czwartek, 22 listopada 2012

Nieznane arcydzieło, Komedia ludzka XXII, Honore de Balzac

Po dyskusji wokół "Balzakianów" nie pozostało mi nic innego jak sięgnąć do źródeł. Na pierwszy ogień poszło "Nieznane arcydzieło". Pewnie wypadałoby zajrzeć do wydania w serii "Nowy kanon" z posłowiem, a jakże by inaczej, Jacka Dehnela ale postanowiłem przeprosić się z kanonicznym wydaniem "Komedii ludzkiej" z 1964 r. (tom XXII, Studia filozoficzne II), które zbiera kurz w domowej bibliotece.


Tom zawiera pięć opowiadań, a po ich lekturze nie dziwię się wydawnictwu W.A.B., że zdecydowało się na wydanie tylko dwóch pierwszych i słusznie bo już kolejne pewnie nie przypadłoby do gustu paniom biorąc pod uwagę dla Balzaka kobieta dwudziestopięcioletnia jest już "nie pierwszej młodości". Poza tym Balzac gada, gada, gada ... . W "Poszukiwaniu absolutu" dowiadujemy się na przykład, że małżonkę głównego bohatera zabiły słowa "niby cios sztyletu" ale umiera ona przez ponad sześć kolejnych stron (nie żebym nie mógł się tej śmierci doczekać). Balzac opisuje wszystko co się da, włącznie z zastawą stołową: "Karafki i gąsiorki ustawione na stole miały ów szacowny wygląd, jaki nadaje im staroświecka krągła brzuchatość. Kieliszki były też staroświeckie, smukłe na wysokich nóżkach - kieliszki takie widujemy na starych obrazach szkoły holenderskiej i flamandzkiej. Fajanse różnobarwne, malowane na sposób Bertranda de Palissy, pochodziły z angielskiej fabryki Weegwooda. Srebra były masywne, kanciaste, nie dęte: prawdziwe srebra rodzinne, gdzie każda sztuka różna pod względem cyzelunku, mody i kształtu (...)" i równie pasjonującym opisem transakcji finansowych "(...) wystąpicie o waszą część sumy za sprzedaż lasu, a pan Baltazar nie będzie wam mógł odmówić dwustu tysięcy franków, na których położy się areszt drogą sprzeciwu formalnego; co zaś do należnych wam, pozostałych stu tysięcy, otrzymacie ja za pomocą obligu hipotecznego, którym obciąży się ten dom. Pan Conyncks zażąda gwarancyj na trzysta tysięcy franków należnych pannie Felicji i Jasiowi. W tej sytuacji pan Baltazar będzie musiał zahipotekować swoją posiadłość na równinie Orchies, obciążoną już stoma tysiącami dukatów zadłużenia. W przypadku intabulacji na rzecz małoletnich prawo działa wstecz, dając im pierwszeństwo." chociaż ten akurat mógł być refleksem jego własnych doświadczeń, to łagodnie rzecz ujmując, nie wpływa stymulująco na bieg akcji. Na osłodę mamy za to ciekawostkę - polski akcent, szlachcica, oficera, Adama Wierzchowskiego, który kwaterował w 1809 roku w domu gospodarza i był spiritus movens jego manii. Być może "Komedia ludzka" jest arcydziełem ale na pewno nie da się tego wniosku wywieść z kolejnego opowiadania "Przeklęty syn". Chwilami jest to grafomania czystej wody w rodzaju: "Drogi kwiecie mojego życia - ozwała się Joanna całując syna w czoło - wśród burzy odłączyłeś się od mojego łona, a teraz ja wśród burzy rozłączam się z tobą. Między tymi dwoma burzami wszystko burzą mi było prócz godzin, kiedy widywałam ciebie. Oto ostatnia moja radość, a łączy się ona z ostatnim moim bólem. Żegnaj, miłości moja jedyna, żegnaj, piękny wizerunku dwojga dusz, które skojarzą się niebawem, żegnaj, radości moja jedyna, radości czysta, żegnaj jedyny mój kochanku!" Tak, tak to nie Helena Mniszkówna, to Honore de Balzac. Po tym wszystkim ostatnie opowiadanie tomu "Żegnaj" możnaby uznać nieomalże za odpoczynek ale nie z powodu lekkości tematyki a objętości, bo ta jest jego największą zaletą.

Co spina tych pięć opowiadań? - w przypadku dwóch pierwszych "Nieznane arcydzieło" i "Gambara" można mówić o sztuce, jej wizji w oczach twórcy, niezrozumiałej dla nikogo poza nim. Można też próbować znaleźć wspólny mianownik w idee fixe, któremu poddaje się człowiek aczkolwiek jest ono różnego rodzaju; począwszy od stworzenia dzieła sztuki stanowiącego ideał piękna po przedłużenie rodu. Wreszcie największym, jest nim szaleństwo, które zwykle spycha człowieka na margines i wystawia na pośmiewisko. Pieniądz uchodzący u Balzaka za motor ludzkich działań jest w drugiej części "Studiów filozoficznych" zepchnięty na drugi plan aczkolwiek ciągle wyraźnie widoczny, zwłaszcza w "Poszukiwaniu absolutu" i w mniejszym stopniu "Gambarze" oraz "Przeklętym synu" przegrywa w nich jednak w pojedynku z uczuciami.

Różnica pomiędzy opowiadaniami Balzaka a "Balzakianami" polega na tym, że te pierwsze są po prostu nudne i to wprost proporcjonalnie do swej długości. Nie chciałbym jednak by powstało wrażenie, że uczeń (?) przewyższył mistrza - nic z tych rzeczy. Nie ulega wątpliwości, że opowiadania czy też minipowieści (?) Dehnela to zabawa - u Balzaka są one śmiertelnie, w całym tego słowa znaczeniu, poważne. Meandry opisów, rozważań i dygresji, w które obrastają jego historie, z których trzeba wyłuskiwać główny nurt opowieści w "Balzakianach" są tylko zamarkowane. Stąd też różne tempo narracji i jej waga. O ile "Komedia ludzka" mogłaby stanowić podstawę dla któregoś z rozdziałów "Przemian obyczajów w cywilizacji Zachodu" N. Eliasa, to ich wariant z "Balzakianów" co najwyżej mógłby znaleźć się, w najlepszym wypadku, na stronach "kronik towarzyskich" czasopism dla pań. Jest to naturalną konsekwencją tego, że Dehnel "ciął po skrzydłach" i jego pastisze (jak określa je Lireal) są dostosowane do wymagań i oczekiwać "masowego" współczesnego czytelnika, który niespecjalnie zainteresowany jest pogłębioną analizą motywów postępowania, opisem ciągle dominujących w naszych miastach blokowisk z czasów Gomułki i Gierka ani wnętrz zrobionych pod jeden strychulec. Czy zestawienie z oryginałem deprecjonuje książkę Dehnela - moim zdaniem nie - przynajmniej tak długo jako długo traktuje się ją jako napisaną z przymrużeniem oka. A przede mną następny tom "Komedii ludzkiej" - o, matko! 

48 komentarzy:

  1. Fabułki u Balzaka wątłe, to przynajmniej opisami się można pocieszać, chociaż nie każdy lubi detale karafek, widoczków z okna, sukien i czego tam jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie te opisy nie kręcą, kiedy przez nie się przebijałem to z łezką w oku wspominałem opisy krajobrazu w "Nad Niemnem" :-)

      Usuń
    2. Kwestia indywidualnych upodobań:) Ambitny plan przeczytania całego Balzaka przede mną dopiero.

      Usuń
    3. Ja plan już mam :-) oby tylko cierpliwości starczyło :-).

      Usuń
    4. Tego Ci życzę:) Ja skończyłem tom pierwszy i na tym się chwilowo skończyło:P

      Usuń
    5. Nauczony doświadczeniem zamierzam dawkować sobie Balzaka bardzo ostrożnie :-) zobaczymy po następnym tomie :-).

      Usuń
    6. Byle odstępy między dawkami nie były za duże, u mnie przerwa już chyba trzeci rok trwa:)

      Usuń
    7. To musiałeś mieć jakieś traumatyczne doznania :-). Po którym to tomie?, pierwszy chyba jest "Dom pod kotem z rakietką", do którego odwoływał się też Dehnel więc wygląda na to, że jesteś w dobrym towarzystwie :-)

      Usuń
    8. Pierwszy jest bardzo w porządku, a Dom pod kotem to w ogóle miód, ale w połowie drugiego tomu jest coś o jakichś dyliżansach i tam mnie zmogło:))

      Usuń
    9. Ja trochę na przekór Koczowniczce :-) wezmę chyba piąty bo tam jest "Kobieta trzydziestoletnia" :-) a w razie czego jest w odwodzie "Ojciec Goriot" więc nie powinno być źle.

      Usuń
    10. Ja sobie przygotowałem Eugenię, ale pamiętam ją jako nudziarstwo, może dlatego mnie nie ciągnie:)

      Usuń
    11. Marlow, nie bierz "Kobiety trzydziestoletniej", ona jest słaaaba! Polecam Ci "Kobietę porzuconą" :-)

      Usuń
    12. Koczowniczko, mam ambitny zamiar przeczytania całego piątego tomu nie tylko "Kobiety trzydziestoletniej" ale może być i "Kobieta porzucona" :-)

      ZWL, o dziwo, dla mnie "Eugenia" była całkiem-całkiem i to mimo, że była lekturą. Fakt może nie trzyma w napięciu, zresztą tak jak pozostałe części ale w porównaniu z nimi pamiętam ją jako strawną :-).

      Usuń
    13. Chciałem sobie porównać wrażenia, ale jednak mnie ta Eugenia trochę przeraża. Chyba zmienię tom:)

      Usuń
    14. Faktycznie, może powinieneś w ogóle przyhamować z tym Balzakiem :-) no ale zobaczymy jak jak zaśpiewam po następnej części :-)

      Usuń
    15. Trzy lata to chyba dość długie hamowanie? :P Twardy jestem i w końcu go zmogę:)

      Usuń
    16. Ja miałem dużo większą przerwę, dopiero te "Balzakiana" i Anka "od czytanek" pewnie mimowolnie spięła mnie ostrogą :-)

      Usuń
    17. Czyli jest jeszcze dla mnie nadzieja:)

      Usuń
    18. Dopóki możesz czytać - zawsze! :-)

      Usuń
    19. Tylko o oddychaniu nie można zapomnieć przy lekturze:P

      Usuń
    20. Och, to tylko taki "skrót myślowy" jakby powiedział Macierewicz :-) - "czytasz więc oddychasz" :-)

      Usuń
    21. Czasem czytam z zapartym tchem, chociaż coraz rzadziej.

      Usuń
    22. To może nie te książki wybierasz :-)

      Usuń
    23. Masterton znudził mi się dawno temu, niestety:P

      Usuń
    24. Ups! nie znam człowieka

      Usuń
    25. Klasyk horroru, takiego z tych bardziej krwawych:PP

      Usuń
    26. Ja poza cykl "Opowieści niesamowite" nie wyszedłem. Zajrzałem do wikipedii - gość publikuje regularnie w Cosmopolitan - musi być niezły :-)

      Usuń
    27. W Cosmo to on prędzej gawędy o seksie publikuje niż horrory:P Ma na koncie serię poradników, bodajże Ogród seksu się to nazywa.

      Usuń
    28. Co za bezeceństwa :-) miałem Cosmo chyba ze dwa razy w rękach - za pierwszym myślałem, że redakcja miała jakiś wypadek przy pracy, za drugim zrozumiałem, że to reguła :-)

      Usuń
    29. Fakt, że już lepiej gazetkę z Tesco poczytać:P

      Usuń
    30. U mnie pod drzwi nawet Rzeczpospolitą podrzucają :-)

      Usuń
    31. Jacy mili:) U mnie nawet gazetki Tesco nie uświadczysz:))

      Usuń
    32. Może są tylko za późno wstajesz :-)

      Usuń
    33. Niee, chyba że mi zające spod drzwi kradną:P

      Usuń
    34. To może nie jesteś w "grupie targetowej" :-)

      Usuń
    35. Niech i tak będzie :-)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edycja "Nowego kanonu" akurat wybrała dwa najbardziej lekkostrawne opowiadania więc można zaryzykować :-), "Balzakiana" może nie wzbudzają mojego zachwytu ale to książka lekko napisana i wg mnie niezła rozrywka na wieczór albo długą podróż.

      Usuń
    2. Bardzo przepraszam za usunięcie poprzedniego posta, ale dostrzegłam w nim błąd :-)
      "Balzakiana" są napisane nieudolnie. Moim zdaniem tylko "Tońcia" udała się autorowi. Poza tym uważam, że pisarz powinien dążyć do tego, by wypracować własny, niepowtarzalny styl, a nie naśladować innych pisarzy.
      Czytałam kiedyś biografię Balzaka i dowiedziałam się z niej, że Balzak w młodości płodził literacką sieczkę, naśladował Rabelaisa, a potem tego żałował. W jego utworach partie bardzo piękne sąsiadują z partiami grafomańskimi.

      Usuń
    3. Spoko, ten blog dopuszcza możliwość zmiany zdania :-) ja aż tak surowo Dehnela nie osądzam :-)

      Usuń
  3. A może planujesz lekturę "Jaszczura"? Byłabym ciekawa odbioru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planować, planuję :-) zobaczymy co z tego wyjdzie :-) i generalnie "Komedia ludzka" to wyzwanie długodystansowe :-)

      Usuń
  4. A ja Cię wytypowałam do zabawy blogowej, w której udział oczywiście nie jest obowiązkowy:
    http://kayecik.blogspot.com/2012/11/zabawa-blogowa.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i na poważnie biorę zapewnienie, że tworzenie dalszego ciągu nie jest obowiązkowe :-)

      Usuń
  5. Wydaje mi się, że te opisy przypadłyby mi do gustu. Taka na przykład "krągła brzuchatość" ma w sobie dużo wdzięku. :) Relacje z transakcji finansowych zdecydowanie mniej by mi odpowiadały.
    Chociaż krytycznie napisałeś o tych opowiadaniach, poczułam palącą tęsknotę za jakąś powieścią Balazaka.
    Wstrząsający fragment "Przeklętego syna" doprowadził mnie do konwulsji, ale raczej nie takich, jakich życzyłby sobie autor. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wybrane do "Nowego kanonu" są ok chociaż też bez fajerwerków :-), pozostałe "średnie" mówiąc eufemistycznie. Zakładam, że na ponad 130 utworów zdarzały mu się słabe, przeciętne, dobre i bardzo dobre. Po jednym tomie jeszcze nie dramatyzuję :-).

      Usuń