środa, 26 marca 2014

Człowiek o twardym karku. Historia księdza Romulda Jakuba Wekslera-Waszkinela, Dariusz Rosiak

"Człowieka o twardym karku" pochłonąłem w jeden wieczór, fakt ma tylko 200 stron więc nie jest to wielkie wyzwanie ale ważniejsze było to, że książka ma dla mnie swój "smaczek", bo choć co prawda zajęć z jej tytułowym bohaterem nie miałem, a i w Pasłęku, w którym się wychował nie byłem (choć to wcale nie tak daleko od mojego rodzinnego miasta) to jednak studiując otarłem się o ludzi, z którymi los zetknął także i księdza Waszkinela. 


Książka Dariusza Rosiaka na pierwszy rzut oka aż prowokuje by zaszufladkować ją do kategorii tych, które mogą interesować tylko wąskie grono czytelników bo przecież ani Pasłęk, ani Lublin nie są miastami, które rozpalałyby emocje i wyobraźnię, podobnie zresztą jak i środowisko KUL, któremu się mocno oberwało, nie mówiąc już o jakimś księdzu, którego mało kto kojarzy (pewnie i ja nigdy bym o nim nie słyszał, gdyby nie to, że kolega z pokoju miał z nim zajęcia z filozofii). Co więc takiego jest w tej książce, że warta jest szerszej uwagi? Owszem ciekawie, znacznie lepiej niż peany (taka już ludzka natura), czyta się obrazoburcze opinie na temat poziomu KUL-u, który kiedyś był "wielkim, ważnym uniwersytetem, i czym jest dziś - prowincjonalną szkołą. Nie ta klasa, nie ten poziom ... " (za "moich czasów" mówiło się jeszcze, że "od Berlina do Seulu filozofia jest na KUL-u") czy też na temat jednego z najwybitniejszych polskich filozofów, dominikanina Mieczysława Alberta Krąpca ale nie to przecież stanowi o wartości książki.

Tym czymś, a właściwie kimś jest ksiądz - Żyd, który o swym pochodzeniu dowiedział się od przybranej matki jako dorosły człowiek ponad dziesięć lat po otrzymaniu święceń kapłańskich. No i się zaczęło ...

Nie wiem czy Dariusz Rosiak wybrał dla swojej książki dobry tytuł, bo moim zdaniem ksiądz Waszkinel nie ma twardego karku, już raczej ma wrażliwość mimozy i inklinację do ustawiania się w sytuacji poszkodowanego przez cały świat. Jak mówi jedna z profesorek sąsiadującego "przez miedzę" z KUL-em UMCS-u "wyolbrzymiał wrogość wobec siebie. Znam wiele osób na KUL-u, które są mu bardzo życzliwe, ale one go nie interesują. Wczepia się w tych, którzy są jego wrogami. Ma poczucie niespełnienia, niską samoocenę, wie, że mógłby dokonać więcej, choćby napisać habilitację, miałby uczniów, prestiż naukowy i stanowisko, a nie tylko poczucie, że jest skomplikowanym człowiekiem z trudnym życiorysem."

Oczekiwał, że jego sytuacja ocalałego z Zagłady, który został księdzem stanie się czymś ważnym także dla innych. Ale to obnoszenie się z żydowskością w gruncie rzeczy niewiele osób interesowało, zresztą nic dziwnego, bo cóż to za osobista zasługa urodzić się Polakiem albo Żydem, czy kimkolwiek innym. Ksiądz Waszkinel zrobił jednak z tego w swoim życiu punkt odniesienia, oczekując że będzie on także nim dla innych. Ale nie jest i pewnie nie będzie.

Trudno bowiem zrozumieć jak ktoś, kto został uratowany i wychowany przez Polaków, katolików może twierdzić, że "bez chrześcijańskiego antysemityzmu hitlerowska nienawiść do Żydów nie okazałaby się tak skuteczna, a Polska nie stałaby się największym na świecie żydowskim cmentarzem". Mało wiarygodnie brzmi ktoś, kto oskarża swoją uczelnię o antysemityzm ale jednocześnie pracuje na niej przez kilkadziesiąt lat nie robiąc habilitacji, choć miał ku temu warunki i był do tego zachęcany. Sam składa podanie o emeryturę i ma żal, że jego wniosek został pozytywnie rozpatrzony. Wygląda na to, że nikt go w Polsce nie rozumie ...

Ale szybko okazuje się, że także i ci, którzy mieszkają w jego ziemi obiecanej, Izraelu, jakoś nie do końca umieją się na Księdzu poznać. Jak mówi jeden z jego znajomych - "rozumiemy, że to jest tragiczna opowieść, ale ile razy można tego słuchać? (...) Jakim egocentrykiem trzeba być, żeby ciągle, na okrągło ją opowiadać? Rozumiemy już, wystarczy. Ta historia cię zamyka, posłuchaj, co inni mają do powiedzenia. Podejmij decyzję, zrób coś ze swoim życiem."  Co więcej, okazuje się, że jest tam człowiekiem "drugiej kategorii" bo  dla Żydów "przejście na komunizm w najgorszym stalinowskim wydaniu nie stanowi żadnego problemu, a przejście na katolicyzm (...) Wyklucza cię z bycia Żydem". Zdumiewające ... a jednocześnie stawia księdza Waszkinela w sytuacji nie do pozazdroszczenia bo "nie chce wrócić w miejsce, z którego przyszedł, i nie jest akceptowany w miejscu, do którego zmierza." O ile w Polsce miał tylko poczucie dyskryminacji, to w Izraelu doświadczył go realnie. Będąc Żydem ocalałym z Zagłady jest dyskryminowany dlatego, że został katolickim księdzem. Cóż za ironia ...

Czekam na następną książkę Dariusza Rosiaka.
 

62 komentarze:

  1. nie powiem,że ksiądz waszkinel zachowuje się jak wszyscy żydzi,bo nie znam wszystkich żydów,jednak ci,z którymi się zetknęłam robili to samo,byli przewrażliwieni na własnym punkcie,podkreślali własną odrębność,no i to,że są nielubiani,że mają wielu wrogów,kiedy z nimi rozmawiałam mówili my i wy,jakie my i wy pytałam,przecież wszyscy jesteśmy polakami a myślę,że gdybym sama zaczęła tak mówić,to zarzucili by mi antysemityzm,z księdzem waszkinelem zetknęłam się przed laty,za sprawą filmu dokumentalnego poświęconego jego osobie, a potem jeszcze raz,kiedy oglądałam reportaż,w którym przedstawiono wyjazd księdza do izraela i problemy jakie tam napotkał,te próby nawrócenia go do punktu z którego wyszedł,tak jakby urodził się dziś,ten problem z byciem księdzem i żydem jednocześnie,to stawianie go przed alternatywą-katolik albo żyd,myślę,że jeśli miał nadzieję,że się tam odnajdzie wśród swoich,to się zawiódł,bo nie jest tam do końca ani katolikiem,ani żydem,chociaż myślę,że on nie ma z tym większych problemów,że te dwie rzeczy się w jego głowie nie wykluczają-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam wrażenie, że rzeczywistość w Izraelu mocno rozeszła się z jego wyobrażeniami - tak jak wymyślił sobie, że w Polsce panuje antyjudaizm tak w Izraelu przekonał się, że panuje antykatolicyzm.

      Swoją drogą, zdumiewające, że człowiek, który całe życie spędził w Polsce, wychował się w naszej kulturze wybiera obce państwo, z którego mieszkańcami łączą go, że tak powiem kryteria rasowe. Ciekawe jak wyglądałaby jego decyzja, gdyby matka nie powiedziała mu o jego pochodzeniu.

      Usuń
  2. myślę,że gdyby nie wiedzial,że jest żydem,to jego życie byłoby łatwiejsze,chociaż przecież takich ludzi żyjących na styku dwóch kultur jest wielu,niedawno poznałam starszą panią,która się dopiero teraz dowiedziała,że jest w połowie niemką,ojciec był na robotach w niemczech,tam poznał dziewczynę,zakochał się,urodziła się córka,dziewczyna zmarła,kiedy skończyła się wojna zabrał dziecko do polski i wychował,nigdy córce nie powiedział,że urodziła ją niemka,wie pan to dziwne,starsza pani,która całe życie przeżyła w polsce,ma polskie nazwisko i imię,skończyła polską szkołę,mówi tylko po polsku,wyszła za polaka i urodziła dzieci,ma wnuki,teraz na starość próbuje jakby"dosztukować"do siebie tę drugą,niemiecką połowę,uczy się języka,czyta o niemcach i próbuje się z nimi identyfikować,mało tego,ona się w pewnym stopniu czuje winna za to,co zrobili niemcy w czasie drugiej wojny,ma żal do ojca,że ukrył przed nią jej pochodzenie,tłumaczę jej,że zrobił to na pewno w dobrej wierze,po to,by oszczędzić jej przykrości,w trudnej powojennej rzeczywistości nigdzie nie byłaby u siebie,ani w niemczech,ani w polsce,taki polsko-niemiecki"mieszaniec nigdzie nie byłby akceptowany,ale ona ma problem,bo zawsze będzie sobie zadawać pytanie"co by było gdyby...",ksiądz waszkinel ma problem,bo próbuje pogodzić w sobie swoje żydowskie korzenie i rzeczywistość w jakiej dorastał,spuściznę po swoich żydowskich i katolickich rodzicach,tak nawiasem mówiąc,księdza waszkinela nie łączą z izraelem tylko kryteria rasowe,on tam wcześniej jeździł,ma tam krewnych,których odnalazł i poznał-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jego związki z Izraelem zaczęły się w wieku bardzo dojrzałym i dopiero po tym kiedy dowiedział się kim jest, tak że są one, że tak powiem "wtórne". W książce są opisane jego relacje z odnalezionymi członkami rodziny - budzą "mieszane uczucia" bo nie zawsze były serdeczne. Najbardziej zdumiewające jest to, że przecież z Izraelem nic go kompletnie nie wiązało, jeśli już szukał swoich korzeni, to przecież powinien był ich szukać na Litwie a nie na kompletnie obcej ziemi.

      Usuń
    2. prosze pana,ilu żydów zostało po wojnie na"swoim miejscu"?to nie wina waszkinela,że krewni,których udało mu się odnaleźć mieszkali "na komletnie obcej ziemi"tj.w izraelu,pewnie cieszył się,że w ogóle kogoś odnalazł,co do serdecznych stosunków,to czy zawsze w rodzinie muszą takie być?fakt,że był księdzem też na pewno nie pozostał bez znaczenia-anna

      Usuń
    3. Oczywiście, że nie - ale z książki wynika, że relacje z pozostałymi przy życiu członkami rodziny nie były języczkiem u wagi, który zdecydował o wyborze Izraela. Raczej wrażliwość na akcenty antysemickie i chyba złudzenia co do tego, że "trawa u sąsiada jest bardziej zielona" jak mawiają Amerykanie.

      Usuń
    4. pewnie ma pan rację,powodów na pewno było kilka,w ty momencie przypomniało mi się jeszcze to zamieszanie związane z lustracją i podejrzeniami o współpracę z ub,może myślał,że w izraelu,miedzy żydami,on żyd,nareszcie będzie miał spokój,w reportażu mówił,że on po prostu chce być katolickim księdzem i żydem,nie chce z niczego rezygnować,tyle że w izraelu tak się nie da-anna

      Usuń
    5. Rosiak porusza kwestię lustracji - nie tacy jak Ksiądz byli współpracownikami i nic się z tego powodu nie działo, zresztą wypowiadająca się na ten temat pracownica IPN-u dosyć, jeśli tak można powiedzieć, lekceważąco wypowiada się o jakości kontaktów z UB i istotności informacji jakie miał przekazywać.

      Usuń
    6. no wie pan ale"smród"jest zawsze smrodem,mnie samej zrobiło się nijak na wieść o tym,pomyślałam,jeszcze jeden(wcześniej był maliński),ucieszyłam się,gdy przeczytałam jak było naprawdę-anna

      Usuń
    7. To prawda, ale gdyby Ksiądz był szubrawcem to pewnie udawałby, że nic się nie stało, tak jak inni i trzymał się tego co robił a nie uciekał na drugi koniec świata. Są przecież hierarchowie znacznie bardziej skompromitowani i włos im z głowy nie spadł.

      Usuń
    8. ludzie są różni,mają różne marzenia i oczekiwania i dlatego nigdy się pewnie nie dowiemy dlaczego ksiądz weksler-waszkinel wybrał na starość izrael,jedno jest pewne,że ma to związek z jego pochodzeniem,wszak całe swoje dorosłe,kapłańskie życie podkreślał ten fakt bycia żydem,było to dla niego ważne,mówił o tym do znudzenia,nosił krzyż wpisany w gwiazdę dawida,dołożył do swojego nazwiska waszkinel drugi człon- jakub weksler -anna

      Usuń
    9. Pewnie masz rację - z książki wynika, że nawet zanim poznał swoje pochodzenie "życzliwi" uświadamiali mu w różnych, mało wybrednych formach, jego pochodzenie.

      Usuń
    10. znalazłam w internecie informację,że rok temu ksiądz waszkinel był w kielcach"...ks. Waszkinel nie krył, że wpływ na podjęcie decyzji o wyjeździe do Izraela wywarła gorycz wynikająca z niechęci okazywanej mu ze względu na swe żydowskiego pochodzenie przez innych kapłanów i zwierzników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, którego był wykładowcą. – Atmosfera bardzo pogorszyła się po śmierci Jana Pawła II – z żalem wyjawiał ksiądz Weksler-Waszkinel...",może ta wypowiedź wzięła się też stąd,że jak pan napisał,ksiądz niedostrzegał tych przyjaźnie do niego nastawionych ludzi,tych spoglądających na niego z sympatią-anna

      Usuń
    11. *nie dostrzegał-anna

      Usuń
    12. Nie za bardzo wierzę w ten antysemityzm na KUL-u, miałem kolegów o semickim wyglądzie ale nigdy nie słyszałem by ktokolwiek robił choćby aluzje do ich pochodzenia. Podobnie trudno mi uwierzyć w antysemityzm wśród wykładowców - trudno odbierać jako jego przejaw fakt, że ksiądz Waszkinel mógł tyle lat pracować na KUL-u i wyjeżdżać na zagraniczne stypendia. Co nie zmienia faktu, że pogrom kielecki to plama na naszym honorze, podobnie jak Jedwabne i opowieści o różnych inspiracjach tego niestety nie zmienią.

      Usuń
    13. czy to też jest"plon"wyprawy do biblioteki?-anna

      Usuń
    14. Nie - to zakupy, rozejrzałem się trochę w bibliotece i mam wrażenie, że tak jak na blogach, dominuje tam literatura klasy "B", choć z drugiej strony nie ma się co dziwić bo jeśli ma być odwiedzana to przecież musi odpowiadać na zapotrzebowanie czytelnicze.

      Usuń
    15. to prawda,w końcu jeśli ta instytucja ma zaspokajać różne potrzeby?ale dzięki temu jest tam coś dla pana i dla mnie też-anna

      Usuń
    16. Jakoś się z tym pogodziłem, ale ponieważ nie byłem w bibliotece chyba od ćwierć wieku to w pierwszej chwili przeżyłem lekki szok :-)

      Usuń
    17. myślę jednak,że dobrze pan zrobił,biblioteka bowiem to taki poligon doświadczalny,bierze pan książkę i nic nie ryzykuje,najwyżej jak się nie spodoba to ją pan zwróci,a co pan planuje czytać w najbliższej przyszłości?-anna

      Usuń
    18. Najbliższy miesiąc mam zajęty:
      "Wielkie nadzieje"
      "Trędowata"
      "Bracia Karamazow"
      "Kafka nad morzem"
      "Nana"
      "Esther"
      "O naśladowaniu Chrystusa"
      "Lis przechera"

      Usuń
    19. ambitne plany,chyba nie będzie się pan kładł spać,z tej listy przeczytałam wielkie nadzieje","kafkę nad morzem","nanę","o naśladowaniu chrystusa"a właśnie,dlaczego tomasz a kempis?-anna

      Usuń
    20. Nie będzie tak źle bo trzy już są poważnie zaczęte :-). Guciamal z Moich podróży pisała niedawno o "Komu bije dzwon" a tam oczywiście o Medytacji XVII Johna Donne'a a z kolei mi medytacje kojarzą się przede wszystkim właśnie z Tomaszem a Kempis.

      Usuń
    21. właściwie to tego ostatniego pytania nie powinnam była panu zadawać,bo wziąwszy pod uwagę to,że jest wielki post,to dzieło tomasza a kempis jest bardzo stosowną lekturą na ten okres-anna

      Usuń
    22. W naszych czasach Wielki Post? Mam wrażenie, że staje się coraz bardziej akcentem "zwyczajowym" i bez rytuałów Niedzieli palmowej i Wielkiej Soboty przeżywałby regres w postępie geometrycznym.

      Usuń
    23. no cóż,nic dodać,nic ująć,przeczytałam pana dyskusje na temat księdza waszkinela i pomyślałam,że jśli"biedakowi"przyszło wysłuchać choć część,podobnych komentarzy na swój temat,to się nie dziwię,że miał dosyć-anna

      Usuń
    24. Nie wydaje mi się, żeby na uczelni ktoś w podobnie niewybredny sposób, otwarcie go zaatakował. Gdy czyta się książkę to raczej ma się wrażenie, że wykończyły go zawoalowane insynuacje, przed którym nie miał się jak bronić. Pewnie gdyby miał twardszą skórę i pragmatyczne podejście do życia spływałoby to po nim jak po kaczce, a on nie dość, że był wrażliwcem to jeszcze wychodził z założenia, że wiara to nie tylko sfera ducha ale także i życia i nijak nie mógł zrozumieć, że dla wielu, tak jak w bajce Krasickiego deklaracje to jedno a praktyka to drugie.

      Usuń
    25. to może jednak dobrze zrobił wyjezdżając do izraela?anna

      Usuń
    26. Z książki wynika, że i tam ma pod górkę ale skoro ciągle tam mieszka, to pewnie też lepiej się tam czuje.

      Usuń
  3. Nie znam tej postaci, ale faktycznie wydaje mi się tragiczną, gdyż pozbawioną wiary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat brak wiary jest ostatnią rzeczą, którą można zarzucić księdzu Waszkinelowi - jego niekomfortowa sytuacja w Izraelu wynika właśnie z wierności wierze katolickiej.

      Usuń
    2. Być wierzącym a faktycznie wierzyć w Boga to różnica. To, że trwał w wierze to nie znaczy, że był prawdziwym chrześcijaninem, gdyby tak było nie skupiał by się na sobie i swoich problemach wynikających z można rzec dwuznacznej sytuacji - Żyd - katolik. Jednym słowem nie miał twardego karku czy też kręgosłupa i nie potrafił się jednoznacznie opowiedzieć za Chrystusem, a to dałoby mu spokój wewnętrzny.

      Usuń
    3. Nie mam pojęcia skąd wyciągasz takie wnioski. Na pewno z książki to nie wynika. Jego wrażliwość osobista, o której pisałem a jednocześnie trwanie w wierze sprawiły (być może to Dariusz Rosiak miał na myśli pisząc o Księdzu, że ma twardy kark), że nie czuł się u siebie ani w Polsce, ani chyba też w Izraelu. Z książki jasno wynika, że gdyby Ksiądz nie obstawał przy wierności sakramentowi kapłańska to miałby się w Izraelu jak pączek w maśle i nie musiałby przechodzić tej całej drogi przez mękę.

      Usuń
    4. prosze pani,ja myślę,że to nie jest takie proste jak się pani wydaje,punkt widzenia zależy od punktu siedzenia-anna

      Usuń
    5. Może źle rozumuję, ale chodziło mi o to, że chrześcijaństwo oparte na Credo powinno go wyzwolić z dylematów natury osobistej wynikającej z "dwoistej" przynależności narodowej, która sprawiła, że źle czuł się w obu nacjach. To w Chrystusie powinien był szukać oparcia i wolności osobistej.On dałby mu te moc.

      Ale w tej sytuacji poszukam książki, gdyż widzę, że warta jest przeczytania, bo ksiądz jest niezwykle ciekawa postacią ze swą złożonością natury. A i sam pisarz intrygujący.

      Usuń
    6. Rozumiem, ale przecież wiara nie wyklucza więzi krwi ani więzi narodowych. Wydaje się oczywiste, że księdzem może być Polak, Niemiec, Amerykanin to dlaczego nie Hindus, Arab czy Żyd.

      Nie wiem czy problem tkwi w samym Księdzu - jeśli spotykał się z przejawami antysemityzmu, to nie był to jego problem a przejaw zachowania innych, podobnie i w Izraelu - jeśli nie mogą tam zaakceptować jego kapłaństwa - to również jest to przejaw braku tolerancji.

      Usuń
    7. O właśnie, może być każdy. I teraz jest pytanie czy ksiądz ma być bardziej księdzem niż np. Polakiem, Żydem, Niemcem, Amerykaninem itp.
      Dla mnie jest przede wszystkim chrześcijaninem i nie ma znaczenia jego nacja co nie znaczy, że nie ma się z nią utożsamiać, jako patriota. Jednak w ostateczności musi Chrystusa postawić na pierwszym miejscu, a jeżeli tak to w sytuacji własnych dylematów i problemów związanych z "odrzucaniem" musi znosić z pokorą, do której Chrystus wzywa. To właśnie ona sprawia, że człowiek się nie mota, gdyż nie myśli wyłącznie o swoim "ja", które cierpi z różnych powodów. I tym mamy się my chrześcijanie różnić od innych ludzi i tym mamy pociągać do Chrystusa. Pokorą, która nam tak trudno przychodzi, ale to ona wyzwala.
      Czytałam kiedyś, że w Jerozolimie młodzi chasydzi plują na księży i kleryków. Więc co mówić o tolerancji. A jak sam napisałeś, że zostanie komunista nie było takim odszczepieństwem jak chrzest i przejście na chrześcijanizm.

      Usuń
    8. Ksiądz nie tyle się miota, bo jego wiara jest niezachwiana tyle, że u nas cały czas podejrzliwie go traktowano z powodu jego żydostwa. Wielokrotnie odżywała sprawa jego chrztu, mimo że zachowały się świadectwa i zeznania świadków (m.in. matki chrzestnej) a on sam wychował się w głęboko wierzącej rodzinie, ale jak to u nas "ochrzczony Żyd; chrześcijanin - być może, Żyd - na pewno." To chyba na tym polegał dylemat "twardego karku", że nie ugina się w sprawach wiary przepłacając to być obywatelem drugiej kategorii w Izraelu.

      Usuń
    9. By zrozumieć muszę jednak sięgnąć. Tym bardziej, że to pierwszy przypadek jaki bym poznała. Już sobie zanotowałam autora i jego książki.

      Usuń
    10. Książkę czyta się bardzo dobrze, ksiądz Waszkinel "naświetlony" jest tam z różnych stron, tak jak różni są ludzie, z którymi się stykał i tak że jego Rosiak nie portretuje go w jednej, przyjętej z góry, tonacji. Moim zdaniem nie będziesz żałowała czasu.

      Usuń
    11. To w takim razie będę czekał na Twoją opinię :-).

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksiądz Waszkinel kreaturą małej wiary ... ?! - i na dodatek ma to wynikać z tego co napisałem - widzę, że muszę popracować nad jasnością stylu bo nawet przez myśl mi nie przemknęło by wydać o nim taki, moim zdaniem bardzo krzywdzący, sąd. Nie bardzo wiem na czym miałaby polegać pokora Księdza i brak miłości do ludzi, bo chyba nie na tym, że w Polsce miał znosić przejawy antysemityzmu a w Izraelu przejawy antykatolicyzmu?

      Usuń
    2. No właśnie na tym. Człowiek pokorny, a szczególnie kapłan to człowiek, który znosi swój los bez sprzeciwu zawierzając się całkowicie Bogu. Taki powinien być chrześcijanin. Czyli nie tylko ja tak odczytałam postawę księdza.

      Usuń
    3. Nie znam bohatera, a główne dominanty mojej oceny to przykazania wynikające z Nowego Testamentu. "Wrażliwość mimozy... Poszkodowany przez cały świat... Wyolbrzymiał wrogość wobec siebie... Osoby życzliwe mu nie interesują go... Współpraca z UB... Obnoszenie się z żydowskością..." - wyciągnęłam niewłaściwe wnioski?

      Usuń
    4. Zdumiewające! przy tej logice na przykład wszelkie ataki na Kościół powinny być pokornie znoszone, a duchowieństwo polskie powinno znosić "swój los bez sprzeciwu zawierzając się całkowicie Bogu". Z pewnością są i tacy księża ale mam wrażenie, że jednak jest trochę inaczej.

      Usuń
    5. Książkowcu - trochę posty się rozjechały bo nie zauważyłem Twojego wpisu i nie odpowiedziałem nań w odpowiadając Annie.

      Twój wpis należy chyba traktować jako nieporozumienie bo przecież nie ma on nic wspólnego z "Nowym Testamentem", na który się powołujesz a którego dominantą jest miłosierdzie. Moim zdaniem od przewrażliwienia i błądzenia, którego zresztą Ksiądz żałuje jeszcze daleka droga do kanalii.

      Usuń
    6. Nie pisałabym o Nowym Testamencie, gdyby nie chodziło o księdza. Możliwe, że to nieporozumienie, bo - jak zaznaczam - nawet nie słyszałam o książce ani jej bohaterze - ale nie budzi mojej sympatii. Jedynie dopadła mnie refleksja, gdybym nagle okazała się Niemką. Dziadek urodził się w Niemczech, zmienili mi w nazwisku "tz" na "c"... Kto wie?

      Usuń
    7. To przecież nie zarzut i nie problem, że odwołujesz się do Nowego Testamentu, on przecież stosuje się do wszystkich zarówno do świeckich jak i duchowieństwa. Natomiast różnimy się, jak widzę, w odczytaniu jego zasadniczego przesłania, którym dla mnie są wybaczenie i miłość wobec drugiego człowieka.

      Usuń
    8. Odnośnie logiki. Może moje myślenie nie jest zbyt logiczne, ale opieram go na nauce Chrystusa. Pokora jednostki jest najistotniejsza w chrześcijaństwie. Sama do tego doszłam po latach błądzenia.
      Ja nie wiem jacy są biskupi, ale sądzę, że są pełni pokory wobec Boga a i ludzi myślę też. Ale chyba czym innym jest pokora a pozwolenie sobie wychodzenia na głowę, ale nie w kwestii każdego z nich z osobna, ale jeżeli chodzi o cały Kościół i jego naukę. Biskupi stoją na straży wiary każdego z nas katolików również, ale maja taki obowiązek.
      A zatem muszą zabierać głos w ważkich dla katolików sprawach.

      Usuń
    9. Anno, rzecz w tym, że nie dostrzegam w Twoim wywodzie logiki, chyba że jest to logika Kuno von Lichtensteina z "Krzyżaków" za sprawą, której Zbyszkowi mieli uciąć głowę :-). Mnie taka logika nie przekonuje. Kościół jest wspólnotą i nic mi nie wiadomo by jego zasady różnicowały się w zależności od tego, który z jego członków je stosuje i dlaczego to co dla jednego miałoby być ćwiczeniem pokory u drugiego nazywałoby się pozwoleniem wchodzenia sobie na głowę.

      Usuń
    10. Wygląda na to, że jednak nie potrafię przekazać swych myśli.
      Dlatego jak tylko zdobędę to sięgnę po książkę, by samej się przekonać jakim chrześcijaninem był nasz bohater.

      Usuń
    11. Myślę, że po lekturze nie będziesz tak radykalna w ocenach :-).

      Usuń
    12. Nie tak to miało być. Wniosek - nie zabieram głosu, jeśli nie czytam. Zasugerowałam się recenzją, ale moje i nie moje opinie nie są odczytywane właściwie. Niech "biedak" nie wysłuchuje komentarzy na swój temat.

      Usuń
    13. Eh, Książkowcu a czy można właściwie i niewłaściwie odczytać słowo "kanalia", którym określiłaś Księdza? Ale rozumiem, że w ferworze dyskusji nie takie słowa padają by później być wycofane. "W wariancie realistycznym" - nie sądzę by ksiądz Waszkinel tu kiedyś zajrzał - na pewno ma ciekawsze rzeczy do roboty niż surfowanie po blogach :-).

      Usuń
    14. Nie określiłam księdza słowem "kanalia" - to nadinterpretacja. Poszukaj w poczcie. Synonim też na "k", ale inny zakres semantyczny. Nie wiem, czy ksiądz zajrzy tutaj, a moja wypowiedź odnosiła się do komentarza "anny" o cierpieniu biedaka po podobnych komentarzach. Wpisy są dla mnie wskazówką, jak trzeba ważyć każde słowo. Znikam...

      Usuń
    15. Przepraszam, mój błąd, to była kreatura, jeśli dobrze pamiętam.
      A ważenie słów jest tak oczywiste, że nawet nie warto o tym wspominać. W internecie jeszcze z tym jest najmniejszy problem, bo zawsze można usunąć niewygodny post :-).

      Usuń
  5. Nie chciałabym być niegrzeczna ale się wtrącę, również nie znam książki ani nawet postaci jednak licho korci. W żadnym wypadku z recenzji nie wynika taka opinia o księdze że niby kanalia, małej wiary człowiek i co tam jeszcze. Owszem człowiek zagubiony ale raczej nie w kwestiach wiary , bo te jak rozumiem ma dość ugruntowane a w kwestii tego kim jest , Żydem czy Polakiem ( w tle pobrzmiewa chrześcijaninem, ale zaznaczam że określenia te nie są tożsame) . Czasami już tak bywa że człowiek wszędzie czuje się obcy , jak w tym wypadku nie pasuje do chrześcijan bo Żyd, Żydom też nie odpowiada bo ksiądz i jak on ma znaleźć swoje miejsce na ziemi? Wcale się nie dziwę jego dylematom jakie zapewne ma.
    Marlow w NT najważniejsze jest przykazanie o miłości do Boga i bliznich ja tak to odbieram i raczej z recenzji nie wynika by księdzu sprawiało problem jedno lub drugie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś niegrzeczna :-) i nie znając książki ani postaci chyba najbliższa jesteś temu co można wyczytać na temat księdza Waszkinela u Rosiaka.

      Usuń
    2. Sięgnę z pewnością , niech się tylko trafi w bibliotece. :-) W ogóle dzięki za listę lektur do czytania , którą jest Twój blog.

      Usuń
    3. Dziękuję za dobre słowo :-)

      Usuń