piątek, 10 sierpnia 2012

Czarnoksiężnik z Archipelagu, Ursula Le Guin

To jedna z najbardziej znanych książek science-fiction, klasyka gatunku i czołowe osiągnięcie pisarskie Ursuli Le Guin obok "Lewej ręki ciemności". "Czarnoksiężnik z Archipelagu" udowadnia, że s-f, a ściślej rzecz biorąc fantasy jest literaturą par excellance a nie tylko ubogim krewnym klasycznej beletrystyki (sceptykom pod rozwagę poddaję fakt, że książka doczekała się, jeśli dobrze pamiętam recenzji nawet w miesięczniku "Znak" i w "Tygodniku Powszechnym", chociaż nie są to periodyki, w których tego typu literatura cieszy się popularnością). 


Czytelników "Harrego Pottera" J. K. Rowling zapewne uderzy zaskakująca zbieżność głównych motywów opowieści o czarodzieju z Hogwartu i magu z Roke. Jest więc chłopiec, mający w sobie czarodziejskie moce, których jest nieświadomy, a z których zdają sobie sprawę jego nauczyciele. Jest półsierotą, którym opiekuje się ciotka, jest szkoła czarnoksiężników, w której poznaje i przyjaciela i wroga a także walka z cieniem z krainy śmierci. Jak przystało na klasykę opowieści o czarnoksiężnikach tytułowy bohater, jako zadufany w swoje siły i umiejętności uczeń, wypuszcza go na swoją zgubę.

Ale "Czarnoksiężnik ... " nie zawdzięcza swoje sławy powinowactwu z cyklem o Harrym Potterze, a atmosferze w jakiej snuta jest ta opowieść o świecie otoczonym przez morza, o samotnych wyspach, których krajobraz kojarzy się z krajobrazem Irlandii, z rzadka rozrzuconymi nań kamiennymi miastami i ubogimi wsiami, gdzie przybycie gościa napawa lękiem przed obcym i radością z możliwości wysłuchania nowin z szerokiego świata. To świat Ziemiomorza, w którym najważniejsi są ludzie, równie jak ich osady samotni, dla których aktem największego zaufania jest wyjawienie innemu swojego prawdziewego imienia. Poczucie osamotnienia jest w tej książce dojmujące - "(...) tak stoją na wszystkich brzegach (...) żony i siostry żeglarzy patrząc w ślad za mężczyznami wypływającymi w morze, i nie machają ani nie nawołują głośno, lecz w szarych lub brązowych płaszczach z kapturami stoją nieruchomo na brzegu, który widziany z łodzi coraz bardziej maleje, gdy tymczasem połać wody pośrodku rozszerza się coraz bardziej" i sprawiło, że atmosferą emanującą z powieści zachwycony był Stanisław Barańczak (tak, tak ten od tłumaczeń między innymi Szekspira i T. S. Eliota)  tłumaczący ją na prośbę Stanisława Lema.

To w takim świecie żyje Ged przeistaczający się stopniowo z wiejskiego chłopca łaknącego nauki w dufnego w posiadane moce ucznia szkoły magów i wreszcie świadomego, przedwcześnie dojrzałego czarnoksiężnika, który już wie, że "(...) im bardziej rośnie prawdziwa moc człowieka, im bardziej poszerza się jego wiedza, tym bardziej zwęża się jego droga, którą może on kroczyć; aż wreszcie niczego już nie wybiera, lecz czyni tylko i wyłącznie to, co musi czynić ... ". I który musi w końcu zmierzyć się z tym, przed czym uciekał, przed konsekwencjami własnego czynu i w tej konfrontacji "(...) ani nie został pokonany, ani nie zwyciężył lecz nazywając cień swojej śmierci swoim własnym imieniem, uczynił siebie całością; człowiekiem; kimś, kto znając swoje ciało, prawdziwe ja, nie może zostać wykorzystany ani zawładnięty przez żadną inną moc poza sobą, i kto przeżywa dzięki temu swoje życie w imię życia, a nigdy w służbie zniszczenia, cierpienia, nienawiści lub ciemności."

Książka z tych, których się mówi "kultowa", zaskakująca zarówno dla tych, którzy nigdy nie mieli do czynienia z tym gatunkiem literackim bo daleka jest od stereotypów na jego temat, jak i jego czytelników. Rozczarowani będą natomiast ci, którzy spodziewają się mrożących krew walk, kosmicznych pojedynków i tego wszystkiego co cechuje literaturę klasy B.

Na cykl opowieści o "Ziemiomorzu" stworzonym przez Ursulę Le Guin składają się jeszcze, kolejno: "Grobowce Atuanu", "Najdalszy brzeg", "Tehanu" a także "Opowieści z Ziemiomorza" oraz "Inny wiatr", jednak nie ma co ukrywać - mimo, że czas im poświęcony nie będzie zmarnowany to nie dorównują pierwszej części cyklu.

26 komentarzy:

  1. Pamiętam niezwykły klimat tej powieści czytanej wieki temu w radiowej Trójce, chyba przez Talara. Rzeczywiście uchodziła wówczas za kultową, a ze względu na nieuchwytność książki do lektury w moim przypadku nie doszło. A potem wyrosłam.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ją sobie wczoraj odświeżyłem i okazało się że ... nie wyrosłem :-) Mignęła mi gdzieś wydanie z serii "Cała Polska czyta dzieciom", co prawda można i tak ale pewnie dzieci przy nie albo się zanudzą albo pójdą spać :-)

      Usuń
    2. Ja nawet nie próbuję się zmuszać do tego gatunku literackiego.;(
      Zgadzam się, to nie jest książka dla dzieci.;)

      Usuń
    3. Ja też mam takie "atawistyczne" wzdragania przed niektórymi gatunkami literackimi :-) a nie ma co ukrywać fantastyka zawsze uchodziła za coś niepełnowartościowego i samemu ciężko mi było się do niej siąść więc Ci się nie dziwię :-)

      Usuń
    4. W moim przypadku nie chodzi nawet o wartościowanie literatury, po prostu najbardziej lubię "samo życie" czyli realizm.;) Pewnie z tego samego powodu zniechęca mnie słowo "oniryczny" w rekomendacjach książek.;)

      Usuń
    5. Nie się ukryć, "Czarnoksiężnik" jest oniryczny :-) i tej oniryczności zawdzięcza swoją sławę :-)

      Usuń
    6. Sam widzisz, że mój opór wewnętrzny jest usprawiedliwiony.;)

      Usuń
    7. Taaak, te kobiety twardo stąpające po ziemi ... :-)

      Usuń
    8. Wiem, wiem, w moim wieku wie się już, że to faceci chodzą z głową w chmurach :-), nie bez przyczyny przecież to oni są autorami książek S-F :-)

      Usuń
    9. Mój stereotyp mężczyzny to "rzeczowy", a więc raczej realista.;)

      Usuń
    10. Owszem są i tacy :-), czytam, który to już raz, Buddenbrooków, są tam i realiści ale jacyś tacy nudni :-)

      Usuń
  2. Nie mogę się jakoś przekonać do literatury fantasy - jakoś ominęłam ją szerokim łukiem jako nastolatka, potem zaś nabrałam przekonania, że już z niej wyrosłam (chociaż nigdy w nią nie wrosłam).

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie żebym nalegał :-) ja też nie bardzo w niej gustowałem spróbowałem jej dzięki szkolnemu koledze, znalezisku w piwnicy, o którym kiedyś wspominałem a "rozwinąłem się" w czasie, letniej sesji, kiedy robiłem wszystko byleby tylko nie siąść do książek :-).

    OdpowiedzUsuń
  4. długo broniłam się przed jakąkolwiek fantastyką, kierując się właśnie tymi niewyjaśnionymi stereotypami, które fantastykę przedstawiają jako literaturę mniej wartościową. Niedawno jednak sięgnęłam po pierwszą część "Diuny", w której klimat wsiąkłam bez problemu. I mimo że literatura science fiction nigdy nie zastąpi ulubionych gatunków, to jednak eksperymentować z nią chcę dalej. No a tutaj bardzo podoba mi się język (opierając się na cytatach przez Ciebie zamieszczonych), który kompletnie mija się z tym, co zawsze myślałam o powieściach takiej tematyki. Spróbuję na pewno. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długi czas byłem wielbicielem "Diuny", pozostałym częściom jednak trochę brakuje a może wystąpił u mnie efekt przesytu. Warto czasami (z akcentem na "czasami") przełamać uprzedzenia :-)

      Usuń
    2. Słyszałam już kilka takich opinii o pozostałych częściach Diuny, dlatego na razie poprzestałam na pierwszym tomie.
      A przełamywanie uprzedzeń nie jest dobre czasami, a zawsze. Wszak nawet te niezbyt miłe doświadczenia budują to, kim jesteśmy i wzbogacają nas ;)

      Usuń
    3. Nie żeby to była jakaś porażka ale wg mnie to jednak nie to i to chyba ogólniejsza prawidłowość - jedynym wyjątkiem jaki znam w literaturze S-F to oba cykle Asimova.

      Co do uprzedzeń nie byłbym taki pewien :-) zwłaszcza jeśli oparte są na błędach innych ale wiadomo uczymy się (albo i nie) lepiej na błędach własnych niż cudzych :-).

      Usuń
  5. W moim otoczeniu większość panów zaczytuje się właśnie książkami science - fiction, więc ja chyba na zasadzie pójścia pod prąd rzadko po nie sięgam. Chociaż swojego czasu Sapkowskiego i jego sagę o Wiedźminie połknęłam szybko, do tego i kilka innych książek z tego gatunku by się znalazło (polecam sagę o Neandertalczykach Roberta Sawyera, chociaż chyba do 3 tomu już nie doszłam, znudziła mi się), ale .... wolę książki o "realnym" życiu. Chociaż, jak to kobieta, zmienna jest ;-), niedawno byłam pod dużym wrażeniem "baśni", rozciągniętej na 1000 lat ;-). I tutaj bym mogła wymieniać i wymieniać tytuły - czyli jednak ten gatunek da się czytać ;-)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie mogę jakoś przemóc się i sięgnąć do Wiedźmina - oglądałem kawałki filmu ale nawet fakt, że był nagrywany w moim rodzinnym mieście i w Karkonoszach, które bardzo lubię nie pomógł - film to ewidentna skucha, no i odłamki poleciały na książkę.

      Usuń
    2. Filmu lepiej nie oglądać, i się nim w ogóle nie kierować przy sięgnięciu po książkę. Kto wie, Wiedźmin jako gra jest tak popularny po drugiej stronie oceanu, może i ta "nadziana" kinematografia sięgnie po sfilmowanie książki? Nawet nie wiedziałam, że był nagrywany w tylu Tobie bliskich miejscach. Chyba po niego sięgnę, i jak to ja, jednym okiem i uchem postaram się wyłowić te znajome okolice ;-).

      Usuń
    3. Te okolice to dla mnie jedyna "wartość dodana" filmu :-)

      Usuń
  6. książkę czytałam w czasach kiedy nikomu jeszcze o Rowling się nie śniło. Wspominam dobrze, choć właściwie nic nie pamiętam ;). Wiedźmina nie polecam, spróbowałam raz i doprawdy nie rozumiem zachwytów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do książki wróciłem po chyba prawie ćwierć wieku, z wiekiem krytycyzm wzrasta ale książka ciągle robi wrażenie. Ostrzeżenia przed Wiedźminem raczej posłucham :-).

      Usuń
  7. Świetny cykl. Mnie podobał się nie tylko pierwszy tom. Na drugim miejscu postawiłabym Grobowce Atuanu, a potem Tehanu. Opowiadania rzeczywiście są trochę słabsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ujmę to tak ... :-) "Ziemiomorze" jest świetne a perłą w koronie jest "Czarnoksiężnik" :-)

      Usuń