wtorek, 20 grudnia 2016

Córka Tuśki, Gabriela Zapolska

Jaka szkoda, że Gabrieli Zapolskiej zabrakło talentu powieściopisarskiego. To mogła być świetna książka obyczajowa bijąca na głowę choćby Sienkiewiczowskie próby zmierzenia się z ówczesnymi problemami społecznymi, a wyszła ramotka, chwilami sentymentalna do bólu, z dydaktycznym zacięciem, wymagająca dzisiaj od czytelnika sporego samozaparcia.


Szkoda, naprawdę szkoda, bo Zapolska przedstawia obraz rodziny początków XX wieku z jej problemami, które wcale nie są tak odległe od tego na co dzisiaj zwraca uwagę literatura feministyczna. To jakby rozwinięcie "Moralności pani Dulskiej" przynajmniej jeśli chodzi o niektóre wątki. Dramat małżonków, którzy duszą się w swoim małżeństwie. Zachowując pozory mieszczańskiej stateczności prowadzą podwójne życie, znajdując w nim bezpiecznik od codziennych męczarni przebywania we własnym towarzystwie. Ona to niewydarzona Emma Bovary, on - "zbuntowany" Felicjan Dulski, każde z nich podejmuje grę wobec drugiej osoby ale te ich gierki mają swoją granicę. Żadne z nich nie odważy się na jasne postawienie sprawy. Wiedzą, że jest źle, ale zdają sobie sprawę, że byłoby jeszcze gorzej; widmo skandalu, katastrofy majątkowej, to jest to co ich trzyma razem. To nawet nie są źli ludzie, tylko że przerosła ich proza życia.

Miłość, jeśli wo ogóle między nimi kiedykolwiek była szybko wygasła, okazuje się, że wspólne życie to nieporozumienie, prowadzą je bo tak wypada ale nie tego po sobie oczekiwali, nie tak miało być. Może gdyby jeszcze potrafili ze sobą rozmawiać i chcieli się wzajemnie zrozumieć - ale oni trwają na z góry upatrzonych pozycjach, wraz ze swoimi urazami i niemożliwością zrozumienia drugiej strony. Pewnie gdyby wiedzieli o sobie od początku to, co wiedzą po kilkunastu latach po ślubie, nigdy by się nań nie zdecydowali. Ale stało się i jakoś trzeba dalej w to brnąć.

Ale to nie rodzice grają w powieści pierwsze skrzypce lecz ich jedyna córka, chowana pod korcem, zaskakująco niewinna i naiwna jak na atmosferą, w której żyje, odpowiednik Meli z "Moralności pani Dulskiej".  Zaskakujące, że jej bracia, też przecież wychowywani w tym samym domu i tak różni od siebie widzą i rozumieją znacznie więcej. Wkraczają w okres młodzieńczego buntu i bezkompromisowego, czarno-białego widzenia świata, gdzie nie ma nic połowicznego, żadnych szarych odcieniu ale naiwne przekonanie, że na każde pytanie można odpowiedzieć tak albo nie, albo - albo. A ona - nie, to błędna owca, zupełnie nie rozumiejąca tego co dzieje się na jej oczach, uciemiężona niewinność, tyle że nie przez złego władcę ale przez własną matkę, która miota się pomiędzy pragnieniem miłości a zachowaniem pozorów mieszczańskiej moralności.

Dziwna sprawa, że Zapolska opisując zakłamaną atmosferę przeciętnej (?) mieszczańskiej rodziny, sympatyzując z niektórymi jej członkami, choć ich postępki nie zawsze zasługują na pochwałę, to jednocześnie zaprogramowana jest na niechęć do stanu niższego, tak jakby był on dla niej, z definicji gorszy. Widać to zwłaszcza w przypadku romansu głowy rodziny. Ma się wrażenie, że Zapolska jakoś rozumie jego chęć ucieczki w "stosunki" z domową krawcową a jednocześnie wyraźnie jej antypatię w odniesieniu do jego kochanki. Jej uczucie sprowadza się do wyrachowanej chęci wyciągnięcia korzyści z omotania "pana". O ile Hanka w "Moralności pani Dulskiej" walczy o swoje dopiero, gdy zostaje skrzywdzona, to Władka od początku wie, że musi per fas et nefas wyszarpać innym to co jej się należy. Ale to potępienie kobiety, która stara się wydobyć na powierzchnię wychodzi w "Córce Tuśki" słabo, bo czytelnikowi trudno pogodzić się z dychotomią: nic nierobiąca pani domu i szwaczka chwytająca się każdego sposobu byleby tylko poprawić swój ubogi byt.

Nie wiem na ile powieść Zapolskiej oddaje realia epoki, nawet jeśli niektóre wątki wydają się niewiarygodne i postawa bohaterów infantylna, to sama w sobie mogłaby się mieć i dzisiaj całkiem nieźle gdyby tylko Zapolska poskromiła swoją emfazę i moralizatorskie zapędy. 

32 komentarze:

  1. Gdyby jakiś wydawca złapał Zapolską za rękę i trochę to dzieło uporządkował i skrócił, to byłoby całkiem niezłe.
    Co do realiów: to mam wrażenie, że takich małżeństw było sporo, aczkolwiek może niekoniecznie we wszystkich kończyło się na romansach z góralami i służącymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam służąca, moim faworytem jest aktor, który najpierw uwodził mamę, żeby potem oświadczyć się córce - to dopiero prztyczek w nos drobnomieszczańskiej moralności :-)

      Usuń
    2. Czy ja wiem, czy prztyczek? Uwodził mamę, żeby zyskać przychylność jako kandydat do ręki córki, bo cóż to za partia - aktor? A w skrajnym przypadku ożeni się z córeczką, a mamę może nadal uwodzić :P

      Usuń
    3. Co za cynizm! Uważaj, bo za coś takiego mogą policzyć się z Tobą panie na "Piórze i Pazurze" :-)

      Usuń
    4. Ale za co niby? Zwróć uwagę, że to świetny materiał na powieść historyczno-romansową :P Nic, tylko brać i pisać.

      Usuń
    5. To prawda, materiał świetny, tylko to Twoje podejście typowego macho, który uprzedmiotawia kobietę sprowadzając ją do roli przedmiotu pożądania biernego wobec męskich zachcianek, to policzek w twarz nowoczesnej (a może ponowoczesnej - to lepiej brzmi) krytyce feministycznej :-).

      Usuń
    6. Och doprawdy, co za problem zamienić strony i kobietę uczynić aktywną. Wierzę w pisarki ponowocześnie-feministyczne :) A i tak główną rolę w książce będą odkrywać opisy toalet i koronkowych gorsetów na fiszbinach.

      Usuń
    7. Kolega, widzę, zupełnie nie rozumie naszych czasów, więc śpieszę poinformować, że obecnie pisarki są ponad toalety i gorsety, a sukienki są przecież świadectwem zniewolenia kobiet przez mężczyzn. Makijaż, manicure i biżuteria, jako równie upokarzające przeżytki są w następnej kolejności :-).

      Usuń
    8. Jakby Pan Kolega przestał czytać tylko Ingę Iwasiów, to dowiedziałby się, że suknie i makijaże są wciąż kluczowymi elementami wielu powieści dla kobiet i pisanych przez kobiety. Jedyna nowość jest taka, że obecnie służą zniewalaniu mężczyzn przez kobiety, taki ukłon w stronę walki z patriarchatem.

      Usuń
    9. Ups, przepraszam! miałem szczery zamiar przeczytać "Księgi Jakubowe" ale po 1/3 odpadłem, w ramach postanowień świąteczno-noworocznych obiecuję sobie nadrobić to opóźnienie i mam nadzieję po tej lekturze utrzymać się w "kursie dzieła".

      Usuń
    10. Nie wiem, czy u Tokarczuk będą kokardki, koronki i fiszbiny, szczerze wątpię. Radziłbym zejść na nieco niższą półkę :)

      Usuń
    11. Ale za to będzie feministycznie. A co aktualnie bije rekordy popularności, tfu!, chciałem powiedzieć, jest reprezentatywne dla feminizmu z "niższej półki" (cóż to za, swoją drogą, deprecjonujące wyrażenie, Kolega sobie chce najwyraźniej nagrabić)?

      Usuń
    12. Bo ja wiem, co tam bije rekordy? Z pań, których nie znasz, pewnie Magdalena Witkiewicz.

      Usuń
    13. To następczyni Katarzyny Michalak, czy królowa jest tylko jedna?

      Usuń
    14. Królowa jest tylko jedna, reszta szoruje przedpokoje :D

      Usuń
    15. I dobrze, swoją drogą popularność jej produktów powinna zostać przedmiotem solidnych badań, ci którzy biadają nad stanem polskiego czytelnictwa dopiero wówczas mieliby powód do rwania sobie włosów z głowy :-)

      Usuń
    16. Pytanie, czy obcowanie z dziełami KM można nazwać czytaniem :P

      Usuń
    17. Zupełnie nie rozumiem skąd te wątpliwości, skoro jej książki wydają tak poważne oficyny jak WL i Znak to przecież coś musi znaczyć, nieprawdaż? :-)

      Usuń
    18. Wielce to znaczące, zaiste. Znaczy szlak upadku przyzwoitych oficyn w warunkach rynkowych.

      Usuń
    19. Prawda?! Wydawałoby się, że w dobrym towarzystwie pewnych rzeczy się nie robi, a tu okazuje się, że może towarzystwo wcale nie jest takie dobre, jak się człowiekowi przez lata wydawało.

      Usuń
    20. Chyba nie aż tak, w końcu PIW, Czytelnik i Ossolineum jeszcze się trzymają, ciekawe jak długo :-)

      Usuń
    21. Trzymają to dużo powiedziane, PIW się odbudowuje, Ossolineum to chyba w likwidacji. Jeden Czytelnik coś dłubie w miarę regularnie.

      Usuń
    22. Wygląda na to, że drogo trzeba zapłacić za zachowanie twarzy. Nie wiem jak tam z nowymi wydawnictwami, czy łapią się wszystkiego co może przynieść pieniądze, czy jednak dbają o reputację i do pewnego poziomu się nie zniżają.

      Usuń
    23. Nowe albo ma od razu wpisane w etos, że będzie chałturzyć i wydawać bestsellery bez względu na jakość, albo unosi się honorem, dba o poziom i cienko przędzie. Ale to już wolna wola właścicieli.

      Usuń
    24. Wygląda na to, że masz rację. Miałem mieszane uczucia gdy odkryłem, że ktoś się odważył wydać w tych czasach Celine'a i Lampedusę, miło że są jeszcze tacy odważni, przykre że wydawnictwo wygląda na mocno niszowe.

      Usuń
    25. No akurat Czuły Barbarzyńca nienajlepiej na tym wyszedł :D

      Usuń
    26. Jakoś mnie nie zaskoczyłeś, gimbaza pewnie nie słyszała ani o jednym ani o drugim, a mogli wydać jakiś "Dom nad rozlewiskiem" i byliby do przodu.

      Usuń
    27. Zdaje się, że nawet z rozlewiskami w repertuarze firma by splajtowała, kwestia osobowości właściciela, było kilka afer z nim w roli głównej.

      Usuń
    28. Nie znam człowieka i nie znam sprawy ale byłem na ich stronie wygląda na to, że firma istnieje, chyba że to jakaś mutacja.

      Usuń
    29. To faktycznie trzeba uważać, bo jak uczą bajki, nic dobrego samo z siebie się nie odradzało ;-)

      Usuń