środa, 2 października 2013

Wodnikowe Wzgórze, Richard Adams

Na "Wodnikowe Wzgórze" trafiłem zupełnie przypadkowo, jeszcze w czasach gdy na książki autentycznie się "polowało" a czarna, lakierowana obwoluta z kółeczkiem "Współczesnej literatury światowej" była gwarancją rozrywki na poziomie, czasami mniej, czasami bardziej udanej. Powieść Adamsa należy zdecydowanie do tej drugiej grupy.


Zabierałem ją do pociągu "z pewną taką nieśmiałością" bo podróż długa (PKP jak powszechnie wiadomo gwarantuje coraz dłuższe podróże) a powroty do lektur sprzed lat, jak wielokrotnie już się przekonałem, niosą ze sobą spore ryzyko więc prawdopodobieństwo sam na sam z nietrafioną lekturą było spore. Na szczęście moje obawy zupełnie się nie potwierdziły. Czar "Wodnikowego Wzgórza" ciągle trwa i widać, że króliki mają dobrą passę w literaturze bo to i u Potter, Milne'a i Carrolla, wszystkie one są na swój sposób urokliwe.

Historia wędrówki królików w poszukiwaniu swego miejsca na ziemi, podobnie jak powieść Carrolla choć pisana z myślą o dzieciach, bawi dorosłych. Motyw wędrówki i doświadczonych w jej czasie przygód przywodzi zresztą na myśl jeszcze jedną bajkę dla czytelników w wieku od lat 9 do 99, a mianowicie "Hobbita czyli tam i z powrotem". O ile jednak u Tolkiena jest to świat wymyślony od A do Z, to w "Wodnikowym wzgórzu" mamy do czynienia z realiami, które są każdemu znane, i nie ma tu znaczenia, że akcja rozgrywa się w okolicy angielskiego miasteczka Newbury (Berkshire) a nie w Polsce.

W świecie stworzonym przez Adamsa króliki mają ludzkie cechy i mimo wielokrotnych zastrzeżeń poczynionych w powieści zachowują się jak ludzie. Zdarza się, że niektóre z nich budują swój świat według najgorszych ludzkich wzorców opierając się na przemocy i strachu, albo w zamian za komfort, gotowe są poświęcić życie innych i swoje. Na szczęście jednak główni bohaterowie są uosobieniem pragnienia życia w wolności i przyjaźni. Świat zwierząt wcale nie jest mniej skomplikowany niż nasz (mają nawet własną mitologię kojarzącą mi się może za sprawą miana jej głównej postaci - El-ahrera z "Baśniami z tysiąca i jednej nocy", jednocześnie jednak opowieści o nim rozbijają tok narracji i jakoś nie przypadły mi do gustu) w dodatku narażony na niebezpieczeństwa wobec, których są bezradne i bezbronne. Z całą ostrością widać to w scenie niszczenia królikarni podczas przygotowania terenu pod budowę osiedla, czy rozwikłaniu zagadki "szczęśliwego życia" królikarni Pierwiosnka przywodzącą na myśl cytat z T. Casey Brennan'a "Biedne zwierzęta!! Jak zazdrośnie bronią swoich nieszczęsnych ciał, które dla nas są jedynie kolacją, a dla nich całym życiem". Na szczęście wszystko kończy się dobrze.

Świetna książka, chwilami zmuszająca czytelnika do refleksji ale jednak pogodna, z gatunku tych, od których nie można się oderwać i które czyta się jednym tchem.

43 komentarze:

  1. Brzmi obiecująco, dodatkowo podoba mi się okładka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była też kreskówka, podobno równie dobra tyle, że z tego co wiem bardziej nakierowana na dziecięcego odbiorcę.

      Usuń
    2. I tak, i nie, to znaczy 1) film pełnometrażowy nie pomijał tych ponurych momentów, których sporo jest w książce, 2) serial rzeczywiście był lżejszy.

      pozdrawiam
      allegra walker

      Usuń
    3. Dzięki - wiedziałem tylko tyle, że jakiś film był - a tu proszę. Wiem, że dużo później Adams napisał jeszcze "Opowieści z Wodnikowego Wzgórza" ale nie wiem zupełnie jak się mają do powieści.

      Usuń
  2. Tytuł obił mi się już kiedyś o uszy. Myślę, że warto byłoby tę książkę przeczytać ;) Pozdrawiam!

    P.S. Jeśli chodzi o PKP i utknięcie w nim na kilka godzin z nietęgą lekturą, to zawsze warto mieć w zanadrzu "wyjście awaryjne" w postaci drugiej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się skusisz to gwarantuję, że nie będziesz rozczarowana :-).
      Ad PS. wówczas sprawdziłyby się Kindle ale że jestem old-fashioned więc pozostaje mi dreszczyk emocji :-)

      Usuń
  3. ja kiedyś przeczytałam kryminał leonie swann"sprawiedliwość owiec",czytało się nieźle a owce swym zachowaniem też przypominają ludzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się narobiło - króliki, owce a w dodatku skrzyżowanie lwicy z łabędziem :-)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczynam nabierać przekonania, że ta książka mnie prześladuje i koniecznie chce, abym ją przeczytał. Twój blog jest kolejnym, bardzo przeze mnie cenionym, który wziął tę powieść na warsztat i prezentuje ją w bardzo pozytywnym świetle. Zatem przy następnej wizycie w bibliotece będę wiedział, czego szukać na półkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będziesz żałował - to bardzo ciepła książka i kończy się ją z lekką nutką nostalgii żałując, że to już :-)

      Usuń
  6. Czytałam to samo wydanie. Skojarzyło mi się dodatkowo z wioską Hobbitów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak to może nie :-) podobieństwa bardziej upatrywałem w motywie wędrówki pełnej przygód i niebezpieczeństw, zmyślonym świecie i samym klimacie książki, choć to jest bardzo subiektywne i raczej intuicyjne wrażenie niż twardo weryfikowalny pewnik.

      Usuń
  7. Jak to miło natknąć się na recenzję jednej z ulubionych książek z dzieciństwa! W dodatku w wydaniu identycznym jak to, które do dzisiaj leży gdzieś w moim rodzinnym domu :) Aż nagle zachciało mi się ją przeczytać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to może nie była książka z dzieciństwa, ale z młodości jak najbardziej :-) Zawsze zachodziłem w głowę jak taka "nienowoczesna" powieść bez "treści intelektualnie nośnych" mogła się ukazać we "Współczesnej prozie światowej" ale chwała redakcji serii za to :-)

      Usuń
  8. Rzeczywiście, książka trochę odstaje od większości tytułów, wydanych w tej serii ;-)
    Z drugiej strony, o ile dobrze pamiętam, króliki były całkiem zmyślne i stworzyły coś na kształt własnego świata, łącznie ze swoją króliczą kulturą.
    Jak się dobrze zastanowić, to może to było głębsze, niż mi się wówczas wydawało?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, w gruncie rzeczy to opowiastki Beatrix Potter dla starszych czytelników ale możliwe, że coś przegapiłem :-).

      Usuń
    2. Chyba jednak nie - ja czytałam tę ksiażkę jakieś 20 lat temu, a z tej sentymentalnej perspektywy nawet bajki o Piotrusiu Króliku mogły się wydać bardzo obiecujące ;-)

      Usuń
    3. Faktycznie to z mojej strony był zbyt duży "skrót myślowy" :-) ale za to historyjki o Piotrusiu Króliki mają nie do przecenienia przewagę nad "Wodnikowym Wzgórzem" w postaci ilustracji :-)

      Usuń
  9. Czytałam tę książkę kilka lat temu - wcisnął mi ją ze specjalną rekomendacją mój ulubiony antykwariusz.
    Niezbyt dobrze ją pamiętam, co samo w sobie jest już jak najgorszą jej recenzją - ogóle wrażenie, jakie mi pozostało, zamyka się w konstatacji, że króliki w tym wydaniu nie są zbyt interesujące i nie powinno się obierać ich na głównych bohaterów literackich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najgorszą recenzją byłaby zła pamięć o niej a nie to, że niezbyt dobrze ją pamiętasz :-) Moim zdaniem Twój ulubiony antykwariusz znał się na rzeczy :-)

      Usuń
    2. U mnie to działa odwrotnie. ;-)
      Uważam, że gorzej jest, kiedy książka nie zapada mi w pamięć, bo jest tak blada, bezbarwna i nieciekawa niż kiedy koduje mi się jako koszmarna z powodu fatalnego stylu, nieinteresujących bohaterów, etc.
      Książka musi być JAKAŚ. ;-)

      Usuń
    3. Ja nie lubię zarówno tych nijakich jak i tych koszmarnych, chociaż o ile te pierwsze jestem jeszcze w stanie doczytać do końca to tych drugich już nie. Na szczęście "Wodnikowe Wzgórze" nie należy do żadnej z tych kategorii :-)

      Usuń
  10. To się nazywa cudny początek dnia! :) Uwielbiam tę książkę, pamiętam, że czytałam ją w czasie wakacji i ani na chwilę nie mogłam się oderwać. Szkoda, że Adamsowi nie udało się stworzyć potem nic na miarę tej niesamowitej króliczej sagi. Wydano u nas jakąś powieść fantasy, ale chyba bez rewelacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałowałem, że nie ma ciągu dalszego ale nie ma się co dziwić - skoro El-ahrera zabrał Leszczynka do swojej ausli ...

      Usuń
    2. Ostatnio moje doświadczenia z ciągami dalszymi książek dowodzą, że czasem lepiej, jak ich nie ma. :)

      Usuń
    3. Czyżbyś trafiła na trylogię o Grey'u albo sagę "Zmierzch" :-)

      Usuń
    4. Nietrudno byłoby trafić, wszędzie zatrzęsienie, ale omijam. :) Mam na myśli 3 książki młodzieżowe przeczytane w ciągu ostatnich miesięcy, wszystkie to tak zwane kontynuacje.

      Usuń
    5. Eskalujesz napięcie jak Hitchcock :-) uchyl rąbka tajemnicy :-) ja z kolei czytam sobie drugą część dylogii Makowieckiego, w której druga część jest lepsza od pierwszej, choć i ta jest niczego sobie.

      Usuń
    6. :D Dobra, to nie będę eskalować. :) Mam na myśli dwuczęściową (!) kontynuację "Zapałki na zakręcie" Siesickiej, drugą część "Buby" Kosmowskiej i kolejny tom cyklu Bradleya o Flavii de Luce. Niestety rozczarowania do kwadratu, a już zwłaszcza Siesicka, wkrótce dokonam masakry.
      Którego Makowieckiego, bo widzę, że jest kilku? :)

      Usuń
    7. Przebrnąłem przez to, tzn. przez "Zapałkę na zakręcie" jeszcze w podstawówce i zachodziłem w głowę, co też takiego widziały w tym dziewczyny. Chodziło mi oczywiście o Makowieckiego od "Diossosa".

      Usuń
    8. "Zapałka na zakręcie" to jakiś podprogowy szał. :) Byłam miłośniczką, podobnie jak wiele koleżanek.

      Usuń
    9. Cóż, po latach wychodzi, że to był błąd młodości :-)

      Usuń
    10. ...który właśnie powtórzyłam tą nieszczęsną kontynuacją. :(

      Usuń
    11. Nie jest tak źle, teraz uświadomiłaś go sobie, tak że na pewno jest to postęp :-)

      Usuń
    12. Właśnie, obym tylko wyciągnęła wnioski na przyszłość. :)

      Usuń
    13. Ja nie wyciągnąłem :-) czego i Tobie życzę :-)

      Usuń
    14. Dziś dowiedziałam się, że jest kontynuacja "Niewiarygodnych przygód Marka Piegusa" Niziurskiego i natychmiast wszczęłam poszukiwania, więc wnioski w sprawie ciągów dalszych nie okazały się szczególnie dalekosiężne. :)

      Usuń
    15. Jakoś nie jestem zaskoczony :-). Mimo, że od dawna wiedziałem, że jest ciąg dalszy "Marka" jakoś mnie do tego nie ciągnęło, raz że za nim nie przepadałem a niedawne odświeżenie tylko mnie w tym utwierdziło, dwa że mam niejasne przeczucie, że współczesnemu Niziurskiemu daleko do tego sprzed lat.

      Usuń
    16. :D Rzeczywiście te "Nowe przygody..." są dość nowe w porównaniu z klasycznym Niziurskim, 1997 rok, i to nie wróży najlepiej.

      Usuń
    17. Na szczęście (dla mnie) to Ty a nie ja będziesz się o tym na własne oczy przekonywać :-).

      Usuń
  11. Refleksyjne książki bardzo sobie cenię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta refleksyjna za bardzo nie jest bo jej bohaterowie ciągle przeżywają jakieś przygody - refleksja przychodzi raczej wraz z końcem książki jako efekt jej lektury :-)

      Usuń