czwartek, 1 maja 2014

Osadnicy. Nowe życie Kresowiaków na Ziemiach Zachodnich. Nadzieje i niemoc wobec władzy ludowej.

Trudno zachować spokój czytając "Osadników". Nasza narodowa specjalność - poszukiwanie winnych nieszczęść wszędzie, tylko nie w nas samych, tym razem dostaje mocne cięgi. Nie da się ukryć, że to co działo w latach powojennych na "Ziemiach Odzyskanych" przede wszystkim obciąża naszą hipotekę i niewielką tylko, że tak powiem, "pociechę" może stanowić zdziczenie rosyjskich "oswobodzicieli". 


Książka jest zbiorem wspomnień ludzi, których najczęściej strach i konieczność zmusiły do opuszczenia rodzinnych domów na Kresach (choć jest też zawoalowany poszukiwacz przygód by nie powiedzieć szabrownik z Kielc). Do krzywdy jaką było pozostawienie ojcowizny szybko doszły kolejne, te których doznali w drodze a potem na miejscu pozbawieni opieki. Tyle, że źródłem zagrożenia nie byli Niemcy ale "wyzwoliciele" i rodacy.
 
Daleko "Osadnikom" do reprezentatywności, to co najwyżej wierzchołek góry lodowej (także jeśli chodzi o zasięg "terytorialny"), to kilka zaledwie głosów "repatriantów", którzy albo przemilczają temat albo współczują losom Niemców, a przecież ktoś ich okradał i wyrzucał z domów, wspominają jedynie o konfliktach przebiegających na linii osiedleńcy - Rosjanie i osiedleńcy - szabrownicy, do których później dochodzą represje komunistycznej władzy, ale zupełnie przemilczane są relacje pomiędzy osadnikami pochodzącymi z różnym regionów Polski.  W sumie jednak nie ma się temu co dziwić, w końcu wiadomo, że każdy jest skoncentrowany na losach własnych i własnej rodziny i przefiltrowuje to co może stawiać go w niekorzystnym świetle, niewielu z nas stać na absolutną szczerość. I tak, moim zdaniem, należy podchodzić do zamieszczonych w "Osadnikach" wspomnień, jednak nawet jeśli założyć, że trzeba wziąć na nie poprawkę, to robią one przygnębiające wrażenie.
 
Morderstwa, kradzieże, gwałty nie oszczędzające nikogo, powszechne pijaństwo i rozprzężenie, brak jakichkolwiek hamulców, bezmyślny wandalizm i brak poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Nie ma się co dziwić, że mimo awansu cywilizacyjnego - "Zostawiliśmy na wschodzie dom. Był ulepiony z gliny, pokryty strzechą, z klepiskiem zamiast podłogi, z dwoma izbami przedzielonymi sienią, ale nasz własny, rodzinny. Ten, w którym teraz mieszkamy, jest w porównaniu z nim pałacem, a mimo wszystko dziwnie obcy." - przez te wspomnienia przebija poczucie obcości, które zniknęło dopiero stosunkowo niedawno, kiedy na tzw. ziem odzyskanych urodziło się i dorosło nowe pokolenie, które już bez obaw i kompleksów mówi o prawdziwej przeszłości swojej "małej ojczyzny".

Paradoksalnie, o czym się często nie mówi, w zwalczeniu poczucia wyobcowania Polaków przybyłych na zdobyte ziemie i zachowania poczucia narodowej tożsamości okazał się Kościół i ... liturgia w języku łacińskim, taka sama przecież niezależnie od regionu - "Nabożeństwo celebrował kapłan niemiecki. Z radością stwierdziłem, że jest ono katolickie i, tak samo jak u nas na wschodzie, odprawiane w języku łacińskim. Straciłem nawet na moment orientację i myślałem, że jestem u siebie, w Koropcu." Gdy jednak jeszcze dzisiaj przejeżdża się przez małe miasteczka i wsie na Dolnym Śląsku, Ziemi Lubuskiej, Pomorzu i Mazurach i patrząc na ich wygląd, to można mieć wątpliwość czy rzeczywiście ich mieszkańcy czuli, że są u siebie.
 
"Osadnicy" stanowią mało optymistyczną lekturę, opowieść o kolejnej dozie krzywd doznanych przez niewinnych ludzi i zmarnowanych szansach, o latach, w których to Polacy, pospolici bandyci i karierowicze u władzy, często nie lepsi od tych pierwszych, zatruwali życie zwykłym ludziom, chcącym tylko spokoju i normalności. Polecam.  

48 komentarzy:

  1. przeczytałam kiedyś o badaniach profesora stanisława ossowskiego na śląsku opolskim,jego wnioski pasują do tego o czym pan napisał powyżej-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To żadne odkrycie, nawet "polski western" - "Prawo i pięść" wg "Toastu" Hena, choć w bardzo zmiękczonej formie, wpisuje się w taki obraz.

      Usuń
  2. ale jednak profesor ossowski napisał również o tym czego w filmie"prawo i pięść"nie ma-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wątpię, chociaż Śląsk Opolski miał za sobą tradycję plebiscytu i jego kawałki znalazły się w zasięgu III powstania śląskiego, tak że można jeszcze mówić o jakichś związkach z Polską, czego nie da się powiedzieć np. o Wałbrzychu, Jeleniej Górze, Zielonej Górze czy Szczecinie.

      Usuń
  3. tak czy inaczej biorąc pod uwagę fakt,że śląsk przez setki lat pozostawał pod obcym wpływem(czechy,austria,niemcy)to należy się dziwić,że w ogóle coś polskiego tam jeszcze zostało,a wynik plebiscytu na górnym śląsku mówi sam za siebie,jest rewelacyjny-40,4% za polską,59,5% za niemcami-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, w moim rodzinnym mieście wyniki głosowania za Prusami Wschodnimi i za Polską były mniej więcej jak 100 do 1, a przecież było wiele miast, które choć po wojnie zostały ogłoszone "Ziemiami Odzyskanymi" to nie były objęte plebiscytem, co zresztą świadczyło dobrze o naszym rozsądku i trzeźwej ocenie sytuacji.

      Usuń
  4. dlaczego pan tak myśli?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co myślę? Że rozsądnie było z naszej strony, że nie postulowaliśmy plebiscytu w Zielonej Górze czy Szczecinie, gdzie pewnie Polaków można było policzyć na palcach? Fakt, bo mogliśmy się wygłupić tak jak pomysłem, że prawo głosu będą mieli ci, którzy urodzili się na terenach plebiscytowych a potem je opuścili, tyle że jak przyszło co do czego, to okazało się, że ci, którzy wyjechali i przyjechali zagłosować w plebiscycie zagłosowali nie za Polską a za Niemcami (czy tak jak u mnie Prusami Wschodnimi).

      Usuń
  5. no wie pan,spotkalam się z opinią,że i bez udziału emigrantów wynik byłby korzystniejszy dla niemców,tyle że może wygraliby mniejszą przewagą-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, Niemcy wygrali by pewnie też i bez terroru, tyle że często podkreśla się udział emigrantów w plebiscycie zapominając, że to był nasz pomysł.

      Usuń
  6. intencje były dobre,prowadzono bardzo ożywioną agitację,wszelkimi środkami starano się nakłonić ludzi do wzięcia udziału w głosowaniu i opowiedzeniu się za polską,tak nawiasem mówiąc,czasami się zastanawiam czy oni teraz nie żałują,ciekawe jak głosowaliby dziś?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj na pewno już nie żałują, choćby dlatego że ci co mogli głosować już nie żyją, a ćwierć wieku po plebiscycie okazało się, że jego wyniki i tak nie mają wielkiego znaczenia bo Polska otrzymała tereny nie tylko objęte plebiscytem ale także te, co do których nie było nawet planów by plebiscyt się na nich odbył.

      Usuń
  7. pewnie tak,ale mając taką alternatywę niemcy-polska,jak głosowaliby dziś?nigdy się pan nad tym nie zastanawiał?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, political fiction mnie nie pociąga - już wolę science fiction :-)

      Usuń
  8. a ja czasem o tym myślałam,złaszcza,kiedy widziałam na ścianach domów w katatowicach napisy ŚLĄSK DLA SLĄZAKÓW,POLSKA DLA POLAKÓW,kiedy głośniej zaczynano się domagać autonomii jak przed wojną,wszak śląsk miał wtedy w polsce szczególny status:autonomię,ministra do spraw śląska w warszawie,no i swój sejm w katowicach-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brakuje tylko jeszcze dalszego ciągu: Ziemia dla ziemniaków :-). Dzisiaj Śląsk kiepsko mógłby wyjść na autonomii - właśnie górnicy strajkują bo nie podoba się im, że węgiel z importu jest tańszy niż ten, który oni wydobywają.

      Usuń
    2. Nie ukrywam że dziwi mnie to zjawisko że opłaca się sprowadzać węgiel mając go na miejscu. Ciekawe co jest u nas tak drogie , bo że nie siła robocza to pewne.
      Wyszedłby kiepsko ,choć w trakcie wakacji spotkałam ( jechałam do Bytomia) w pociągu młodzieńca z zapałem przekonującego mnie do autonomii Śląska właśnie. Zrobiło się raźniej gdy przerzuciliśmy się na gwarę.

      Usuń
    3. Mnie nie. Szybko spuściliby z tonu gdyby okazało się, że autonomia miałaby być także gospodarcza :-) ale, że gwarę i krupnioki mają świetne to fakt.

      Usuń
  9. może tak,ale z drugiej strony czasami słyszało się opinie ,że to czego nie udało się zrobić niemcom na śląsku,warmi i mazurach,to zrobili polacy,w końcu iluż to mieszkańców tych rejonów,kiedy już była taka możliwość porzuciło swoje domy i wyjechało do niemiec-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też żadna tajemnica ale z autonomią Śląska to przecież nie ma nic wspólnego.

      Usuń
    2. a według mnie ma,bo wszystko to świadczy o niezadowoleniu o rozczarowaniu"najjaśniejszą rzeczpospolitą"-anna

      Usuń
    3. Dzisiaj chyba tak, ale to też wyraz naiwności - wiadomo, że górnictwo i przemysł ciężki, którymi stoi Śląsk to nie są przeszłościowe dziedziny a raczej balast, zważywszy na to, że węgiel i stal można taniej kupić za granicą.

      Usuń
    4. ja się z panem zgadzam,chociaż nie do końca,zapytam jeszcze czy oglądał pan może film"blisko coraz bliżej"?-anna

      Usuń
    5. Tak, coś tam kojarzę, przede wszystkim jako nudną piłę, z jasnym propagandowym przesłaniem, dla Wielkopolski nakręcono odpowiednik "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy", tak samo drętwy.

      Usuń
    6. prosze pana nie wiem czy to nudna piła,ale wiem,że to film o czekaniu,o kultywowaniu tradycji,o czymś,co zaowocowało w 1920 roku,tymi 40 % za polską,ludzie tacy jak rodzina pasterników sprawili,że miał kto w plebiscycie głosować za przynależmością do polski-anna

      Usuń
    7. Możliwe - ja odbierałem jednak film jako odzwierciedlenie jedynie słusznej koncepcji historii, bo równie dobrze można by nakręcić film o ludziach, którzy w 60% opowiedzieli się za Niemcami.

      Usuń
    8. dlaczego wspomniałam ten film?bo nie zapomniałam o czym jest ten pana wpis o kresowiakach i ziemiach odzyskanych,po wojnie profesor stanisław ossowski prowadził swoje badania na śląsku opolskim,te ziemie weszły do polski późno,dopiero po drugiej wojnie światowej,mieszkańcy opolszczyzny tak jak wcześniej górnoślazacy,pamietali,że są polakami,kultywowali tradycje,uczyli dzieci polskiego języka,trwali w wierze przodków,starali się różnić od swoich niemieckich sąsiadów,oni nigdy polski nie widzieli,oni ją sobie tylko wyobrażali,żyli marzeniami o niej,no i przyjechała ta polska do nich po wojnie(przesiedleńcy),po raz pierwszy mieli okazję skonfrontować te swoje oczekiwania z rzeczywistością,zobaczyli polskę,brudną i śmierdząca,zobaczyli polskie prawo a raczej BEZprawie,no i stało się coś przedziwnego pisze profesor ossowski,ludzie,ktorzy od wieków starali się podkreślać swoją odrębność,inność,nagle zaczęli naśladować swwoich niemieckich sąsiadów,mierziło ich to wszystko,co przywieźli ze sobą mieszkańcy polski wschodniej i centralnej,w tej sytuacji zaczęli doceniać to,co reprezentowali ich niemieccy sasiedzi,zaczeli się wiec do nich upodabniać-anna

      Usuń
    9. Parę lat temu "zawadziłem" o Śląsk Opolski - faktycznie człowiek chwilami może poczuć się tam jak w innym kraju: czysto, schludnie i jeszcze te dwujęzyczne tablice :-). Niestety na innych "Ziemiach Odzyskanych" ta chęć wzięcia przykładu czy to z poprzednich gospodarzy czy sąsiadów jakoś się nie przyjęła.

      Usuń
  10. Polecam Zytę Oryszyn i "Ocalenie Atlantydy" - głos wprawdzie bardziej fabularny, ale interesujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedź, słyszałem o książce wyłączenie pozytywne opinie ale z drugiej strony nagroda w Festiwalu Literatury Kobiet nie budziła u mnie zbytniego zaufania, choć i tak powinna być lepsza niż książki Paukszty, które kiedyś tak mi się podobały :-)

      Usuń
  11. a co do ziemniaków,to przypomniało mi się wielkie księstwo poznańskie,było najbogatszą dzielnicą jaka weszła w skład drugiej rzeczpospolitej,niezbyt chętnie zresztą-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to niezbyt chętnie, Powstanie Wielkopolskie to było chyba jedyne powstanie w naszej historii, które zakończyło się sukcesem.

      Usuń
    2. może i tak ale wielkie księstwo poznańskie i cała reszta to pasowało jak pięść do nosa,nie wszystkim się podobało przynależeć do czegoś takiego-anna

      Usuń
    3. Chyba jeszcze nigdy się nie zdarzyło by coś podobało się wszystkim, zawsze będą jacyś niezadowoleni.

      Usuń
    4. no ale musi pan przyznać,że poznańskie to fenomen,pod każdym względem jeśli chodzi o polskę i polaków-anna

      Usuń
    5. Nie znam ani Wielkopolski ani Wielkopolan ale wiem, że cieszą się opinią bardzo oszczędnych, mówiąc oględnie :-)

      Usuń
    6. dla mnie wielkie księstwo poznańskie w dziewiętnastym wieku,to ulubiony okres w historii polski,bo dokonania poznaniaków świadczą,że polak jak chce to potrafi,poznańskie to dowód na to,że polacy nie tylko organizowali te"niewypały",z których niektórzy są tacy dumni,ale jeszcze coś mądrego potrafili zrobić,chłapowski,działyński,cegielski,ksiądz wawrzyniak należą do moich ulubionych postaci historycznych,film"najdłuższa wojna nowoczesnej europy"może i jest drętwy ale opowiada o tym bezprecedensowym miejscu i czasie w historii polski-anna

      Usuń
    7. Może i jest to ciekawe ale "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy" mnie historią Wielkopolski i Wielkopolan jakoś nie zainteresowała - oprócz treści liczy się jeszcze i forma, a w tym przypadku reżyserowi udało się mnie zanudzić.

      Usuń
    8. Nie chyba ale na pewno jedyne postanie które zakończyło się sukcesem. Co do oszczędności to jest takie powiedzenie " Szkot to Poznaniak wyrzucony z miasta za rozrzutność" oczywiście wersji tego powiedzenia jest kilka i w każdą stronę. Ponoć faktycznie jesteśmy oszczędni ;-)

      Usuń
    9. Podobno drut aluminiowy wziął się z tego, że poznaniak i krakus ciągnęli dziesięciogroszówkę, każdy w swoją stronę :-)

      Usuń
    10. Tego nie znam ale faktycznie i Kraków na liście oszczędnych mieszkańców się znajduje.

      Usuń
    11. Miast oczywiście o ile miasto może być oszczędne , pewnie nie ;-)

      Usuń
    12. Ja zobaczysz na śmietniku coś długiego i białego, to będzie broda od tego kawału :-)

      Usuń
  12. I znów prezentujesz lekturę, która bardzo mnie zaintrygowała - z racji dziejów moich przodków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam "Bambino" Ingi Iwasiów, co prawda zakotwiczyła powieść w Szczecinie ale jest tam mieszanka losów mieszkańców pochodzących z różnych stron Polski także i Kresów.

      Usuń
  13. Musze przeczytać obowiązkowo choćby po to by porównać opis z książek "Czerwone niebo nad Wołyniem" i "Maria" , wprawdzie tam autorka nie przeżyła ale pisze o swojej rodzinie i jej wspomnieniach, jednak jest to wersja zbeletryzowana co zawsze ma jakiś wpływ. Poza tym czeka na mnie książka Mularczyka "Każdy żyje jak umie czyli skąd się wzięli Sami swoi" tez w temacie w końcu. Poluję też w bibliotece na "Post mortem" w/w autora na podstawie tego powstał film "Katyń" mój ulubiony. Tylko kiedy to czytać ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle kucha , chodziło o to że autorka nie żyła w tamtych czasach i zna tylko opowieści. Autorkę od razu bardzo przepraszam.

      Usuń
    2. Dawno temu lubiłem książki Paukszty - przesiedleńców ze Wschodu umieszczał na "Ziemiach Odzyskanych" ale to było dobre w moim "wieku niewinności", dzisiaj chyba lepiej nie ryzykować powrotu do niego.

      Usuń