czwartek, 2 stycznia 2014

Ucieczka z getta, Halina Zawadzka

Byłem kilka razy w Końskich, to niewielkie, niepozorne miasto, w którym niewiele jest do obejrzenia. Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy odkryłem, że zapisało się ono (niestety) w historii życia Leni Riefenstahl, która była świadkiem egzekucji Żydów we wrześniu 1939 roku.  


Po raz drugi zostałem zaskoczony, gdy trafiłem na Końskie, czytając "Ucieczkę z getta" wydaną przez Ośrodek Karta w serii "Żydzi polscy" - historię dziewczyny, która uciekła z tamtejszego getta. Mocna rzecz pod każdym względem, mogąca drażnić bardzo mocno eksponowanym naszym antysemityzmem a jednak zdecydowanie warta poznania, już choćby z tego powodu, że wśród świadectw ocalałych z Zagłady rzadkością są wspomnienia kobiet.

Wspomnienia Zawadzkiej powstały wiele lat po wojnie, już po partyjnych, antysemickich czystkach w 1968 roku więc nie wykluczone, że autorka która opuściła wówczas Polskę, swoje rozgoryczenie i żal z tego powodu przeniosła także na opisywane w książce lata okupacji. To oczywiście nic pewnego, ale zastanawia mnie całkowite pominięcie milczeniem wspomnianej już, publicznej egzekucji, która w małym miasteczku musiała przecież odbić się szerokim echem.

Drugi powód, dla którego ta kwestia budzi wątpliwości to pewna niekonsekwencja, otóż w oczach swoich i znajomych Żydów, autorka uchodziła za osobę o "dobrym wyglądzie" a jednak mimo tego, jak sama wskazuje wielokrotnie, także w miejscach publicznych, była identyfikowana jako Żydówka, jej wygląd więc niekoniecznie był więc taki "dobry" jak się jej to wydawało. Jednocześnie ten antysemityzm nie był chyba aż tak silny bo przecież żyła jawnie (podobnie jak macocha i przyrodnia siostra) wśród Polaków i nikt jej nie zadenuncjonował, mimo, co kilkakrotnie zresztą sama zaznacza, jej pochodzenie nie było dla niektórych aż taką tajemnicą.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że z subiektywnego punktu widzenia autorki, wyglądało to znacznie drastyczniej, bo też i drastyczne są jej przeżycia, jak choćby planowanie morderstwa i ograbienia jej przez człowieka, który miał udzielić pomocy, czy zdemaskowanie na dworcu w Warszawie, czy wreszcie stałe poczucie zagrożenia towarzyszące jej życiu w Starachowicach, gdzie została przygarnięta przez zupełnie obcych, nieznających ją ludzi.

To wszystko sprawia, że historię jej życia czyta się z "wypiekami na twarzy", nie jak wspomnienia lecz wojenno-przygodową powieść. Polecam.

22 komentarze:

  1. Ze zdjęcia wynika, że wygląd faktycznie miała. Niemcy się nabierali, Polacy rzadziej. Czytałeś o tym, że Żydów zdradzały oczy - nie kolor, ale wyraz utrwalonego w nich przerażenia?
    Z pamiętników kobiet jest jeszcze Mary Berg z getta warszawskiego, pisała zaraz po wojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o tym przerażeniu w oczach też wspomina, chyba dwukrotnie pojawia się motyw demaskowania za sprawą wyglądu i zachowania. Raz gdy Bahnschutz chwali się, że wyspecjalizował się w poznawaniu Żydów po różnych i drugi raz gdy na rynku, ni z tego ni z owego zdemaskował ją jakiś chłopak.

      Usuń
    2. Takie nieletnie łebki się nawet specjalizowały w tym procederze.

      Usuń
    3. To któreś już wspomnienia, gdzie jest o tym mowa, tak że rzeczywiście było to coś powszedniego - i pomyśleć, że dla zabawy gówniarze igrali ludzkim życiem ...

      Usuń
    4. Nastroje antysemickie były szczególnie silnie w takich lumpenproletariackich warstwach.

      Usuń
    5. Przymierzam się do "Ja tego Żyda znam" Grabowskiego i "Szanowny panie Gistapo" Engelking ale na pierwszy rzut póki co idą wspomnienia, a i rok jest jeszcze długi :-)

      Usuń
    6. Te książki o donosach mogą być niezłe, słyszałem o nich sporo. Poszukaj Mary Berg, to ciekawe spojrzenie panny z zamożnego domu na to, co dzieje się w getcie.

      Usuń
    7. Dzięki - znalazłem, tak że dopisana już jest to kolejki :-)

      Usuń
  2. a czytał pan"Król kier znów na wylocie"hanny krall?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krall w ogóle nie znam, nic jej nie czytałem.

      Usuń
  3. O Starachowice - praktycznie moje okolice :) Wspomnienia z okresu IIWŚ, zawsze są niepowtarzalną, naładowaną emocjami lekturą, często trudną do przebrnięcia - te zapisuje na swojej liście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Starachowicach i okolicach rozgrywa się częściowo akcja innej książki dotyczącej tamtych lat, tyle że znacznie lżejszego kalibru bo przeznaczonej dla młodzieży - "Uwaga Piegowaty".

      Usuń
  4. "Ucieczka z getta" jest, jak już chyba kiedyś wspominałam, na mojej liście do przeczytania w tym roku, oczywiście z Twojej inspiracji :-) Czy autorka wspomina tylko o Końskich czy zahacza również o inne miejscowości w regionie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z miejscowości, które zapamiętałem to Starachowice (tam się ukrywała), Warszawa, Czarniecka Góra, Koluszki i Skarżysko (dworzec) oraz Końskie właśnie.

      Usuń
  5. Mam pomysł opisuje te książki , ja jak zwykle zapiszę to na listę do przymusowego kupienia/przeczytania a Twoim kolejnym zadaniem będzie wysłać mi je albo zapłacić za zakupy ;-)
    Na poważnie zaś seria cała jest planowana do przeczytania właśnie dzięki Tobie i BzWL , ta książka szczególnie gdyż to pamiętniki i wspomnienia najbardziej lubię czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście "Ty opisuj" te książki ostatnio robię coraz więcej literówek na dodatek zaczynam się jąkać w sieci, coraz częściej pppiszę właśnie tak.

      Usuń
    2. Widzę, że dobry humor Cię nie opuszcza :-) zajrzyj do "Płaszcza zabójcy", który prowadzą Lirael i BZwL, tam dopiero miałabyś używanie :-)

      Usuń
    3. Rozumiem że chcesz na nich zrzucić koszty ;-)

      Usuń
    4. Uprzejmie informuję, że Płaszcz zabójcy jest prowadzony w czynie społecznych, więc nie honorujemy żadnych faktur i rachunków :P

      Usuń
    5. Od razu mnie rozszyfrowałaś :-) - kobieca przenikliwość :-)

      Usuń
  6. Kilka lat temu przeczytałam "Ucieczkę z Getta" p. Haliny Zawadzkiej z wypiekami na twarzy. Dramaturgia wydarzeń tamtych lat zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jej przekaz jest tak autentyczny, że przeżywałam wszystko razem z nią. Do dzisiaj jednak zadaję sobie pytanie, które towarzyszyło mi przy tej lekturze - dlaczego nigdy nikomu nie podziękowała za ten dar ocalenia. Nawet Panu Bogu. Tylu ludzi narażało swoje życie, żeby jej pomóc. Pani Zawadzka po 1968 r. wyjechała do USA i tam zamieszkała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem, wdzięczność dla Karoliny Słowik oraz jej córek; Olgi - przede wszystkim i Marii, wielokrotnie w książce jest podkreślana a w 1998 roku zostały odznaczone dzięki staraniom Haliny Zawadzkiej medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" więc zarzut niewdzięczności raczej do niej nie pasuje. We wspomnieniach porusza kwestię swojego braku wiary i mówiąc szczerze trudno się też jej dziwić.

      Usuń