czwartek, 12 września 2013

Dostojewski, Stanisław Mackiewicz (Cat)

Z biografiami pisarzy mam zawsze pewien kłopot - kiedy je czytać? Zanim pozna się twórczość, opowieść o dziele pisarza jest zwykle abstrakcją a na dodatek ukierunkowuje jej odbiór. Z kolei poznanie biografii, że tak powiem - post factum, pozbawione jest już smaczku, który związany jest z odkrywaniem nowego. 


Ja wybrałem drogę pośrednią - sięgnąłem po biografię Dostojewskiego w trakcie poznawania jego dzieła i chyba był to dobry wybór. Może dlatego, że z jednej strony książka Stanisława Mackiewicza jest świetnie napisana, z drugiej miałem już niejakie pojęcia o tym, czego można się spodziewać w twórczości autora "Zbrodni i kary".

Książka daje wyobrażenie o życiu, poglądach i osobowości pisarza, ludziach wśród których się obracał i ideach, które wywarły na niego wpływ ale już chociażby z racji skromnej objętości książki ma się świadomość, że w gruncie rzeczy poznajemy tylko czubek góry lodowej. Mackiewicz, choć niewątpliwie był pod wrażeniem pisarstwa Dostojewskiego, to swojej książki nie pisał na kolanach, i patrzy na niego krytycznie. Trudno zresztą by było inaczej, skoro wiadomo, że był on "człowiekiem ponurym, zgryźliwym, zaczepnym, stale wywołującym awantury i nieznośnym w towarzystwie. Świadectwa wszystkich jego znajomych są absolutnie zgodne pod tym względem." Trudno pałać sympatią do kogoś "opętanego przez demona gry", kto "jak mały śmieszny, upokorzony, nikczemny biega z futrem żony po sklepach i błaga znajomych i nieznajomych o kilka monet" zresztą tylko po to by je zaraz przegrać w kasynie.

Na domiar złego Dostojewski rysuje się jak infantylny w swoich uczuciach nastolatek, gdy czyta się o jego zapewnieniach dawanych  "nikomu niepotrzebnej babie, że będzie tym samym co jej kochanek, okrągłe zero ludzkie", zwłaszcza że tego rodzaju wyznania z uporem godnym lepszej sprawy adresował co jakiś czas do kolejnych miłości swojego życia.

Obrywa się zresztą nie tylko jemu. Mackiewicz prezentuje zamknięty krąg literackiego światka Rosji, w którym  wszyscy znają wszystkich zaglądając przy tej okazji pod kołdrę także Tołstojowi, a jego spostrzeżeń, w rodzaju tego, że Tołstoj "bił rekordy koleżeńskie ilością aktów miłosnych spełnianych w ciągu jednej doby, a do swoich uciech zakupował hurtownie usługi całych personeli domów publicznych. Oto człowiek, o którym powiedzieć można, że propagandę wstrzemięźliwości płciowej rozpoczął ... w swoim czasie" na próżno szukać w nieco hagiograficznej biografii Szkłowskiego.

Nie ma się jednak co dziwić, przecież jak sam pisze, "wielcy ludzie portretowani "en pantoufles", to znaczy ze zbyt bliskiego dystansu i w ciągłej codzienności, wyglądają zwykle obrzydliwie", ale też widać, że nie po drodze mu z radzieckimi literaturoznawcami (swoją drogą, ciekawe czy kuksańce którymi ich obdzielił utrzymały się we wcześniejszych polskich wydaniach). 

Jednak przede wszystkim książka Mackiewicza jest próbą odczytania osobowości pisarza poprzez jego dzieła i trzeba przyznać, że wiele wątków z życia samego Dostojewskiego i jemu współczesnych w tej twórczości da się bez trudu odnaleźć nawet w tych dwóch jego książkach, które ostatnio przeczytałem. Mackiewicz definiuje "dostojewszczyznę" jako "postawę ludzi stojących na granicy obłędu, nie umiejących opanować swych namiętności szaleńczych lub dziwacznych" gdzie "istota natury ludzkiej to bezgraniczne sprzeczności moralne, które wewnątrz człowieka z sobą walczą, które w duszy człowieka staczają ustawiczny, wściekły bój" a "cnoty i podłości walczą zawsze wewnątrz człowieka i o panowanie nad tym człowiekiem."

Z drugiej jednak strony sporo jest przesady w tym, gdy twierdzi, że "czytanie powieści Biesy bez znajomości politycznych i społecznych stosunków Rosji z czasów Aleksandra II jest zajęciem dość jałowym", równie dobrze można by powiedzieć, że ci którzy nie byli w Dublinie powinni darować sobie czytanie "Ulissesa" Joyce'a a nieznający Gdańska "Blaszany bębenek" Grass'a. Niewątpliwie znajomość realiów pomaga ale i bez książka robi wrażenie. A już dopatrywanie się pornografii i sadyzmu w usuniętym przez cenzurę rozdziale "U Tichona" (vel "Spowiedź Stawrogina") jest zupełnym nieporozumieniem. 

Duże poczucie niedosytu pozostawia właściwie niewyjaśniona geneza niechęci Dostojewskiego do Polaków. Owszem, kwestii tej Mackiewicz nie przemilcza i porusza ją kilkukrotnie, pisząc m.in. że pisarz "za swoją misję uważał powstrzymywanie penetracji kultury polskiej do Rosji. Świat słowiański może się zgromadzić dookoła Rosji tylko po wyklęciu Polski - myślał. Stworzył typ "polaczka", "polaczyszki", powołującego się wciąż na swój honor, a w istocie oszusta i nikczemnika, i taki typ odwiedza po kolei prawie wszystkie jego powieści". Ale oprócz tego, że w odczuciach tych Dostojewski solidaryzował się ze słowianofilami (którym Mackiwicz poświęca zresztą sporo uwagi) trudno znaleźć coś konkretnego.

W książce Mackiewicza Dostojewski to przewrażliwony na własnym punkcie nieledwie neurastenik, który ma "przekonania ludowe, nacjonalistyczne, religijne, monarchistyczne" i  który "chciał być pisarzem rosyjskim" a "przez swój związek z Ewangelią stał się człowiekiem uniwersalistycznym".

Aż trudno uwierzyć, że napisana z pazurem książka ma blisko 3/4 wieku i choć, jak już wspomniałem, ma się po jej lekturze poczucie niedosytu, to jednocześnie zaostrza ona apetyt na Dostojewskiego.

28 komentarzy:

  1. W książce "Odeszli w zmierzch" są całe rozdziały niedokończonej książki o Tołstoju. Nie czytałam, gdyż moja znajomośc Tołstoja jest w tej chwili zerowa, jak się okazuje - niesłusznie.
    "Dostojewskiego" Cata też sobie odłożyłam na póżniej, niech chociaz powtórzę jakiegoś Dostojewskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak w "Odeszli w zmierzch" ale tu widać, że za Tołstojem "średnio" przepadał - zresztą wyraźnie pisze, że nr 1 w literaturze rosyjskiej jest Dostojewski. Swoją drogą szkoda, że nie skończył biografii Tołstoja bo gdyby mu się udało i to w dodatku w stylu jaki zademonstrował w "Dostojewskim" to pewnie byłaby to równie świetna książka.

      Usuń
  2. Lubię biografie, ale biografii Dostojewskiego zawsze unikałam z obawy, że dowiem się jakichś okropnych rzeczy o jednym ze swoich ulubionych pisarzy.
    Zgryźliwy, kłótliwy, nienawidzący Polaków, itp. Ciekawa jestem, czy Dostojewski miał jakieś zalety, czy tylko same wady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał :-) - był świetnym pisarzem :-). Mackiewicz wystawia mu laurkę za postawę w czasie procesu pietraszewców, w wyniku którego znalazł się na zesłaniu.

      Usuń
    2. Miał sporo a w Rosji i dziś optymistą z łatwym charakterem być nie łatwo. Co dopiero wtedy i z TAKĄ rodzinką.

      Usuń
    3. Owszem z pierwszą żoną mu nie wyszło ale dla równowagi już na drugą narzekać nie mógł :-).

      Usuń
  3. a może by tak"mój biedny fiedia"jego żony anny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co też zakochana i oddana bez reszty żona może napisać o swoim mężu :-). Mackiewicz podchodzi do niej z wielką rewerencją i w niej widzi osobę, dzięki której w pełni ujawnił się talent Dostojewskiego. Co prawda "Dziennika" Anny nie miałem w planach ale jej "Wspomnienia" leżą już odłożone i czekają na mnie :-).

      Usuń
    2. Sporo ciekawego napisała możesz mi wierzyć. Wbrew pozorom wśród tych zachwytów ukochanym mężem idzie przeczytać sporo i o Jego wadach. Nie ukrywa choćby ciągotek do hazardu czy pewnej właściwie sporej lekkomyślności w sprawach utrzymania domu i rodziny. Zarówno pisze sporo o ciemniejszej stronie miłości oraz ujawnia parę innych ciekawych cech Dostojewskiego. Jakich , nie zdradzę, w końcu chodzi o to żeby zachęcić do czytania.

      Usuń
    3. Jestem i tak dostatecznie zmotywowany ale doceniam Twój gest :-)

      Usuń
  4. nie twierdzę,że mam coś do zarzucenia mackiewiczowi,ale na pewno anna znała dostojewskiego lepiej i więcej o nim wiedziała,to pewne,mackiewicz go nigdy nie spotkał,wiedział to,co wyczytał z książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że znała go lepiej, rzecz w tym że była zaangażowana uczuciowo w ocenę męża, jak każda żona :-), Mackiewicz ocenia zaś Dostojewskiego już z perspektywy osoby niezaangażowanej, wyważając wszystkie sądy, zarówno ten Anny jak i opinie osób, które znały Dostojewskiego z innej strony, pokazuje zresztą jak Anna nie przyjmowała do wiadomości surowych oceny innych.

      Usuń
  5. ale też nie można powiedzieć,że męża wybielała,jest taki fragment,gdzie ona pisze,że fiedia gra,przegrał,to co miał i wrócił do domu po pieniądze i znowu przegrał,pisze o tym bardzo rzeczowo,przyszedł,wziął,przegrał,przyszedł,wziął,przegrał,pisze nawet ile,tylko,że ja już tego nie pamiętam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest też u Mackiewicza - jako dłuuugie pasmo przegranych (przeważnie) i wygranych (z rzadka) z podaniem kwot ale zauważ to jest ze strony Anny tylko stwierdzenie faktu, bez wyciągania wniosków i stawiania kropki nad "i" a przecież była w tym czasie w ciąży gdy Dostojewski przegrywał wszystko co miała na życie.

      Usuń
  6. zauważyłam,anna go nie usprawiedliwia,tylko mówi zrobił to i to,a przecież jako zakochana kobieta,mogłaby to zrobić a ona po prostu"wylewa kawe na ławe"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "Dzienniku" trudno pewnie było jej usprawiedliwiać Dostojewskiego, za bardzo dał się jej wówczas we znaki, zobaczymy jak to potraktowała we "Wspomnieniach", kiedy już najgorsze z nim miała za sobą.

      Usuń
  7. pisze pan"dał się jej we znaki"ale też pisze pan"zakochana i oddana żona",widocznie jedno drugiego nie wykluczało,swoich wspomnień też po prostu nie nie zatytułowa"fiodor dostojewski",tylko"mój biedny fiedia"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, dla mnie to taka prawdziwa rosyjska kobieta, z tych co to zawsze mówią "Wania, ubij, ja winowata" :-) Przypomina mi się scena z "Cichego Donu" kiedy to mąż Aksinii wrócił do domu a ta od razu poddaje się jego woli - ale to tak zupełnie na marginesie i trochę "od czapki" :-)

      Usuń
    2. Marlow chyba trochę zbyt jedziesz schematami, to samo można i o Polkach napisać a z drugiej strony czyli o płci męskiej że lanie kobiety to najlepszy dowód na to że się ją kocha. Typowa Rosyjska kobieta to kobieta przede wszystkim silna w sensie psychicznym i wbrew pozorom z głowa pełną marzeń.

      Usuń
    3. Ja tam nie wiem :-_) kojarzę za to Aksinię z "Cichego Donu" i jej "dobrowolne poddanie się karze". Anna Karenina miała marzenia i jak skończyła?!

      Usuń
  8. no cóż,można powiedzieć,że i do niego,w końcu,uśmiechnęło się szczęście,co by nie mówić,miał za sobą trudne lata,spisek pietraszewskiego i kara śmierci,której w ostatniej chwili uniknął,katorga,nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że czuł się szczęśliwy parę razy także i zanim poznał Annę, ale fakt, taka żona to skarb :-)

      Usuń
  9. przepraszam,że odbiegnę od tematu,ale czytam teraz"burzę od wschodu"marii dunin-kozickiej,cieszę się,że na to"wpadłam",wzbogaciła moją wiedzę historyczną i na pewno zostanie w mojej pamięci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać :-) O książce słyszałem, podobno niezła ale podchodzę ze sceptycyzmem do opowieści o utraconej krainie dzieciństwa i młodości, mlekiem i miodem płynącej, jaką miałyby być Kresy widziane okiem ziemiaństwa.

      Usuń
  10. mam na myśli nie tyle losy tej pani,co wydarzenia,które ona opisuje,dlatego uważam,że warto to przeczytać,to jedna z tych pozycji,które burzą ten mit o"raju"na kresach,to nie jest żaden cukierek,niech się pan nie boi,słodyczy,jest tam doprawdy niewiele

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to pewnie się skuszę jak tylko lista tego, co już sobie zaplanowałem trochę się skróci.

      Usuń
    2. Jaki mit słodkiego życia na kresach????

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń