna historia jego relacji z Dunią Leśmian. Chyba dał się zahukać Szatkowskiej może też potrzebował kogoś kto pełnił by rolę opiekunki. Fakt, że odbiło mu się to czkawką - niestety. Całkiem niezła jest biografia Krystyny Kolińskiej, chociaż też zakwalifikowałbym ją jako "przystawkę na zaostrzenie apetytu" bo takiej prawdziwej biografii Szaniawskiego ciągle niestety jeszcze nie ma.

      Usuń
  19. przeczytałam,że remigiusz grzela napisał sztukę teatralną,poświęconą ich relacjom"uwaga złe psy",sam tytuł wiele mówi,prawda?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było coś takiego, ale to tylko "artystyczna" wizja tych relacji i niepoważne byłoby na tej podstawie wnioskować o rzeczywistych stosunkach między Szaniawskim a Szatkowska.

      Usuń
  20. w każdym razie musiała być kobietą z charakterem,sądząc po tych skrawkach informacji jakie znalazłam w internecie,tak czy inaczej,jestem zaskoczona,bo do tej pory szaniawski kojarzył mi się tylko z"profesorem tutką","dwoma teatrami"i"żeglarzem"-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z książki Kolińskiej wynika, że była to kobieta nie tyle z charakterem co z poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Też byłem zaskoczony, że w ogóle taką osobę wpuścił za próg swojego domu - ale jakie były tego przyczyny pewnie nigdy się nie dowiemy.

      Usuń
  21. tu się z panem zgadzam w stu procentach,pewnie to wszystko o czym wspomniał
    pan wcześniej,zresztą jak mówi moja znajoma,"każda stwora znajdzie swego amatora" i jak pokazuje życie,coś w tym jest,na razie czytam"cichy don",szaniawskiego zostawię sobie na potem-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Cichy Don" zostawiam sobie na przerwę święteczno-noworoczną teraz czytam sobie w przerwie pomiędzy Gombrowiczem a Hellerem "Do przyjaciół z "Prosto z mostu" Gałczyńskiego - szok, dno dna i dziesięć metrów mułu ...

      Usuń
  22. Właśnie jestem w trakcie lektury "Wylęknionego bluźniercy". Fakt - czyta się lekko. Już przytoczona w pierwszych zdaniach anegdotka, związana z karteczką znalezioną w kieszeni Tuwima po jego śmierci, może być prognozą lekkiego stylu. "Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą, która mi może będzie świecić".

    Ja również dziękuję za zwrócenie uwagi na "Twarz Tuwima".
    Przestudiuję ją z pewnością:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie historyjki niewątpliwie ubarwiają książkę ale traktowałbym je z dużym przymrużeniem oka. O "Twarzy Tuwima" nie wypowiadam się bo nie czytałem, z tego co wiem to zdecydowanie cięższy kaliber.

      Usuń
  23. przepraszam ale zostały tu wymienione nazwiska broniewskiego i gałczynskiego,no i niemogłam się powstrzymać,mam na półce wielkie tomisko,"historię rosyjskiej literatury radzieckiej",ma to prawie tysiąc stron i może ubić nogę,"spłodził"to piotr wychodcew,do czego zmierzam?otóż na samym początku wstępu do tego dzieła,cytowane są fragmenty utworów,wyżej wspomnianych panów,zacznę od broniewskiego:
    "...grób lenina-prosty jak myśl,
    myśl lenina -prosta jak czyn
    czyn lenina-prosty i wielki jak rewolucja

    teraz pan gałczyński:Ileż by jeszcze trzeba trąb, żałobnych nut!
    Bo, że umarł, to ciągle boli -
    Ten, który centrum globu przesunął na wschód
    ramieniem proletariackiej woli.

    Przysięgam: Już nigdy nie będę słaby,
    pióro w promień przemienię i niech się promieni.
    Oto nowe stulecie. A tylko dwie sylaby:
    LENIN."

    wychodcew pisze,że w słowach tych zawarty jest najistotniejszy sens humanizmu wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej,super,wychodzi na to,że nie kto inny tylko ci dwaj panowie z polski,potrafili najlepiej wyrazić sens tego,co stało się w pażdzierniku 1917 roku u naszych wschodnich sąsiadów,ha ha ha -anna

    OdpowiedzUsuń
  24. Odpowiedzi
    1. Pewnie koledzy z Legionów jednego i z "Prosto z mostu" drugiego w grobach by się poprzewracali gdyby mogli coś takiego przeczytać. Czytając takie "dzieła" zachodzę w głowę, o co był ten cały rejwach wokół "twórczości" Miłosza i Szymborskiej z okresu stalinizmu (nie żebym ją pochwalał) podczas gdy w porównaniu z Broniewskim, Gałczyńskim i Tuwimem nie mieli szans pobić takich "mistrzów".

      Usuń